Chyba żadne z tegorocznych pudełek Shiny Box nie wywołało tyle emocji co sierpniowe The Beauty Jungle. O ile są one pozytywne i radosne to nic tylko się cieszyć, ale co w przypadku, gdy jest zupełnie na odwrót? Na Instagramie i blogach przeważają bowiem rozczarowanie i narzekanie. Czy według mnie mają rację bytu, czy może są bezpodstawne?
Pojedyncze pudełko The Beauty Jungle jest już niedostępne, ale nadal możecie zamówić je w promocyjnym zestawie Beauty Essentials z kolejnym, wrześniowym Beauty School w cenie 79 zł (już z dostawą; cena pojedynczego to 49 zł).
Sierpniowa edycja Shiny Box skrywa sześć pełnowymiarowych kosmetyków, z których dwa to saszetki, jedną miniaturę i voucher. Ambasadorki otrzymały dwa dodatkowe produkty.
Z zawartości tego pudełka najbardziej oberwało się farbie do włosów. Że niby " to nieporozumienie", "nie pasuje do boksa kosmetycznego", "zły pomysł". A ja pytam: dlaczego? A bo ktoś nie farbuje włosów, albo farbą innej firmy, to znowu kolor nie ten. Analogiczne komentarze mogą być w zasadzie do każdego kosmetyku - do kremu, szamponu, cienia i całej masy innych - ktoś w ogóle nie używa, ktoś wybiera inną firmę lub inny rodzaj/kolor/zapach itp. Nie ma uniwersalnego kosmetyku, bo nawet obecność żelu od prysznic nie każdego zadowoli - ktoś woli inny zapach, inną konsystencję, a ktoś inny myje się mydłem, więc nie potrzebuje. We wcześniejszych pudełkach były i lepsze i gorsze kosmetyki (dla mnie również), ale serio, teraz obserwuję jakiś zmasowany atak na Bogu ducha winną farbę.
Wiele osób narzeka na zły kolor farby a przecież na stronie SB była dostępna ankieta dotycząca koloru farby, o czym informowali na swoim fanpage.
Być może powinni to inaczej rozwiązać, informować mailowo, bo na FB łatwo przegapić informacje. Już kilka lat temu skończyły się czasy, gdy widziało się każdy wpis z polubionej strony czy znajomego. Jeśli nie "lajkujesz" ani nie komentujesz wpisów to dla Facebooka oznacza, ze tak naprawdę treści strony/znajomego Cie nie interesuje i nie pokazuje wpisów, lub tylko te najbardziej popularne. Od jakiegoś czasu to samo jest na Instagramie, co nikogo nie dziwi, skoro Insta zostało kupione przez FB.
Świetny pomysł z tą ankietą, tylko na dobrą sprawę taka ankieta powinna być także w przypadku dobrania odpowiedniego szamponu czy odżywki do włosów, kremu do twarzy a nawet koloru lakieru do paznokci ;)
Wiele osób narzeka na zły kolor farby a przecież na stronie SB była dostępna ankieta dotycząca koloru farby, o czym informowali na swoim fanpage.
Być może powinni to inaczej rozwiązać, informować mailowo, bo na FB łatwo przegapić informacje. Już kilka lat temu skończyły się czasy, gdy widziało się każdy wpis z polubionej strony czy znajomego. Jeśli nie "lajkujesz" ani nie komentujesz wpisów to dla Facebooka oznacza, ze tak naprawdę treści strony/znajomego Cie nie interesuje i nie pokazuje wpisów, lub tylko te najbardziej popularne. Od jakiegoś czasu to samo jest na Instagramie, co nikogo nie dziwi, skoro Insta zostało kupione przez FB.
