16.3.18
Stara Mydlarnia - żele po prysznic, balsam, płyn dwufazoy, peeling do twarzy i mgiełka do ciała || Przegląd kosmetyków
Doskonale pamiętam, gdy kilkanaście lat temu wchodząc do Natury od razu kierowałam się do półek z kosmetykami marki Stara Mydlarnia. Eleganckie a zarazem kolorowe opakowania i cudowne zapachy przyciągały, ale stan portfela za bardzo nie pozwalał na zakupy, poza tym nie byłam wówczas do szaleństw zakupowych. Kosmetyki Starej Mydlarni były dla mnie czymś nieosiągalnym, wręcz marzeniem.
Pierwszym kosmetykiem tej marki, który kupiłam był olejek do masażu o zapachu czekolady i pomarańczy - był cudowny. Z kolei ok 2 lata temu kupiłam mężowi w prezencie dwufazowe olejki do kąpieli o zapachu pomarańczy i o zapachu truskawki - tak apetycznych zapachów dawno nie spotkałam w kosmetykach.
Zobaczcie, co obecnie mam z oferty tej marki i czy są to kosmetyki warte polecenia.
Od razu zaznaczę, że nie wszystkie kosmetyki tej marki mają idealne składy - jedne są lepsze (np. balsamy i masła do ciała są bez parafiny), inne gorsze (np. żele pod prysznic mają silne detergenty - kosmetyki z linii Eco Receptura szczycą się m.in. brakiem SLS, ale co z tego skoro w żelach zamiast niego jest równie mocny detergent Ammonium Lauryl Sulfate), ale upraszczając temat i nie wdając się w szczegóły i tak są lepsze niż składy typowo drogeryjnych produktów.
Niedawno zużyłam do końca dwa kosmetyki do twarzy z linii EcoReceptura - aloesową dwufazową wodę micelarną i mikrodermabrazję z witaminą C.
Dwufazowa woda micelarna wydała mi się dziwadełkiem - nie spotkałam się wcześniej z połączeniem wody micelarnej z dwufazową formułą i podeszłam do tego z przymrużeniem oka. Szybko jednak dostrzegłam, że "coś jest na rzeczy", bo konsystencja jest lekka, mało tłusta i rzeczywiście bliżej jej do wody niż do płynu dwufazowego. Ze zmyciem mocnego makijażu oczu radzi sobie naprawdę dobrze, nie rozmazuje tuszu, nie powoduje pieczenia ani łzawienia. Podkład, puder i inne upiększacze zmywa równie skutecznie nie oblepiając skóry i nie zostawiając tłustej, nieprzyjemnej warstwy.
Wokół serii z witaminą C chodziłam bardzo długo, ostatecznie skusiły mnie promocyjne ceny. Uwielbiam peelingi z korundem, więc bez wahania włożyłam do koszyka mikrodermabrazję bazującą właśnie na korundzie. Jest to mocny, ale nie bardzo mocny peeling, z mnóstwem drobinek korundu i o przyjemnej kremowej konsystencji. Teoretycznie powinien spisać u mnie idealnie, wszak jestem fanką zdecydowanego ścierania i korundu, jednak o ile zaczerwienienie skóry po użyciu peelingu jest wytłumaczalne, tak ściągnięcie i wysuszenie skóry jest dla mnie bardzo niekomfortowe. Przez to nie mam odczucia idealnie gładkiej i miękkej skóry. Po kilku próbach stosowania na twarz zużyłam do peelingowania ciała.
Zastrzeżenie mam też do zapachu - po cytrusowej etykiecie spodziewałam się przyjemnego, kwaskowatego zapachu cytryny (w zasadzie to nie wiem skąd mi się takie przekonanie wzięło), a okazał się być słodkawym zapachem typu "guma mamba".
Mam też i EcoRecepturę do ciała z linii Argan, z olejem arganowym, w ładnych, stylizowanych opakowaniach, które aż proszą się, aby były były szklane.
Do żelu do mycia rąk i ciała (może też być do twarzy) podeszłam nieco nieufnie,z tego powodu, iż przepadam za kosmetykami "do wszystkiego". Skóra ciała, twarzy i rąk ma jednak różne wymagania a i ja sama wolę używać kosmetyków z ukierunkowanym przeznaczeniem.
