Z paletami Makeup Revolution to tak właśnie jest. Masa nowości, jedna goni drugą i tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać. Cienie są bardzo nierówne nawet w obrębie tej samej serii. Jednak nie ma co się bezkrytycznie kierować opiniami innych, najlepiej samemu próbować. Przecież mamy różne oczekiwania, różne upodobania kolorystyczne, różne typy urody, w różnych kolorach i w różnych rodzajach makijażu czujemy się dobrze.
Przykład - palety Zoeva. Bardzo chwalone, lubiane, polecane a dla mnie to nic specjalnego. Na moich oczach prezentują się jakoś smutno, nijako, nudno, "gaszą" moją twarz. Jakościowo też szału nie robią (podobnie jak MUR potrzebują bazy, a są droższe). Mam kilka ich palet, ale ich dni są chyba policzone, bo dawno leżą zapomniane. Podobnie jest z paletami MUR z serii SophX powstała we współpracy z angielską blogerką. Przyznam, że nie byłam do nich przekonana, ale wiecie, musiałam kupić i przekonać się sama jak to z nimi jest.
Przykład - palety Zoeva. Bardzo chwalone, lubiane, polecane a dla mnie to nic specjalnego. Na moich oczach prezentują się jakoś smutno, nijako, nudno, "gaszą" moją twarz. Jakościowo też szału nie robią (podobnie jak MUR potrzebują bazy, a są droższe). Mam kilka ich palet, ale ich dni są chyba policzone, bo dawno leżą zapomniane. Podobnie jest z paletami MUR z serii SophX powstała we współpracy z angielską blogerką. Przyznam, że nie byłam do nich przekonana, ale wiecie, musiałam kupić i przekonać się sama jak to z nimi jest.
Jak na mój gust i oczekiwania nie jest z nimi za dobrze. W opakowaniu kolory z wyjątkiem najjaśniejszych wydają się nasycone, niektóre nawet odważne, jednak na powiekach są spokojniejsze, wyważone. Podobnie jak z paletami Zoeva - na moich oczach wyglądają dziwnie, paradoksalnie nijako (nawet te bardziej "odważne").
Pod każde cienie używam bazy, obecnie jest to Hean - zdecydowanie przedłuża trwałość cieni MUR, które trzymają się na niej bez zarzutu przez ok 14-15 godzin (SophX i Extra Spice także).
W opisach kolorów opieram się na efekcie bez bazy, na swatchach też nie użyłam bazy! Dodam jeszcze, że zapewne eksperymentując z innymi bazami czy innymi produktami można podbić ich nasycenie, jednak bądźmy szczerzy - naprawdę dobre palety to takie, które bazy nie potrzebują.
Makeup Revolution - SophX
W pierwszej palecie są 24 cienie o różnym wykończeniu - matowe, perłowe, z drobinkami i bardziej metaliczne. Konsystencja cieni jest fajna, bo nie są suche, ale też nie za mokre.
Cały górny rząd (cienie 1-6 od lewej) to dla mnie niewypał. Cienie są bardzo jasne, ledwo widoczne, albo w ogóle niewidoczne. Na jaśniejszej skórze może być lepiej pod tym względem.
Pierwsze dwa od lewej wyszły zaskakująco wyraźnie na zdjęciu, ale nie, nie są takie. Biały to taki mleczny, transparentny kolor a beż obok
na mojej ręce mimo 2 czy 3 warstw mocno przyciskanych palcem nie był
widoczny (nie mam pojęcia w jaki sposób udało się aparatowi go tak
wybić).
Trzeci cień nie jest tak zimny, to bardzo jasne złoto, fajne do wewnętrznego kącika.
Czwarty - jest bardziej błyszczący, chłodny i wpada w lekko różowe tony.
Kolejne beże (cień piąty i szósty)
też się zlewają nawet mocno nakładane palcem. Myślałam, że ten
ciemniejszy będzie dobry do załamania powieki, ale po co nim malować,
skoro go nie widać. Pędzlem to już w ogóle ...
Z
tych sześciu wybrałabym jeden matowy beż pod łuk brwiowy dla wyrównania
koloru powieki i dla lepszego rozprowadzenia cienia w załamaniu (żeby
łatwiej było rozetrzeć granicę między nim a powieką) i to jasne złoto do
wewnętrznego kącika.
Z drugim rzędem (na zdjęciu dalsze cienie), ale nadal bez zachwytu.
Błyszczący beż, złoto (ciemniejsze niż na zdjęciu), przyjemna oliwka opalizująca na złoto mogą wpaść w oko, ale użyte w jednym makijażu łatwo się mieszają dając efekt jednego cienia.
Fiolet z delikatnym śliwkowym tonem to jeden z lepszych odcieni w tej palecie.
