Na palcach jednej ręki (chociaż i tak by ich zostało) potrafię wskazać kobiety z mojego otoczenia, które bez przechwalania się i wywyższania powiedziały "jestem piękna". I wcale nie chodzi o to, że w lustrze widzą prawdziwą piękność, o zgrabnej figurze, idealnych rysach, słowem, bez żadnego mankamentu. Nie, bo jedna z nich nie ma perfekcyjnie prostych zębów, a inna ma za grube uda jak na kreowane w telewizji czy pismach kanony piękna. Pogodziły się z tym, co kiedyś stanowiło dla nich problem i ... są szczęśliwe. Nie ze wszystkimi naszymi mankamentami jesteśmy w stanie sobie poradzić, nie każda z nas ma tyle samozaparcia, żeby z tymi grubymi udami się rozprawić, jednak ich akceptacja przychodzi nam równie ciężko. Bez wahania jako piękną wskażemy siostrę, koleżankę, czy nieznajomą, którą spotykamy co rano w drodze do pracy.
A my same? My też jesteśmy piękne!