Nikogo (chyba) nie trzeba uświadamiać o szkodliwości promieniowania słonecznego dla naszej skóry. Nie będę się nad tym rozwodzić, bo informacji na temat jest multum, a każda kolejna publikacja jest powieleniem tego, co już ktoś napisał. Przy okazji - czy tylko mnie drażni i irytuje pisanie w kółko o tym samym mimo, że sporo informacji jest już dostępnych w innych źródłach?
Jago dziecko i nastolatka uwielbiałam "leżeć plackiem" na pełnym słońcu, z kolonii i później obozów wracałam brązowa jak ciemna mulatka, a olejek z filtrem spf 8 był już za wysoką ochroną, bo przecież nic się nie opalę. Z biegiem lat zmądrzałam, po drodze straciłam też cierpliwość do przebywania na słońcu w celu nabrania brązowego koloru, a przecież dziewczyny lubią brąz, czyż nie? Poniekąd było to spowodowane tym, że moja skóra zaczęła inaczej reagować na słońce. Wcześniej opalałam się szybko, od razu na brąz i pamiętam tylko jedną przygodę z poparzoną skórą, kiedy to całą rodziną leczyliśmy mocne zaczerwienienie i pieczenie tłuczonymi ziemniakami ;) A potem? Potem zamiast brązu w trakcie opalania zaczął pojawiać się różowy odcień, częściej skóra mnie piekła i zaczęłam obserwować łuszczenie skóry. Wcześniej tego u mnie nie było, serio. Nie wiem, czy to skóra mi się zmieniła, czy to "słońce jest inne", czy zanieczyszczenie powietrza ma tu jakiś udział, zapewne wszystko po trochę.