Kolejne dwa to ciepłe, lekko pomarańczowe brązy (pierwszy z nich dziwnie szarawo wyszedł),
ale znowu ... jasne, mało nasycone - do delikatnych makijaży jak
najbardziej ok. Ten pierwszy z prawej ma luźno rozrzucone drobinki, nie
jest ich dużo.
Dwa dolne rzędy są dla mnie najciekawsze i żałuję, że na powiekach nie dają bardziej nasyconych kolorów.
Pomarańcz i róż musiałam mocno docisnąć palcem, nakładane pędzlem dają mgiełkę koloru.
Kolejne dwa - ciemna oliwka opalizująca na złoto i kolor, który w palecie wygląda zupełnie inaczej niż na oku - brązowo-bordowa baza z niebiesko-zielonym połyskiem są w porządku. Dalej - znowu cień-widmo, tym razem w szarym odcieniu.
Matowe bordo z domieszką brązu bardzo mi się podoba. Fajnie wygląda jako kreska na dolnej powiece, choć mógłby być bardziej nasycony.
Następne trzy kolory - jasny róż i dwa odcienie miedzi wychodzą u mnie nijako i smutno, widać nie współgrają z moim typem urody, potrzebuję czegoś bardziej zdecydowanego.
Brązo-szarości są przyjemnie aksamitne, pierwsza jest lepiej napigmentowana i bardziej brązowa, druga jest słabsza (musiałam dać tu 3 czy 4 warstwy i mocno docisnąć palcem).
I na koniec czerń, ale nie z gatunku tych smolistych, prawdziwie czarnych.
Makeup Revolution SophX Extra Spice
Zanim kupiłam te palety bardziej nastawiałam się na wersję Extra Spice, widziałam w niej większy potencjał. Ale nie, też nie jestem z niej zadowolona.
W tej palecie jest 18 cieni i pod każdym jest nazwa koloru - dobre rozwiązanie, zdecydowanie lepsze niż folijka z nazwami jak w czekoladkach (nowsze mają podpisy jak ta Extra Spice), które zawsze gubię.
W tej palecie brakuje mi jasnego matowego beżu. Jak wspomniałam wcześniej używam takiego koloru pod łuk brwiowy a wiele osób stosuje jako cień bazowy na całą powiekę.
Ciekawym odcieniem jest pierwszy cień w paletce - Everyday. Na zdjęciu nie uchwyciłam jego uroku. Koloru jako takiego nie daje, w zasadzie to sam beżowy metaliczny połysk, nie za chłodny, podoba mi się użyty w wewnętrznym kąciku.
Running Late - pomarańcz zupełnie bez polotu, nie podoba mi się jak wygląda na powiece. Znowu to napiszę - smutno i nijako.
Infinity - srebrzysta biel to totalnie nie moja bajka.
Cheesecake - ciepły brąz, lekko rudawy nie wiem co ma wspólnego z sernikiem? Może skojarzył się twórcom z lekko przypalonym brzegiem?
Cookie Dough - będzie odpowiedni do jasnych, bezpiecznych makijaży. Próbowałam użyć go w załamaniu powieki, ale jakoś tak mdło wyszło :/
Dreams - niezbyt ciemna miedź o przyjemnej aksamitnej konsystencji
Największe rozczarowanie tej palety? Vitamin C! W paletce to soczysty żółty kolor a na skórze ... prawie go nie widać :/ Gdy chciałam nałożyć go więcej na powiekę kolor robił się dziwnie kredowy. Nie wyglądało to dobrze :/ Dotychczas dobrze spisująca się baza Hean nic nie pomogła w tej kwestii. Jak kolor był przejrzysty i blady tak był nadal. BTW - oglądałam test tej palety w wykonaniu Adriany Grotkowskiej i kolor jaki uzyskała tym cieniem mocno mnie zdziwił. Może mam paletę z trefnej partii?
Sweet n Sour to druga pomarańcz, nieco ciekawsza i ciemniejsza od Running Late, ale nadal ... nijaka.
Twenty One to drugie rozczarowanie. Już oczami wyobraźni widziałam wyraziste, soczyste kreski robione tym cieniem a tu klops ... Więcej w nim różu niż czerwieni a do tego kolor nie jest tak intensywny, napigmentowy jak się spodziewałam patrząc na paletę. Na zdjęciu nałożyłam go 2 razy, wygląda nawet ok, ale pędzelkiem malując kreskę trudno o taki efekt. Na całej powiece, nakładany bardziej na zasadzie "wciskania" można uzyskać dobre krycie.
W cieniu Romance na zdjęciu wybijają jasno bordowo-różowe tony, ale ma w sobie też coś z fioletu. Ciekawie wygląda na powiece, ale trudno mi go zestawić z innymi z tej palety. Próbowałam z pomarańczami, ale coś było nie tak, coś nie grało do końca, najlepiej (co nie znaczy, że zachwycająco ;) było ze złotem i zielenią z trzeciego rzędu.
