Takich zaległości jeszcze nigdy nie miałam! Zdarzało mi się pokazywać zużyte kosmetyki w ciągu dwóch miesięcy, ale aż trzech? W zasadzie powinnam pokazać jeszcze majowe zużycia, ale zdjęcie mi gdzieś chyba przepadło. Jeśli znajdę, to zamieszczę przy okazji kolejnego podsumowania. Całkiem możliwe także, że w jednym miesiącu miałam mniej zużyć i połączyłam je z kolejnym miesiącem, a podpisując zdjęcie o tym zapomniałam. Wydaje mi się, że to bardziej prawdopodobna opcja.
Choć dzielnie zużywam, nie kupowanie też mi od niedawna całkiem dobrze idzie, to nadal w szafie czekają naprawdę spore "zapasy". Szykujcie się zatem na zużyciowy maraton, może wypatrzycie coś dla siebie.
Wpis powstawał ponad tydzień, bo wiecznie brakowało mi czasu, aby przysiąść nad nim na dłużej. W zasadzie nie powinnam "przysiadywać na dłużej" bo w następną sobotę czekają nas pierwsze urodziny młodszego syna. Strasznie szybko minął ten czas! Do ogarnięcia mam całe mieszkanie i obmyślenie poczęstunku dla dużych i małych gości. Organizacja imprez rodzinnych w mieszkaniu nie jest najłatwiejszą rzeczą nawet, jeśli nie jest to przysłowiowa "klitka". Nasze mieszkanie ma 65m co w porównaniu z 45m u moich rodziców jest wielką różnicą a zawsze widzę mega problem w zrobieniu urodzin czy chrzcin,wydaje mi się, że się wszyscy nie zmieszczą. A przecież tak dobrze pamiętam z dzieciństwa huczne imieniny wraz z tańcami w mieszkaniu rodziców - było ciasno, ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało, a śmiechu było co nie miara. Młodsze pokolenie chyba po prostu jest bardziej "wygodne", lubiące komfort zamiast ścisku. Miało to jednak swój urok, prawda? Co jakiś czas przychodzi mi na myśl chęć posiadania domu wolnostojącego lub chociaż w zabudowie szeregowej. U mnie w mieście powstaje ciekawe osiedle z taką właśnie zabudową o nowoczesnych wyglądzie w podobnym stylu jak buduje np. firma deweloperska Apartgd.pl na terenie Wrześni. Takie rozwiązanie w obrębie miasta zdecydowanie do mnie trafia, bo ja typowa miejsca dziewczyna jestem :)
  • Płyn do kąpieli o zapachu piżmowym włoskiej marki Malizia kupiłam kiedyś przy okazji Dnia Darmowej Dostawy w sklepie Saluti, razem z kilkoma innymi włoskimi płynami. Polubiłam jego zapach, podobnie jak zużytego wcześniej o zapachu talku. Jakichś większych zachwytów nie wywołał, więc raczej nie wrócę do niego.
  • Łagodzący żel z różowej serii Vianek polubiłam za zapach bzu i delikatność dla skóry, natomiast żel z Fa z granatem szału nie zrobił. Miał być z balsamem, czego nie zaobserwowałam, był bardzo rzadki, lekko wysuszał. Męczę jeszcze wersję awokado.
  • Peeling wyszczuplający Vis Plantis może nie był najmocniejszym zdzierakiem, ale złuszczał bardzo dobrze i odczuwalnie. Wyszczuplenia nie zauważyłam, ale i na nie nie liczyłam.
  • Z antyperspirantu Nivea nie byłam do końca zadowolona. Używałam go w domu, gdy większa ochrona nie była mi potrzebna. Na zewnątrz nie czułam się z nim komfortowo.
  • Za to kulki z Avonu bardzo lubię od wielu lat. Dla mnie są bardzo skuteczne a do tego śmiesznie tanie (4-5 zł w promocji). Nie zliczę, ile ich zużyłam. Na razie zrobiłam sobie od nich przerwę, bo zaciekawiło mnie kilka naturalnych dezodorantów. 
  • Po nieudanej przygodzie z wcierką Vianek byłam zrażona do takich wynalazków. Miałam jednak wcierkę Radical i dobrze, że dałam jej szansę się wykazać. Rzeczywiście pojawiły się po niej nowe włoski i znacznie szybciej niż po Vianku.
  • Nawilżający płyn do higieny intymnej Vianek okazał się lepszy niż wersja kojąca, ale nie na tyle, abym myślała o ponownym zakupie. Jeśli będzie kiedyś w jakimś zestawie, czy dodawany jako gratis to czemu nie.
  • Krem pod oczy z marakują Make Me Bio to moje odkrycie końcówki tamtego roku. Gęsty, długotrwale nawilżający, poprawiający kondycję skóry wokół oczu i niesamowicie wydajny. To jeden z moich faworytów, do którego na pewno wrócę. 
  • O ujędrniającym peelingu Vianek jeszcze nie pisałam, ale nadrobię. Kolejny fajny peeling do ciała tej marki. Delikatnie pachnie cynamonem i zostawia subtelną, satynową, nie tłustą warstewkę na skórze. Peelinguje delikatniej niż odżywczy ale skutecznie. Używam teraz drugiego opakowania tej wersji. 
  • Nawilżającego masła Vianek nie pokochałam tak mocno jak odżywcze. Nie było złe i niegodne polecenia, tylko takie ... zwyczajne, jeśli wiecie o co mi chodzi :) 