Świetny pomysł z tą ankietą, tylko na dobrą sprawę taka ankieta powinna być także w przypadku dobrania odpowiedniego szamponu czy odżywki do włosów, kremu do twarzy a nawet koloru lakieru do paznokci ;)
Mnie to właśnie farba najbardziej się podoba z tego pudełka. Dostałam kolor kasztanowy, a z reguły wybieram złociste średnie/ciemne brązy. Obawiałam się, że włosy wyjdą zbyt rude, ale na szczęście efekt mi się podoba. /cena farby: 9,50 zł/
Dla mnie większym zgrzytem jest to, że w pudełku znalazłam dwa balsamy do ciała - zarówno z AA jak i z Czterech Pór Roku, mimo, że można było trafić na inny kosmetyk tych marek: żel AA i krem do rąk CPR. Przyszło mi do głowy, że to może przez mój komentarz na facebooku pod czyjąś sugestią, że w pudełku znajdzie się żel pod prysznic. Napisałam coś w tylu, że oby nie, bo mam z tysiąc żeli. Ale przecież nie oznacza to, że i balsamów nie mam w nadmiarze ;)
/cena balsamu AA: 15,99 zł, cena emulsji do mycia: 10,99 zł, cena balsamu Cztery Pory Roku: 7,99 zł, cena kremu do rąk: 4,98 zł/
Marka Kueshi opanowała ostatnie edycje Shiny Boxa. Tym razem umieszczono w nim regenerującą emulsję do twarzy. Z chęcią wypróbuję. /cena: 76 zł / 50 ml, w pudełku jest wersja 30ml/
O ile większości głosów na temat farby nie podzielam, tak z opiniami na temat vouchera na trzymiesięczny dostęp do aplikacji z dopasowaną dietą się zgodzę. To on, a nie farba, nie pasuje do boksa kosmetycznego. Na to jeszcze można machnąć ręką, ale edycja sierpniowa była reklamowana jako pudełko o wartości ponad 400 zł. Robi wrażenie, jasne, tylko że wartość samego vouchera to 369 zł. Osoby skuszone tak bogatym pudełkiem mają prawo czuć się rozczarowane. Czy nie lepszy byłby voucher o tej wartości do jakiejś drogerii internetowej? To pytanie retoryczne, bo odpowiedź jest oczywista. Dla mnie taki voucher jest też o tyle nietrafiony, że nie jestem maniakiem aplikacji. Na co dzień używam jedynie Instagramu (i od czasu do czasu dwóch aplikacji z nim związanych), Messengera, Skrzynki mailowej i w razie promocji - aplikację Rossmann (kupując stacjonarnie produkty dla dzieci wolę wyciągnąć tradycyjna kartę Rossnę).
Nie przeczę, wiele osób na pewno z radością skorzysta (mnie samej by się przydało ;)) ale mimo wszystko - to nie zawartość na taki boks i nie jako produkt znacząco i nieco sztucznie zawyżający jego wartość.
Saszetkowe kosmetyki SheFoot i Efektima to już tradycja. Tym razem w pudełku znalazła się maska+peeling do stóp She Foot (już miałam ją w jakimś pudełku) i chusteczka brązująca do ciała Efektima. Przydadzą się. /cena maski+peeling 5,31 zł, cena chusteczki: 1,87 zł/
I teraz kolejny kontrowersyjny kosmetyk :D W pudełku znaleźć można było produkt niespodziankę. Znalazłam się w grupie tych nie-szczęśliwców, którzy już w momencie odpakowywania paczki mieli okazję poznać "zapach" serum dziegciowego do skóry głowy Vis Plantis, co więcej, "pachną" nim pozostałe kosmetyki z boksa mimo, że było zapakowane osobno. Miałam kiedyś mydło z tym składnikiem i po dwóch użyciach wylądowało w koszu, nawet mój mąż nie chciał używać (a jemu z reguły zapach jest obojętny). Staram się nie skreślać od razu kosmetyków za nieprzyjemny zapach, ale zapach dziegciu to jeden z tych, których naprawdę mimo chęci nie jestem w stanie znieść.
Ambasadorki Shiny Box dostały także produkt Donegal (trafiłam na pędzelek do brwi z serii Jungle) oraz metaliczny cień Constance Caroll - mój kolor to Nebula. Markę znam sprzed kilkunastu lat, gdy była dostępna w Naturze. Szkoda, że zniknęła.
I tak jeszcze na osłodę w pudełku znalazła się próbka kremu z witaminą C Mincer. Miałam już ją spodobała mi się zawartość.
