Palety cieni Makeup Revolution to obok palet Sleek najczęściej spotykane tanie paletki na blogach. Sleekomanię mam za sobą (w szczytowym etapie miałam 9 paletek, teraz mam jedną) i po czasie, na spokojnie, stwierdzam, ze to wiele szumu o nic. Owszem, kolory, częste nowości kuszą, ale większość cieni się osypuje co zdecydowanie osłabia mój zapał.
Palety Makeup Revolution ani trochę nie powodowały szybszego bicia serca - większość kolorów wydawała mi się zupełnie nijaka, bardzo podobna do siebie i dla mnie za ciepła. No ale :D Ciekawość zwyciężyła i mogąc wybrać dwa kosmetyki tej firmy ze sklepu internetowego Perfumesco.pl zdecydowałam się na paletę Death by Chocolate i Romantic Smoked. Miałam okazję sama się przekonać o co tyle szumu i czy słusznie? Słusznie :D
Death by Chocolate
Wydała mi się najbardziej chłodna z czekoladowych palet w smakowitych kasetkach, ale kilka ciepłych odcieni też się w niej zalazło.
Przeważają w niej cienie mocno błyszczące, co początkowo niezbyt mnie przekonywało, bo preferuję delikatnie połyskujące satyny, ale z czasem je polubiłam.
Nie wszystkie kolory mi odpowiadają, ale mam swoich faworytów i ogólnie jestem zadowolona z tej palety.
White light - kremowo-biały, matowy, mocno transparentny. Jako cień nie za bardzo się spisze, ewentualnie jako bazowy na całą powiekę do wyrównania kolorytu skóry.
Don't let go - kolor nie wyszedł jak powinien, w rzeczywistości to nie miedź, a brązo-róż o raczej neutralnym odcieniu.Break me up - matowy, bardzo słabo widoczny jasny brąz z delikatną nutą szarości.
Consume me - satynowy brąz o neutralnej tonacji (nie typowo zimy ani też nie typowo ciepły) jeden z moich ulubieńców.
All is lost - matowa czerń, łatwo się rozciera dając delikatniejszy odcień.
Lick me - matowy przybrudzony róż, lepiej napigmentowany niż Break me up, ale nadal bez szału.
Fool's gold - przyjemne, metaliczne złoto bez widocznych drobinek. Nie jest przesadnie żółty. Świetnie komponuje się z brązami i fioletami.
One more bar - ciepły, matowy odcień brązu, kojarzący mi się z mleczną czekoladą.
Devour me - matowy, wyrazisty fiolet z delikatną domieszką brązu. Kolejny mój faworyt.
Tear the wrapper - ciepłe, miedziane złoto.
Love you to death - satynowy, subtelnie opalizujący fiolet, od razu mi się spodobał.
Pray for me - ciepły, metaliczny brąz w lekko złotawym odcieniu.
Dipped - jaśniejszy i zimny, lekko szarawy brąz (czego niezbyt widać na zdjęciu). Kolejny kolor, po który bardzo często sięgam.
Tease me - srebro-nie srebro, momentami widzę w nim przebłyski brązu. Metaliczny, chłodny odcień. Jeden z moich ulubieńców.
Set me free - jasne srebro, nie tak metaliczne jak powyższe, bardziej perłowe.
Bring down angels - beżowy, lekko waniliowy mocno rozświetlający cień. Idealny do wewnętrznego kącika czy pod łuki brwiowe.
Romantic Smoked
Fioletom trudno mi się oprzeć, więc decyzja była szybka. W kasetce o gorszej jakości niż czekoladowa są odcienie zarówno mocno błyszczące jak i satynowe i matowe.
1. Mocno błyszcząca, wręcz mroźna biel, używam tylko do wewnętrznego kącika oczu.
2. Aparat niestety zjadł subtelną domieszkę fioletu w tym brązie.
3. Cielisty róż także dobrze się spisuje we wewnętrznym kąciku.
4. Piękna, oryginalna szarość, choć też nie jestem tak do końca pewna czy "szarość" całkowicie opisuje ten kolor. Faworyt.
5. W opakowaniu to jaśniutki fiolet, ale na skórze jest on srebrzysty, fioletowe tony gdzieś uciekają.
6. Kolejny ulubieniec - bakłażan. Na zdjęciu wyszedł nijako, ale zapewniam, że ma coś w sobie.
7. Cielisty lekko przybrudzony róż o słabej pigmentacji.
8. Ziemisty, błotny brąz o dosyć dobrym nasyceniu jak na mat, ale lubi się zbijać.
9. Jasny, fioletowy mat delikatnie wpadający w róż.
10. Ciemna, satynowa szarość o dobrej pigmentacji.
11. Satynowy fiolet, ciemniejszy niż na zdjęciu. Lubię robić nim kreski na dolnej powiece.
12. Matowa, ciepła wanilia. Kolor nie jest tak biały jak na zdjęciu, ma wyraźne brzoskwiniowe tony.
Obie palety oceniam dobrze, a lepiej z nich wypada Death by Chocolate. Osobiście wolałabym, aby mniej cieni było błyszczących i matowych, a więcej satynowych, ale o dziwo, makijaż wykonany nawet mocno błyszczącymi, metalicznymi odcieniami i tak nie jest tandetny jak się obawiałam.
Cienie się nie osypują, w większości mają dobrą pigmentację i są bezproblemowe w nakładaniu. Nakładam je pędzlem Hakuro H70 i o ile słabszych matów niewiele ratuje, tak satyny i metaliczne wiele zyskują w porównaniu z nałożeniem przypadkowym bezfirmowym pędzelkiem. Świetnie wtapiają się w skórę - nie dają wrażenia, jakby
były "osobno" na powiece (wiecie, co mam na myśli?:)). Oceniam je lepiej niż palety Sleek, choć nie da się ukryć, że Sleek ma ciekawsze kolorystycznie propozycje.
Genialny post ! :) Te paletki są nieziemskie *0* Czekamy na więcej ;3 Pozdrawiamy :))
OdpowiedzUsuńładne kolory :D
OdpowiedzUsuńmoje kolory :)
OdpowiedzUsuńfajne są,ale pigmentacja chyba nie jest jakaś powalająca?
OdpowiedzUsuńOprócz niektórych matów jest całkiem nieźle. Poza tym zdecydowana większość odcieni jest jasna, więc na pewno nie są aż tak widoczne jak ciemne kolory.
UsuńMam paletkę w wersji Essential Mattes 2 i chociaż szału nie robi to lubię z niej korzystać :)
OdpowiedzUsuńBARDZPO LUBIE TE PALETY
OdpowiedzUsuńOj czekoladka śliczna, bardzo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńJa bym sobie dla samego wyglądu tych czekoladowych kasetek kupiła wszystkie. Ale póki co się skutecznie hamuje :D
OdpowiedzUsuńmam trzy paletki tej firmy, jak za taka cene jakosc jeat okej :-) do prostych makijazy swietne siw nadaja
OdpowiedzUsuń