Najczęściej żelu używam pod prysznicem - tak najlepiej się u mnie sprawdza. Jest gęsty i śliski, co czuć od razu po wyciśnięciu go na dłoń i w trakcie rozprowadzania po skórze. W ogóle się nie pieni a mimo to nie mam wrażenia nieumytej skóry. Po kąpieli skóra jest odświeżona, nie ściągnięta i pachnąca. No właśnie, zapach! Dla mnie jest obłędny, ale z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Rzadko kiedy podobają mi się perfumeryjne zapachy, a jednak ten mnie uwiódł. Zapach kojarzy mi się z perfumami unisex, choć bardziej w kierunku męskich, ponieważ wyczuwam w nim nuty wody kolońskiej. Jednocześnie jest rześki i elegancki, otulający. Ma coś w sobie. Balsam z tej samej linii pachnie subtelniej.
Kilka razy użyłam go do mycia rąk, ale przyznam, że szkoda mi go "tylko" do rąk. Za to do mycia twarzy nie do końca zdaje u mnie egzamin bo mam odczucie niedokładnie umytej twarzy po całym dniu w makijażu.
Balsam także jest wart uwagi, bo mimo lżejszej konsystencji niż się spodziewałam (absolutnie nie jest rzadki, nie mylcie tego z lekkością) bardzo dobrze nawilża skórę i przynosi jej ulgę. Rozsmarowuje się tworząc białą warstwę, za czym nie przepadam szczególnie, że chwilę trwa zanim się jej pozbędziemy. Gdy już zniknie jest świetnie - na skórze czuję delikatną, satynową warstewkę, która się nie klei. Dla bardzo wysuszonej skóry może być jednak za słaby. Moja skóra od jakiegoś czasu jest w bardzo dobrej kondycji (gdy tylko pomyślę jak kiedyś była wysuszona na wiór, dosłownie, to aż mam ciarki) i balsam ze Starej Mydlarni jest wystarczający.
Niedawno zużyłam do końca dwa kosmetyki do twarzy z linii EcoReceptura - aloesową dwufazową wodę micelarną i mikrodermabrazję z witaminą C.
Dwufazowa woda micelarna wydała mi się dziwadełkiem - nie spotkałam się wcześniej z połączeniem wody micelarnej z dwufazową formułą i podeszłam do tego z przymrużeniem oka. Szybko jednak dostrzegłam, że "coś jest na rzeczy", bo konsystencja jest lekka, mało tłusta i rzeczywiście bliżej jej do wody niż do płynu dwufazowego. Ze zmyciem mocnego makijażu oczu radzi sobie naprawdę dobrze, nie rozmazuje tuszu, nie powoduje pieczenia ani łzawienia. Podkład, puder i inne upiększacze zmywa równie skutecznie nie oblepiając skóry i nie zostawiając tłustej, nieprzyjemnej warstwy.
Wokół serii z witaminą C chodziłam bardzo długo, ostatecznie skusiły mnie promocyjne ceny. Uwielbiam peelingi z korundem, więc bez wahania włożyłam do koszyka mikrodermabrazję bazującą właśnie na korundzie. Jest to mocny, ale nie bardzo mocny peeling, z mnóstwem drobinek korundu i o przyjemnej kremowej konsystencji. Teoretycznie powinien spisać u mnie idealnie, wszak jestem fanką zdecydowanego ścierania i korundu, jednak o ile zaczerwienienie skóry po użyciu peelingu jest wytłumaczalne, tak ściągnięcie i wysuszenie skóry jest dla mnie bardzo niekomfortowe. Przez to nie mam odczucia idealnie gładkiej i miękkej skóry. Po kilku próbach stosowania na twarz zużyłam do peelingowania ciała.
Zastrzeżenie mam też do zapachu - po cytrusowej etykiecie spodziewałam się przyjemnego, kwaskowatego zapachu cytryny (w zasadzie to nie wiem skąd mi się takie przekonanie wzięło), a okazał się być słodkawym zapachem typu "guma mamba".