  • Tanie tusze Miss Sporty są dla mnie zaskakująco dobre, choć rzecz jasna zdarzył się ostatnio wyjątek (o tym niebawem przeczytacie). Szczoteczka w tuszu Really me jest dosyć cienka, zwężana ku końcowi dzięki czemu bardzo łatwo się nią operuje uzyskując widoczny efekt wydłużenia i pogrubienia rzęsy.
  • Kolejny zużyty ostatnio włoski płyn do kąpieli z Saluti - winogronowy Felce Azzurra. Trochę inaczej wyobrażałam sobie zapach, ale coś z winogron faktycznie w nim jest. Dobrze się pienił, ale lekko wysuszał skórę. Mógłby też mocniej pachnieć.
  • Na lawendową solankę Joanna skusiłam się po raz pierwszy. Do tej pory kupowałam fantastycznie pachnącą o zapachu bzu, czasem różaną. Ta też mi się spodobała, ale bzu nic nie przebije. Jeśli uwielbiacie bez, to koniecznie rozejrzycie się a bzowymi kosmetykami Joanny (balsam i peeling też bardzo polubiłam).
  • Z żelu pod prysznic z balsamem Luksja byłam równie mało zadowolona jak z wcześniej zużytym żelem Fa - był rzadki i wysuszający skórę. W lipcu zużyłam wersję sezamową, nie widzę różnic między wariantami.
  • Dla równowagi - żele Dove uwielbiam za ich cudowną kremowość i pielęgnację skóry. Wersja z migdałem i hibiskusem to jedna z moich ulubionych. Mam jeszcze jedną butelkę i z pewnością jeszcze nie raz kupię.
  • Seria z masłem mango Planeta Organica razem z masłem shea okazały się najlepsze dla moich włosów (awokado była za słaba i pachniała ananasem, którego delikatnie mówiąc nie lubię). Masła była najfajniejsza i chyba do niej wrócę.
  • Nie jestem ekspertem w temacie farb do włosów. Farbuję stosunkowo od niedawna bo niestety mocno mi już siwieją. L'Oreala kupiłam ze względu na promocyjną cenę. Wybrałam Czekoladowe Toffi i Mahoniowe Mochaccino (ta czeka na użycie). Kolor wyszedł niemal taki jak chciałam, dobrze pokrył siwe włosy, ale dosyć szybko się wypłukała.
  • Po długim czasie nieużywania pianek do mycia twarzy wróciłam do tego, jednak pianka, od której zaczęłam - Organic Therapy nie odpowiadała mi za bardzo. Jak dla mnie była za rzadka i wysuszała skórę. Oczekiwałam czegoś innego. Natomiast nie można odmówić jej przecudownego zapachu świeżego bzu, który uwielbiam.
  • Kosmetyki do włosów z profesjonalnej linii L'Oreal zaskakująco dobrze się u mnie sprawdzają. Serię Nutrifier szczerze polubiłam. Jako pierwszą zużyłam odżywkę, która idealnie dociążała moje włosy, dodawała im miękkości i połysku.4
  • Jakiś czas temu zużyłam peeling do twarzy Nacomi borówkowy, teraz przyszła pora na mango. Jeśli lubicie peelingi z drobnym korundem, którego jest mnóstwo to polecam. Niby w działaniu obie wersje są takie same, to jednak borówkowy bardziej polubiłam. Nie rozwarstwiał się tak szybko jak mango a i zapach bardziej apetyczny.
  • Płyny do higieny intymnej to jedne z nielicznych kosmetyków z oferty Tołpa, które mi odpowiadają. Z działania obu wersji byłam zadowolona i jeśli będę miała okazja kupienia w atrakcyjnej cenie to z pewnością to zrobię.
  • Z kremów do rąk marki Vianek jako pierwszy zużyłam odżywczy. Niestety wbrew moim oczekiwaniom okazał się dla mnie za słaby. Wersja nawilżająca daje u mnie zdecydowanie lepsze efekty.
  • Peelingi do ciała zużywam bardzo szybko - odkąd stosuję je regularnie moja skóra jest w zdecydowanie lepszej kondycji. Nawilżający peeling Vianek nie był najmocniejszym zdzierakiem dlatego wolałam używać go na lekko osuszoną skórę. Zostawiał delikatną, satynową powłoczkę, która nie oklejała nieprzyjemnie skóry.
  • Woda toaletowa Only Imagine z Avonu choć nie trafiła w mój gust tak w 100% (nie przepadam za świeżymi zapachami) to lubiłam jej używać w lecie. Nie będę jednak zamartwiać się z powodu pustej butelki i wycofania zapachu z oferty.
  • W czeluściach pudełka z kolorówką odkryłam podkład w musie Essence. Odłożyłam go, ponieważ jesienią był dla mnie za ciemny, teraz jednak całkiem wysechł i resztki nadawały się do wyrzucenia. Byłam przekonana, że pisałam o nim na blogu tym bardziej, że szczerze go polubiłam, ale recenzji nie znalazłam.
  • Swego czasu zaczęłam interesować się kosmetykami L'occitane, jednak w porę spostrzegłam, że składy nie są spójne z filozofią marki i nie są także warte wysokich cen. Zakupy ograniczyłam w zasadzie do mydeł, miałam też jakieś miniaturki, w tym kremów do rąk, które nie wywarły na mnie większego wrażenia. Peelingujące mydło migdałowe Amande pachniało przecudownie aromatyzując całą łazienkę. zatopione w mydle drobinki były ostre, ale jak dla mnie za mało, aby dać satysfakcjonujący mnie efekt.
