Od kilku lat nie mogę obejść się bez naturalnych mydeł, a najbardziej tych z polskich manufaktur. Już spory czas temu przestałam nadążać za nowymi manufakturami, wręcz wyrastają niczym przysłowiowe grzyby po deszczu a ja najchętniej poznałabym dosłownie wszystkie. Naturalnych mydeł używam głównie do mycia twarzy - albo rano, albo wieczorem po zmyciu makijażu mleczkiem, olejem lub płynem micelarnym, zamiast żelu. W lecie uwielbiam myć nimi całe ciało - żaden żel nie daje mi takiego uczucia świeżości i czystości jak po dobrym mydle.
Wiele osób obawia się mydła, wysuszenia skóry po nim, ale uwierzcie - na zasadzie prób i błędów znajdziecie takie mydło, po którym nie będziecie od razu czuli konieczności nałożenia kremu lub balsamu. Mydła tworzone są z różnych olejów, z różnymi dodatkowymi składnikami, warto poszukać i trafić na to idealne dla siebie.
Przy okazji chcę Was przestrzec przed pseudonaturalnymi mydłami, jak np.
Biały Jeleń, Secret Soap Store, L'Occitane i całą masą innych, które tak pięknie przecież wyglądają.
Kluczem jest SKŁAD! Umówmy się, widząc mydło za 1-2 zł nie przyjdzie nam nawet przez głowę, że mogą być naturalne, ale po cenie powiedzmy powyżej 10 zł już możemy spodziewać się czegoś lepszego. No niekoniecznie tak jest, niestety. Pamiętam, że kiedyś w Wispolu kusiły mnie pięknie zapakowane mydła (pojedyncze i w pudełkach idealnych na prezent) o jeszcze piękniejszych zapachach - jedno spojrzenie na skład i ... już nie patrzę w ich stronę.
Krótko rzecz ujmując - naturalne mydło składa się z olejów roślinnych, ekstraktów, olejków eterycznych, nie ma w nim za to tłuszczu zwierzęcego, Tetrasodium EDTA,
Tetrasodium Etidronate, PPG-5 Ceteth-20 (lub innych glikoli), syntetycznego zapachu pod hasłem parfum i barwników.