Dla mnie większym zgrzytem jest to, że w pudełku znalazłam dwa balsamy do ciała - zarówno z AA jak i z Czterech Pór Roku, mimo, że można było trafić na inny kosmetyk tych marek: żel AA i krem do rąk CPR. Przyszło mi do głowy, że to może przez mój komentarz na facebooku pod czyjąś sugestią, że w pudełku znajdzie się żel pod prysznic. Napisałam coś w tylu, że oby nie, bo mam z tysiąc żeli. Ale przecież nie oznacza to, że i balsamów nie mam w nadmiarze ;)
/cena balsamu AA: 15,99 zł, cena emulsji do mycia: 10,99 zł, cena balsamu Cztery Pory Roku: 7,99 zł, cena kremu do rąk: 4,98 zł/
Marka Kueshi opanowała ostatnie edycje Shiny Boxa. Tym razem umieszczono w nim regenerującą emulsję do twarzy. Z chęcią wypróbuję. /cena: 76 zł / 50 ml, w pudełku jest wersja 30ml/
O ile większości głosów na temat farby nie podzielam, tak z opiniami na temat vouchera na trzymiesięczny dostęp do aplikacji z dopasowaną dietą się zgodzę. To on, a nie farba, nie pasuje do boksa kosmetycznego. Na to jeszcze można machnąć ręką, ale edycja sierpniowa była reklamowana jako pudełko o wartości ponad 400 zł. Robi wrażenie, jasne, tylko że wartość samego vouchera to 369 zł. Osoby skuszone tak bogatym pudełkiem mają prawo czuć się rozczarowane. Czy nie lepszy byłby voucher o tej wartości do jakiejś drogerii internetowej? To pytanie retoryczne, bo odpowiedź jest oczywista. Dla mnie taki voucher jest też o tyle nietrafiony, że nie jestem maniakiem aplikacji. Na co dzień używam jedynie Instagramu (i od czasu do czasu dwóch aplikacji z nim związanych), Messengera, Skrzynki mailowej i w razie promocji - aplikację Rossmann (kupując stacjonarnie produkty dla dzieci wolę wyciągnąć tradycyjna kartę Rossnę).
Nie przeczę, wiele osób na pewno z radością skorzysta (mnie samej by się przydało ;)) ale mimo wszystko - to nie zawartość na taki boks i nie jako produkt znacząco i nieco sztucznie zawyżający jego wartość.
Saszetkowe kosmetyki SheFoot i Efektima to już tradycja. Tym razem w pudełku znalazła się maska+peeling do stóp She Foot (już miałam ją w jakimś pudełku) i chusteczka brązująca do ciała Efektima. Przydadzą się. /cena maski+peeling 5,31 zł, cena chusteczki: 1,87 zł/
I teraz kolejny kontrowersyjny kosmetyk :D W pudełku znaleźć można było produkt niespodziankę. Znalazłam się w grupie tych nie-szczęśliwców, którzy już w momencie odpakowywania paczki mieli okazję poznać "zapach" serum dziegciowego do skóry głowy Vis Plantis, co więcej, "pachną" nim pozostałe kosmetyki z boksa mimo, że było zapakowane osobno. Miałam kiedyś mydło z tym składnikiem i po dwóch użyciach wylądowało w koszu, nawet mój mąż nie chciał używać (a jemu z reguły zapach jest obojętny). Staram się nie skreślać od razu kosmetyków za nieprzyjemny zapach, ale zapach dziegciu to jeden z tych, których naprawdę mimo chęci nie jestem w stanie znieść.
Ambasadorki Shiny Box dostały także produkt Donegal (trafiłam na pędzelek do brwi z serii Jungle) oraz metaliczny cień Constance Caroll - mój kolor to Nebula. Markę znam sprzed kilkunastu lat, gdy była dostępna w Naturze. Szkoda, że zniknęła.
I tak jeszcze na osłodę w pudełku znalazła się próbka kremu z witaminą C Mincer. Miałam już ją spodobała mi się zawartość.
Lipcową edycję pudełka oceniłam jako słabą licząc, że sierpniowa nadrobi niedociągnięcia. Niestety i tym razem nie do końca wyszło. Farbę już zużyłam i cieszę się, że ją znalazłam w pudełku. Jak dla mnie to najfajniejszy produkt tej edycji.
Pędzelek do brwi będzie musiał chwilowo poczekać, ponieważ w porannym pośpiechu nie mam czasu na precyzyjne malowanie i uzupełnianie brwi (na szybko najlepiej spisują się koloryzujące żele, ale niestety nie nadają się do zagęszczania). Emulsja Kueshi zapowiada się ciekawie i z chęcią będę używała, ale i tak nie wywołała mocniejszego bicia serca.
Farba to w sumie mi może nie przeszkadza, chociaż włosy farbuję u fryzjera.
