Wyrzuciłam wczoraj kolejną porcję pustych opakowań robiąc tym samym miejsce na kosmetyki, które już zaczęłam wykańczać w listopadzie. Regularność i wyrobienie sobie pielęgnacyjnych nawyków przynosi zauważalne efekty, więc znowu będziecie mieli co oglądać. Z zakupami niestety popłynęłam - jak mówi mądre przysłowie "jedna jaskółka wiosny nie czyni" i po wrześniowej ascezie nic nie zostało. Czekam jeszcze na dwie zaległe paczki i pokażę co mnie tak skusiło (kto mnie obserwuje na Insta ten już wie :D).
Kiedyś pisałam, że im bliżej do 20 zużytych kosmetyków tym lepiej, a jeśli jest więcej, to już w ogóle istna rozpusta. W październiku było ich 19, więc poszło mi całkiem nieźle.
Kiedyś pisałam, że im bliżej do 20 zużytych kosmetyków tym lepiej, a jeśli jest więcej, to już w ogóle istna rozpusta. W październiku było ich 19, więc poszło mi całkiem nieźle.
- Uwielbiam zapach bzu (właściwie lilaka), więc nie mogło być inaczej - płyn z Avonu French Lilac musiał się u mnie znaleźć. Niestety zapach nie do końca mi odpowiadał. Niby wyczuwalny był bez, ale odnosiłam wrażenie, że jest mało bzowy.
- Płyn do kąpieli Kneipp Na dobranoc to jeden z moich kąpielowych ulubieńców. Zużyłam już dwie lub trzy butelki. Początkowo obawiałam się, że aromat lawendy będzie zbyt duszący, ale jest zaskakująco świeży, a wanilia dodaje mu głębi. Barwi wodę na fioletowo :D
- Nie polubiłam się z żelami Born To Bio. Z bólem zużyłam wersję shea, a mam jeszcze różany. Słabo pachnie, wręcz nijako. Słabo się pieni. Nie przekonał mnie do siebie.
- Drugi naturalny żel jaki udało mi się wykończyć to żurawinowo jabłkowy z Zielonego Laboratorium. Ten także mnie nie zachwycił. Był lekko glutowaty, zapach miał dziwny (ni to żurawina, ni jabłko), wysuszał mi skórę. Co z tego, że skład jest naturalny ... Według mnie nie jest warty tyle ile kosztuje (38 zł).
- Płyn do higieny intymnej Biolaven bardzo miło mnie zaskoczył. Z płynów Vianek nie byłam w pełni zadowolona (choć nawilżający okazał się dla mnie lepszy niż kojący), więc po Biolaven nie spodziewałam się nic więcej. Z tej trójki to właśnie Biolaven okazał się dla mnie najlepszy. Dawał mi odpowiednią świeżość, nie powodował podrażnień ani dyskomfortu.
- Szampon odżywczy Vianek okazał się dla mnie istnym dziwakiem. Zupełnie nie podobało mi się to, jak się zachowywał w trakcie mycia - nie zmiękczał włosów przez co nie mogłam wbić między nie palców aby je umyć i wypłukać. Prawie w ogóle się nie pienił. A pod koniec opakowania? szampon jak nie ten. Pienił się bardzo dobrze i zmiękczał włosy ułatwiają mycie i płukanie. Najprawdopodobniej moim błędem było nie wstrząśnięcie butelką przed użyciem, przez co składniki odpowiedzialne za pienienie osiadły na dnie.
- Cała seria L'Oreal Professionnel Pro Fiber Re-Create okazała się rewelacyjna dla moich włosów. Odżywkę zużyłam wcześniej, szampon "poszedł" teraz (czy u Was też odżywki szybciej się kończą?). Przeczytajcie cały wpis na temat tej linii: L'Oreal Professionnel Pro Fiber Re-Create - szampon, odżywka i serum w sprayu || W końcu coś do moich problematycznych włosów
- Balsam S.O.S marki Natura Care (nie równoważcie nazwy z naturalnością - to marka dostępna w drogeriach Natura a z naturalnym składem nie ma nic wspólnego) był jednym z dwóch, które mi najlepiej służyły (dostępne są cztery warianty). Bardzo dobrze nawilżał, delikatnie pachniał, nie kleił się. Lubiłam go, ale jednak wolę coś z lepszym składem, choć i tak plus za więcej masła shea niż parafiny.
- Krem do biustu Soraya chyba nic nie pomógł na mój biust. Skóra była lepiej nawilżona, to na pewno, ale raczej nic poza tym. Zbędny zakup.
- Cudowny ujędrniający olejek do ciała marki Vianek o równie cudownym aromacie, w którym wyczuwalne są cynamonowe nuty. Lubiłam nakładać go na całe ciało, a także wlewać do kąpieli. Planuję napisać o nim i dwóch innych olejkach tej marki, tylko weny brak.
- Marka Naturalis, ale wbrew nazwie z naturą nieco na bakier. Tonik wiesiołkowy nie był zły, dobrze się sprawdzał i jako tonik i do rozrabiania glinek. Nie podrażniał, nie ściągał.
- Bioamare to jedna z trzech marek jednego producenta, pozostałe to Nacomi i Biolove (z Kontigo), dostępna jest w Tesco a teraz wchodzi do drogerii Natura. Peeling do twarzy z masłem kakaowym nie sprawdził się u mnie tak dobrze jak borówkowy Nacomi. Podrażniał mi twarz, powodował lekkie zaczerwienienie. W tubce rozwarstwiał się szybciej niż borówkowy Nacomi (ten dopiero pod sam koniec). pachniał przyjemnie, ciasteczkowo, wyczuwałam delikatne korzenne nuty.
