W przedświątecznym czasie oczekujemy wszystkiego w wydaniu extra - lepszych niż zwykle promocji cenowych, ciekawych ofert w katalogach kosmetycznych, atrakcyjnych zestawów prezentowych i zawartości pudełek-niespodzianek zapierających dech w piersiach. Z tego powodu na grudniowy Shiny Box czekałam z entuzjazmem i wręcz podekscytowaniem po cichu licząc na aromatyczną zawartość umilającą zimowe wieczory i na obecność ciekawych marek, choćby tych, których kosmetyki już kiedyś były w SB jak np. Barnangen, Naturativ, Naobay, Feel Free, Mincer czy Stara Mydlarnia.
Jako Ambasadorka otrzymałam 2 pudełka, których grafika szczerze mnie zachwyca, pudełko zewnętrzne też było iście świąteczne, aż szkoda wyrzucać. Tylko dlaczego zawartość nie kojarzy się ze świętami?
Poniżej widzicie wszystko co się znalazło w tych pudełkach. Nic a nic bym nie marudziła, gdyby to była podstawowa zawartość każdego pudełka, bo całość prezentuje się fajnie i ciekawie i nawet świątecznie dzięki aromatycznemu mydłu i olejkom eterycznym. Ale ... to nie jest standardowe wypełnienie pudełka i w tym sęk.
To co dostają wszyscy zebrałam na zdjęciu poniżej, ale i tak nie do końca, bo mam tutaj 2 kosmetyki wymienne zamiast jednego nie mam za to innego, który jest na karcie produktów.Standardowo w pudełku znalazł się:
- żel punktowy do cery trądzikowej Mediqskin, który mi się nie przyda. Co prawda co jakiś czas coś się pojawi na twarzy, ale są to pojedyncze przypadki, które nie przeszkadzają mi szczególnie szczególnie, że szybko znikają. /cena: 50,00 zł/
- mgiełka Delia, którą miałam już okazję przetestować i nawet mam jeszcze odłożoną. Jeśli macie to pudełko a nie jesteście przekonane do tej mgiełki, to nie skreślajcie, bo okazała się fajna. Jej recenzję przeczytacie w tym wpisie. /cena: 8,50 zł/
- znowu cień Delia, tym razem w beżowo-różowym kolorze. Odłożyłam go bo raz - nie jest to mój kolor, dwa - nie lubię pojedynczych cieni. Wolałabym już maseczkę w saszetce, za którymi też nie przepadam, ale zużywam jak mam. /cena: 8,90 zł/
Powinnam mieć jeszcze właśnie czarną maseczkę w saszetce (sic! :D) One & Only, ale nie zawieruszyła się między papierem i ulotkami. Karty produktowej też dla mnie brakło, na prośbę dostałam w wersji elektronicznej.
Ostatnie dwa kosmetyki to produkty wymienne - jako Ambasadorka dostałam dwa zamiast jednego. W pudełku mogła się więc znaleźć maseczka Dermaglin, pasta do zębów Blanx (nigdy nie miałam a kusi od kilkunastu lat, wiec bardzo mnie cieszy), ampułka z kwasem hialuronowym Dr. Grandel, szampon Kerasys z linii Clinic Care Repairing lub baza rozświetlająca Joko, która już kiedyś była (miała wtedy bardzo krótki termin ważności, jeśli ją macie w tym pudełku to sprawdźcie).
Tym razem rozpiętość cenowa tych produktów jest nieco mniejsza niż dotychczas - najtańszy kosmetyk kosztuje 6,99 a najdroższy 25,00 zł, ale mimo to lepiej dostać coś co dłużej posłuży niż maseczkę w saszetce szczególnie, że cena pudełka jest taka sama dla wszystkich.
Dostając pudełko z taką podstawową zawartością - żel, mgiełka, cień i np. maseczka
Dermaglin (przypominam, ze na zdjęciu są dwa wymienne kosmetyki zamiast jednego)
czułabym ogromny niedosyt.
Mydła i olejki eteryczne (pamiętajcie, ze to nie to samo co zapachowe!) to cztery produkty z listy VIP, czyli dla osób, dla których to pudełko było szóstym w ramach jednej subskrypcji, lub które miały subskrypcję roczną. Przy czym osoby te znalazły tylko jedną rzecz.
Oprócz mydła marsylskiego, Allvernum (zapach prawdziwie zimowo-świąteczny, ale skład typowego "drogeryjnego" mydła :( jest tyle cudownych manufaktur, które mogłyby dorzucić swoje cudne mydła ...), olejku eterycznego lawendowego (Natura Receptura - nie miałam jeszcze nic tej marki) i miętowego (Vera Nord - też nie znam) w pudełku mógł się znaleźć cień brokatowy Mystik, krem One Ingredient (opisany jako travel size, ale w saszetce, więc raczej mało wygodny w podróży).
Trafiła mi się fajna czwórka - mydła uwielbiam (ten z Allverde nie podoba mi się składowo - jeśli chodzi o mydła to jestem restrykcyjna), olejki eteryczne także, więc ten dobór jest dla mnie idealny.
Jeśli dla kogoś grudniowe pudełko było drugim pudełkiem, to znalazł w nim 2 produkty Premium - plasterki na nos Selfie Project, oraz tonik lub mleczko Vis Plantis Element.
A to coś extra dla Ambasadorek - szampon Kerasys (dostałam wersję do włosów przetłuszczających się, ale na etykiecie jest mowa o nawilżeniu, więc mimo to go wypróbuję) i próbkę kremu Dr. Grandel.
Na stronie Shiny Box można jeszcze zamówić styczniowe pudełko oraz pudełka wyprzedażowe. Hasło styczniowego to Time to Shine, więc znowu czuję się zaintrygowana.
Ciekawa jestem mydła marsylskiego 🙂
OdpowiedzUsuń¡Hello!
OdpowiedzUsuńBeautiful photos. Great post.
I'm your new follower. Follow for follow?
Aprovecha La Vida Cada Día
¡Kiss!
Jak ja nie lubię tych pudełek,nigdy żadne w 100% mi się nie podobało...
OdpowiedzUsuńMam takie samo odczucie
Usuńznam sporo tych produktów
OdpowiedzUsuńNawet fajna ta zawartość, ale nie kusi mnie żeby zakupić to pudełko :-)
OdpowiedzUsuństandardowa wersja jest bardzo uboga, dla Ambasadorek w miarę spoko, ale ze świętami to nie ma nic wspólnego :P
OdpowiedzUsuń