Skład: Aqua, Alumina (Korund), Caprylic/Capric Triglyceride (pochodna oleju palmowego), Glycerin, Cetearyl Alcohol, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate*, Glyceryl Stearate*, Victis Vinifera (Grape) Seed Oil (olej z pestek winogron), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter (Masło shea), Allantoin (Alantoina), Phenoxyethanol, Rthylhexylglycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice (sok z aloesu), Panthenol (Wit. B5), Parfum, Tocopheryl Acetate (Wit. E), Magnesium Ascorbyl Phosphate (Wit. C), Limonene, Hexyl Cinnamal.
Mam też i EcoRecepturę do ciała z linii Argan, z olejem arganowym, w ładnych, stylizowanych opakowaniach, które aż proszą się, aby były były szklane.
Do żelu do mycia rąk i ciała (może też być do twarzy) podeszłam nieco nieufnie,z tego powodu, iż przepadam za kosmetykami "do wszystkiego". Skóra ciała, twarzy i rąk ma jednak różne wymagania a i ja sama wolę używać kosmetyków z ukierunkowanym przeznaczeniem.
Najczęściej żelu używam pod prysznicem - tak najlepiej się u mnie sprawdza. Jest gęsty i śliski, co czuć od razu po wyciśnięciu go na dłoń i w trakcie rozprowadzania po skórze. W ogóle się nie pieni a mimo to nie mam wrażenia nieumytej skóry. Po kąpieli skóra jest odświeżona, nie ściągnięta i pachnąca. No właśnie, zapach! Dla mnie jest obłędny, ale z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Rzadko kiedy podobają mi się perfumeryjne zapachy, a jednak ten mnie uwiódł. Zapach kojarzy mi się z perfumami unisex, choć bardziej w kierunku męskich, ponieważ wyczuwam w nim nuty wody kolońskiej. Jednocześnie jest rześki i elegancki, otulający. Ma coś w sobie. Balsam z tej samej linii pachnie subtelniej.
Kilka razy użyłam go do mycia rąk, ale przyznam, że szkoda mi go "tylko" do rąk. Za to do mycia twarzy nie do końca zdaje u mnie egzamin bo mam odczucie niedokładnie umytej twarzy po całym dniu w makijażu.
Skład: Aqua, Coco Glucoside, Disodium Laureth Sulfosuccinate, Coco Betaine, Glycerin, Glycereth-2 cocoate, Xanthan gum, Argan Oil Glycereth 8 esters, Panthenol, Parfum, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Citric Acid, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Benzyl Salicylate.
Balsam także jest wart uwagi, bo mimo lżejszej konsystencji niż się spodziewałam (absolutnie nie jest rzadki, nie mylcie tego z lekkością) bardzo dobrze nawilża skórę i przynosi jej ulgę. Rozsmarowuje się tworząc białą warstwę, za czym nie przepadam szczególnie, że chwilę trwa zanim się jej pozbędziemy. Gdy już zniknie jest świetnie - na skórze czuję delikatną, satynową warstewkę, która się nie klei. Dla bardzo wysuszonej skóry może być jednak za słaby. Moja skóra od jakiegoś czasu jest w bardzo dobrej kondycji (gdy tylko pomyślę jak kiedyś była wysuszona na wiór, dosłownie, to aż mam ciarki) i balsam ze Starej Mydlarni jest wystarczający.
Skład: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cete- aryl Alcohol, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Glyceryl Stearate, Propylene Glycol, Centella Asiatica Extract, Equisetum Arvense Extract, Paullinia Cupana Seed Extract, Caffeine, Carnitine, Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Isopropyl Palmitate, Phenoxyethanol, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit (masło shea), Cocos Nucifera (Coconut) Oil (olej kokosowy), Tocopheryl Acetate (wit. E), Panthenol (wit. B5), Parfum, Hydrolyzed Silk (jedwab), Benzoic Acid, Benzyl Alco- hol, Ethylhexylglycerin, Imidazolidinyl Urea, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Limo- nene, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Hydroxycitronellal.Zawsze najbardziej podobały mi się kosmetyki Starej Mydlarni w szklanych opakowaniach - idealne na prezent! Z tej właśnie serii mam żel o zapachu drzewa sandałowego i tytoniu, ale używam go jako płyn do kąpieli, głównie ze względu na opakakowanie, które jak na stosowanie pod prysznicem nie jest zbyt wygodne. Zapach ... Nie obawiajcie się, że śmierdzi papierosami :D To to fenomenalne cudo! Otulający, ciepły, przyjemnie męski i relaksujący - idealny na wieczorne spa. Całe szczęście zapach nie znika w trakcie kąpieli i pozwala się nim cieszyć także po wyjściu z wanny. Jeśli mam szczególną potrzebę chwili błogości to sięgam po tę buteleczkę. Co prawda po kąpieli nie mogę zapomnieć o balsamie, bo niestety żel trochę wysusza mi skórę, ale nie ma tragedii.