- Polubiłam się z naturalną pastą do zębów Sylveco mimo początkowej niechęci do jej niezbyt ładnego koloru. Robiła co ma robić pasta do zębów - myła, odświeżała, więc nie mam zastrzeżeń, za to mam kolejną tubkę.
- Krem na dzień z Avonu Anew E-defence miałam już drugi raz. Nocna wersja zupełnie się u mnie nie sprawdziła - w trakcie aplikacji piekły mnie oczy, jakby unosiły się jakieś "opary" ;) Ten na dzień był lekki, ale dobrze nawilżał, bez napinania skóry twarzy. Nie kupię go już, bo wolę kosmetyki z lepszymi składami.
- Cała seria Delii do pielęgnacji stóp Good Food jest rewelacyjna, a w szczególności pianka, która lada moment mi się skończy. Peeling był fajny, ale jednak pozostanę przy pumeksach i tarkach - są bardziej skuteczne od peelingów.
- Miętowe mydło z Mydło Stacji szczerze pokochałam. Dawało ukojenie i ochłodzenie w upalne letnie dni. Teraz jest już coraz chłodniej, więc nastała najwyższa pora na wykończenie tego mydła. Na pewno do niego wrócę.
- Peeling do rak marki Evo Nails znalazłam w przesyłce z lakierami hybrydowymi tej marki. Należy do tych delikatniejszych peelingów, ale był całkiem przyjemny.
- Tusze do rzęs to jedyna kategoria z kolorówki, która zużywam regularnie i dosyć szybko. Wcześniej nie miałam tuszu Maybelline Collosal Volum' Express Smoky Eyes chociaż dużo o nim czyta lam. Skusiła mnie któraś z edycji promocji w Rossmannie. Dawał wyraźny, zauważalny efekt, ale mojego ulubieńca z L'Oreal So Couture nie przebił.
- Woda toaletowa Celebre Ice z Avonu była już kiedyś w ofercie, kilkanaście lat temu. Pojawiła się wtedy w którymś z letnich katalogów. Zamówiłam i nie mogłam się przekonać, bo nie lubiłam wtedy tego typu zapachów, a już jako zapach letni nie wchodziła w ogóle w rachubę. Po wielu latach przerwy pojawiła się ponownie, tym razem w katalogach świątecznych - na zimową porę są zdecydowanie odpowiednie. No i gust też mi się zmienił, bo używałam tego zapachu z dużą przyjemnością.
Kiedyś namiętnie używałam mascar od Maybelline :) są naprawdę dobre!!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe denko. Biolaven i Vianek też lubię, ale szamponu nie kupię jak jest dziwny. Kusi mnie też Kneipp i mydełko :)
OdpowiedzUsuńznam tylko klasyczny zapach Celebre . jak dobrze pójdzie to dziś zrobię porządek w swoich kosmetykach. nie jest tak źle z zapasami, znacznie gorzej jest z moimi ubraniami, które chomikuję i nic mi się już nie mieści
OdpowiedzUsuńChciała bym mieć takie zużycie, jak coś się kończy to nieraz odstawiam w kąt i biorę nowy produkt a tamten stoi i czeka, aż po niego wrócę lub wyrzucę :)
OdpowiedzUsuńJa niestety żel z Biolaven źle wspominam, u mnie wywoływał podrażnienie :/
OdpowiedzUsuńSpore denko, ale mało co znam z tych produktów :) u mnie peeling z Delii jest jeszcze na raz i też się lada chwila skończy.
OdpowiedzUsuńbardzo ładne denko u mnie tez sie sporo zawsze zbiera niestety nie znam zadnego z twoich kosmetykow
OdpowiedzUsuńU mnie wersja nocna kremu z Avon się super sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńale sobie nazużywałaś :)
OdpowiedzUsuń_____________
♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥
Miałam kiedyś żel Born to Bio brzoskwiniowy,niestety śmierdział jak stare brzoskwinie z piwnicy :P Szkoda bo opakowania takie kuszące...na płyn intymny Biolaven się skuszę,za kilka miesięcy jednak,bo mam zapasy,ale kupię i będzie czekał :) A jeszcze co do mydełka miętowego,ja mam takie od 4 Szpaków,lada dzień pójdzie do łazienki bo pozostałe 3 zużyłam prawie,jeśli będzie takie fajne jak pozostałe to wow :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam płyn Kneipp. Ma śliczny zapach :)
OdpowiedzUsuńNic nie przebije so'couture :D
OdpowiedzUsuńSuper kosmetyki!
OdpowiedzUsuńPłyn na dobranoc z kneipp mnie zaciekawił, przydał by mi się taki umilacz :D
OdpowiedzUsuńKosmetyki idą u Ciebie jak woda. :P Lubię te żółte maskary Maybelline.
OdpowiedzUsuńPolubiłam się z szamponami marki Vianek :)
OdpowiedzUsuńSporo tego :)
OdpowiedzUsuń(Uff już działa) No 19 to całkiem nieźle! Dobrze, że jest rotacja między zakupami a zużyciami :D Ale zadziwiająco mało miałam z Twoich zużyć :)
OdpowiedzUsuńDuże ciekawe denko, nic nie miałam, ale kuszą mnie Kneipp i wtedy mi trochę żal, że nie mam wanny ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych produktów :) Bardzo lubię serię Biolaven, więc chyba skuszę się na ten płyn :)
OdpowiedzUsuńAle pokaźne denko :) ja mam zawsze problem żeby takie nazbierać bo w międzyczasie brakuje mi cierpliwości do gromadzenia :)
OdpowiedzUsuńKamila, którą naturalną pastę do zębów najbardziej polecasz? Ostatnio sama eksperymentuję z własną pastą, ale niestety kiedy głównym składnikiem jest olej kokosowy, po chwili mycia zębów wszystko wylewa się z buzi :)
OdpowiedzUsuń