  • O korektorze pod oczy L'Oreal Lumi Magique czytałam naprawdę ogromną liczbę zachwytów i na blogach i na Instagramie. Na mnie większego wrażenia nie wywarł. Ot, dobry korektor, który warto wypróbować. Subtelnie rozświetla, dosyć dobrze kryje (ale nie wiem jak poradzi sobie z mocnymi sińcami pod oczami. bo ich nie mam), skóra uzyskuje jednolity kolor.
  • Trudno mi jest ocenić, czy maseczka w saszetce Ava Bomba Antyoksydacyjna rzeczywiście okazała się bombą. Dobrze nawilżyła skórę i to w zasadzie tyle potrafię o niej powiedzieć po jednorazowym użyciu.
  • Druga zużyta saszetka to podwójna Dax Sun z peelingiem do ciała i chusteczką samoopalającą. Taki zestaw to dobra opcja dla osoby, która nie chce kupować całego opakowania samoopalacza, a potrzebuje go tylko na raz. Peeling przyjemnie wygładza skórę, co jest istotne przed nałożeniem samoopalacza. Użycie chusteczki jest szybkie, ale ma ten minus, że początkowo jest dosyć mokra przez co bardziej "opaliłam" sobie pierwszą nogę.
  • Z przepastnych zbiorów żeli pod prysznic wyszperałam żel Senses Winter Cocoon z Avonu. Ze strony zapachowej pięknie, ciepło pachniał, a w trakcie mycia prawie nic nie czułam.
  • Ostatni włoski płyn do kąpieli został zużyty do ostatniej kropli - Spuma di Schampagna o zapachu migdałów. Podobnie jak pozostałe okazał się poprawny, ale podobnie też jak tamte mógłby mocniej pachnieć i nie wysuszać skóry.
  • Nie wszystkie szampony Dove mi odpowiadają przez powodowanie swędzenia skóry głowy, po Nutritive Solutions na szczęście nic takiego się nie działo. Moje włosy były po nim miękkie i błyszczące.
  • Balsamy Natura Care, choć składy mają mocno średnie spodobały mi się za ich konsystencję i działanie na skórze. Witaminowy z masłem shea to jeden z dwóch moich ulubieńców tej serii. Powrotu raczej nie planuję.
  • Sama nie wiem co mam myśleć o kolagenowym toniku Clarena. Niby nie był zły, nie podrażniał, nie wysuszał, ale zdecydowanie bardziej wolałam inny tonik tej marki - hialuronowy
  • O masce Gold Collagen GlySkinCare jeszcze nie zdążyłam napisać recenzji, ale szybko to nadrobię. Pokażę ją w duecie z płatkami pod oczy z tej samej serii.
  • Recenzja serii Ultraplex Joanny totalnie mi umknęła. Seria ma na celu regenerację włosów w trakcie farbowania i po nim, a składa się na nią kilka kosmetyków, "kroków". Odżywka oznaczona cyfrą 5 świetnie zmiękczała włosy i dodawała im blasku. Efekt na tyle mi odpowiadał, że planuję kiedyś ją kupić. Zużyte wcześniej serum z cyfrą 3, które nakłada się przed myciem, też bardzo przypadło mi do gustu i to są moje dwa ulubione kosmetyki z tej serii.
  • A to bubel roku - mydło w płynie Yope. Ja wiem, że naturalne, wszyscy chwalą itd, ale mi się nie spodobało. Jak to ja musiałam od razu kupić kilka wersji i teraz mam nauczkę :/ Po cichu liczę jednak, że pozostałe okażą się dla mnie lepsze niż wersja wanilia-cynamon. 
  • O zmywaczu Isana chyba nie muszę nic pisać :) Najlepszy zmywacz jaki miałam, przez blisko 20 lat malowania paznokci.
  • Z paczki od Delia z kosmetykami Food Podology to właśnie maskę do stóp zużyłam jako pierwszą i nic w tym dziwnego, skoro jest jednorazowa. widzę w niej potencjał, choć przydałyby mi się jeszcze 2-3 seanse z nią.
  • Lipowy płyn micelarny Sylveco jest jednym z bardziej chwalonych miceli w blogosferze, nie mogłam go więc nie kupić. Okazał się dobry, ale do zachwytów nie dołączę. Z mocniejszym makijażem nie radził sobie zbyt dobrze, więc lepiej sprawdzi się u osób preferujących delikatny makijaż. Micel siostrzanego Biolaven jest dla mnie o wiele lepszy.
  • Maskę Dove z linii Advanced Regenerate szczerze polubiłam przez pozytywne działanie na moje włosy. Trudno jest je odpowiednio dociążyć, a jej się to udawało. Nie fruwały bezładnie wokół głowy, ale też nie były smętnie oklapnięte.
  • Naturalny nagietkowy krem do rąk Cosnature świetnie spisywał się na moich dłoniach. Nie czułam po nim żadnego dyskomfortu inie musiałam szybko ponawiać aplikacji.
  • Płyny i olejki Kneipp to kosmetyki po które chętnie sięgam i niezmiernie żałuję, że w Polsce oferta jest tak bardzo okrojona. Olejek do kąpieli Tajemnica Piękna w malutkiej butelce rewelacyjnie odprężył w trakcie kąpieli i otulił ciepłym zapachem jednocześnie pielęgnując skórę.