OdpowiedzUsuńUważam, że reklamowanie boxa jako z wartością produktów za ponad 400 zl, gdzie 369 to jakiś voucher, a kosmetyki w większości są tanimi produktami, to trochę oszustwo. Szczerze, gdybym kupiła ten box skuszona reklamą, to bym się wściekła.
Kamila, nie mogę komentować u Ciebie na dole. Podepnę się więc do Ani, tym bardziej że zgadzam się. To bardzo nieuczciwa zagrywka.
UsuńZgadzam się z Tobą. Farba jest okej - tak samo można obrażać się na kolor kremu BB, a chyba w niektórych pudełkach też się one trafiają. Aplikacja to nieporozumienie - mogła być, ale nie powinna być liczona do ceny.
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobają mi się te produkty tylko dla ambasadorek. :)
~Weronika
Ja najbardziej jestem zadowolona z tego kremu kueshi, mam nadzieję, że się nie zawiodę na nim, z farby jestem niezadowolona, ponieważ trafiła mi się w kolorze blond
OdpowiedzUsuńSuper, że Ty trafiłaś z farbą ;). U mnie cieszyć się z niej będzie moja babcia :D.
OdpowiedzUsuńwe mnie to pudełko też nie wywołało ani oburzenia ani takich uczuć jak u większości. farba to farba, mnie trafił się akurat idealnie dobrany odcień- jeszcze jej nie używałam, z boxa jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńNigdy nie dogodzi się każdemu :D Ale myślę i tak, że vooucher i farba to dość ryzykowne posunięcie :)
OdpowiedzUsuńMnie nie porywa, dla mnie słabo.
OdpowiedzUsuńWidze, że sierpniowe pudelko rozczarowało Cię , tak jak lipcowe. Pomysł z tym voucherem, kompletnie nietrafiony jak dla mnie. Jakbym zamowiła to pudełko, tez bylabym nim rozczarowana.
OdpowiedzUsuńZ całości tylko pędzelek mnie zaintrygował ;)
OdpowiedzUsuńno pudełeczko fajne ;-)
OdpowiedzUsuńJesteś jedyną osobą,której farba się podobała ;) owszem, nie da się każdego zadowolić, ale mimo wszystko zawsze łatwiej jest komuś oddać żel (jak nie spełnia oczekiwań), niż farbę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chociaż Ty jesteś z farby zadowolona, bo ja od razu oddelegowałam swoją do ludzi :D Nawet nie zauważyłam, że była jakaś ankieta. Informacja mailem byłaby niegłupia ;) Ten pomysł z voucherem do drogerii internetowej jest całkiem niezły ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie akurat to pudełko jest koszmarne. Pudełko o wartości 400 zł, w którym główną rolę gra voucher za 369 zł, który od razu wylądował w koszu na śmieci. Moim zdaniem farba NIE powinna się znaleźć w pudełku, bo to produkt ZBYT indywidualny (rozumiem, że Tobie się podoba i super, że tak jest, ale niestety nie zgodzę się z Twoimi argumentami :P) - po pierwsze, w ogóle nie wiedziałam, że jest jakaś ankieta. Po drugie, na jedno farbowanie schodzą mi 3 opakowania, więc nawet gdyby trafili z odcieniem, to musiałabym lecieć z wywalonym jęzorem i szukać tej farby w drogerii, by dokupić dwa kolejne. Kolor oczywiście nietrafiony. Wyjęłam rękawiczki i odżywkę, a farba poszła w śmietnik. Emulsja AA mnie nie ucieszyła bo nie pachnie przyjemnie. W kółko te same marki - Kueshi, SheFoot, Efektima, no brak słów. Cień mi się nie spodobał, model pędzelka również. Chusteczkę od razu puściłam dalej. Dla mnie to pudełko jest chyba najsłabsze ze wszystkich dotychczasowych, prawie nic sobie nie zostawiłam. A serum dziegciowe też poszło dalej, nie będę się męczyć ze smrodem. Mało ciekawa zawartość i bardzo słabe posunięcie z tym voucherem.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z Tobą co do farby, tak samo jak komuś nie podejdzie kolor podkładu czy cienia tudzież się nie maluje a w pudełku będzie.
OdpowiedzUsuńJednak cały box jest dla mnie bardzo słaby, rzadko w sumie się zdarza żeby jakiś mnie porwał i żebym miała ochotę go kupić ;0