Enchanted matowy przybrudzony fiolet, bardziej by mi się podobał, gdy był lepiej napigmentowany.
I ostatni z drugiego rzędu - Lakes. Dziwadełko z niego. Szaro-brązowo-zielonkawy, tak brzydki, że aż ładny ;)
Brownies - przyjemny, neutralny brąz, na zdjęciu wyszedł buro i szarawo, hmmm.
Rdzawy pomarańcz Chocolate Orange jest cieplejszy niż na zdjęciu, z kolei w Mulled Wine aparat zgubił lekko fioletowe tony. Nie lubię tego :D Kolory sobie a aparat sobie.
La Sun to żółte, niemal tandetne złoto, lepiej z nim nie przesadzać ;)
Jasna, przyjemna oliwka Aurora ładnie łączy się z większością cieni z tej palety.
Reputation to czerń, ale inna niż w SophX. Wybaczcie, nie umiem nazwać na czym polega różnica :D Wydaje mi się jakby ... cieplejsza? Ale tez nie jest to prawdziwa, mocna czerń.
No i tak ... Czytam zachwyty nad tymi paletami i żałuję, że ich nie podzielam. Palety nie do końca zgrywają się z moim typem urody, w większości kolory są za mało intensywne, za "nijakie". SophX z pewnością spodoba się dziewczynom lubiącym delikatny, tzw. "dzienny" makijaż (ja nie rozdzielam makijażu w ten sposób, w takim samym chodzę do pracy w jakim poszłabym na imprezę - uprzedzę jednak, że nie mam tu na myśli tony brokatu na powiekach). Kolory są bezpieczne, nawet pomarańcze i róże nie będą nikogo raziły, a dodatek bordo czy oliwki delikatnie urozmaicą makijaż.
SophX Extra Spice jest już bardziej odważna jednak ... w opakowaniu niż na powiekach. Fakt, jest bardziej kolorowa, ale te żywsze kolory mogą być jedynie akcentem a nie stanowić cały makijaż.
Jedną z moich ulubionych palet MUR jest Rose Gold - one mają to "coś", co sprawia, że świetnie się czuję w tych kolorach.
Kupilam jakis czas temu spohx i nie wiem gdzie ja schowalam :)
OdpowiedzUsuńHahaha, mistrz :D
UsuńJa akurat lubię takie zwykle, delikatne makijaże, więc pewnie ich jakość by mi wystarczyła. Ale kolorystycznie musiałabym mieć miks tych dwóch palet w jednej, żebym była na 100% zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te palety 😉
OdpowiedzUsuńSą świetne, ale mi też brakuje tu beżu!
OdpowiedzUsuńmam paletę SophX i masz rację, na sucho cienie nie dają wyraźnego efektu, dlatego ja używam ich na mokro :P
OdpowiedzUsuńMam SophX i jestem z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńnie mam tych palet, są takie zwykłe, nie ma się chyba czym zachwycać, bardzie kolorystycznie odpowiadałaby mi SophX
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, czegoś w nich brakuje
UsuńUżywałam u córki, ale też bez zachwytu. Jeden kolor do drugiego podobny, zlewają się w jedną całość, ogólnie wieje nudą. Sama bym nie kupiła, wolę coś konkretnego.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nawet baza niezbyt pomaga.
UsuńWydaje mi się, że dla mnie byłyby ok :) Ale ja bardzo rzadko się maluję
OdpowiedzUsuńSophx bardzo lubię,zwłaszcza te perłowe,metaliczne. Matowe cienie ogólnie u mnie dużo słabiej się trzymają, więc staram się kupować takie gdzie jest ich jak najmniej :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kolorystyka tych palet, ogólnie lubię tą markę. :)
OdpowiedzUsuńRaczej po nie nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńładne, ale jakoś myślałam, że będą bardziej napigmentowane;D
OdpowiedzUsuńLubie palety Makeup Revolution ale akurat te dwie średnio pasują mi kolorystycznie. Może z niektórych kolorów bym korzystała ale raczej sa one w mniejszości w stosunku do ilości cieni dostępnych w palecie.
OdpowiedzUsuńŁadne paletki, ale nigdy nie miałam palet do makijażu z MUR.
OdpowiedzUsuńMam tą pierwszą i jest jedną z moich ulubionych .Mam chyba fajną bazę bo każdy cień na niej jest intensywny . A z tej paletki to już wogule.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne kolory :)
OdpowiedzUsuńBył czas, że mnie one kusiły, ale ostatecznie nie żałuję, że do zakupu nie doszło.
OdpowiedzUsuńTeraz mam za to rozterki co zrobić z kupioną RIVIERA ABH - czy ją zostawić czy opylić ( kilka dni wcześniej kupiłam BPerfect Carnival )