18 komentarzy:

  1. U mnie antyperspirant Nivea dawał rade.
    Już pierwsze urodzinki? ale ten czas zleciał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas mam na myśli zakupy kosmetyków Vianek - bo mam wielką ochotę na przetestowanie, ale póki co po zakupy się nie wybieram ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. hmmm czy Ty w ogóle wychodzisz z łazienki hihi :) podziwiam za zużycia, ja "jednej setnej" tego nie jestem w stanie zużyć :)

      Usuń
    2. Hahaha, no niestety czasu na łazienkę nie mam tyle ile bym chciała :p Przy dwójce małych dzieci to niemożliwe, ale 5-10 minut zawsze się znajdzie.

      Usuń
  4. ultraplex musze nabyc, miłej imprezy i wszystkiego dobrego dla synka

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, ależ Ci się tego dużo nazbierało przez te miesiące :) Kilka produktów miałam, a niektóre znam z blogowych recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  6. chciałabym tyle zużywać co ty. muszę się wziąć, bo moje zapasy mnie przerażają już :p Z twojego denka znam i lubię zmywacz Isana oraz żele pod prysznic z Avon. Teraz mają taką linię perfumowanych, które bosko pachną:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ładne denko, tez mam problem z robieniem imprez w domu tylko u mnie raptem 37m :D

    OdpowiedzUsuń
  8. ładne, duże denko ;)
    u mnie deo Nivea świetnie się sprawdza ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Spore denka :) Mnie już się nie chce gromadzić tych kosmetycznych opakowań po zuzyciu :P

    OdpowiedzUsuń
  10. sporo , ja co miesiąc robię zdjęcia swojego denka i zapominam je wrzucić chociaż na fb ...

    OdpowiedzUsuń
  11. Podobają mi się taaakie wielkie denka :D
    Ja też za mydłami Yope nie szaleje. Fakt, opieram się na próbce, którą miałam ale... zużyć zużyłam i wcale nie zapragnęłam kupić pełnowymiarowego. Za to ich krem do rąk mnie kusi :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam antyperspiranty w kulce od Avon i dla mnie były słabe, niestety... Fakt, są naprawdę tanie jak wspomniałaś, ale dla mnie nie robią nic oprócz zapachu. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja mieszkam w 34m, także ten :D Denko gigant, podziwiam Cię, że ogarnęłaś aż 3 miesiące :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O wow, ale tego. Bardzo dużo pielęgnacji, więc podziwiam. Ja mam balsam z Nivea już od dobrych kilku miesięcy i nawet w połowie go nie zużyłam, także z pielęgnacją słabo mi idzie ;p

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!