Długo byłam zaintrygowana mgiełkami Starej Mydlarni. Dostępne są w czterech wersjach zapachowych, moja to Extravaganza o nutach irysa, fiołka, aksamitki, jaśminu z nutami truskawki, mandarynki oraz drzewem sandałowym, pieprzem i ambrą. Jeśli lubicie słodkawe zapachy to będzie to coś dla Was, ja jednak częściej wybieram ciepłe i otulające - zapach drzewa sandałowego i tytoniu jak w żelu o którym pisałam wcześniej byłby dla mnie idealny. Mgiełka nie grzeszy trwałością, więc dobrze jest mieć ją w torebce, aby odświeżyć zapach.
Mgiełkę dałam mojej nastoletniej siostrzenicy, która z jednej strony uwielbia luzacki styl z koszulą flanelową w roli głównej i wygłupiać się w pobliskim parku z koleżankami i kolegami na deskorolce (BTW podobno wraca moda na plastikowe fiszki, które były popularne w latach 70 i 80, heh, jestem za młoda aby je pamiętać; ); jeśli Was ciekawi ten temat to zerknijcie na: https://deskshop.pl/sprzet-na-lad/fishki) a z drugiej powoli zaczyna dostrzegać w sobie kobietę i z mgiełki bardzo się ucieszyła.
Starą mydlarnie kojarzę, ale ogólnie kosmetyki są mi nie znane. No właśnie jestem ciekawa jak pachnie ten żel o zapachu drzewa sandałowego i tytoniu :)
OdpowiedzUsuńNie stosowałam tych kosmetyków, ale nieraz je oglądałam w Naturze. Każdy może znaleźć coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńpodobaja mi sie te ciemne butelki wiec chyba sie skusze jak znajde :)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale zawsze mnie kusiły jak odwiedzałam Starą Mydlarnię ;)
OdpowiedzUsuńCzemu ja jeszcze nie miałam nic od Starej Mydlarni? Nie wiem :D Nadrobię :D
OdpowiedzUsuńDwufazowa woda micelarna może być fajna,obecnie tego typu produkt mam z Perfecty i uwielbiam :)
otworzyli u mnie ten sklep, więc na pewno zajrzę zobaczyć te produkty ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :))
woman-with-class.blogspot.com
oj tak te kosmetyki w szklanych opakowaniach nieraz służyły mi za prezenty :) ale dawno nic tej marki u mnie nie gościło :)
OdpowiedzUsuńDlaczego ja jeszcze nic od nich nie miałam? :D
OdpowiedzUsuńChętnie coś kupię tej marki, już dawno sobie ostrzę na nie zęby ;)
OdpowiedzUsuńfantastyczne kosmetyki, narobiłaś mi wielkiej ochoty na zakupy produktów Starej mydlarni, na pewno skuszę się na żel o zapachu drzewa sandałowego i tytoniu, uwielbiam męskie zapachy
OdpowiedzUsuńCzy to są kosmetyki, które wykupiłaś ze strony Szafy? Co wchodzę na Twój IG to widzę duże kosmetyczne zakupy :P
OdpowiedzUsuńNieeee, na Lawendowej szafie nie ma Starej Mydlarni ;)
UsuńKiedyś coś miałam, ale to było tak dawno temu, że chętnie sobie coś sprawię dla przypomnienia.
OdpowiedzUsuńZnam tę markę, ale chyba nie używałam niczego od nich. Wiem jednak, że stoiska i paczuszki robią piękne. Szkoda tylko, że składy takie sobie.
OdpowiedzUsuń