O rewelacyjnej rękawicy Glov pisałam w marcu, jednak były to tylko suche fakty. O jej skuteczności przekonałam się trochę później, podchodząc sceptycznie do zmywania makijażu bez micela czy żelu, a jedynie samą wodą. Ale wiecie co? Ta rękawica działa!
23.5.16
Fitomed - Mój krem no 5 przeciwzmarszczkowy i żel do mycia twarzy do cery suchej i wrażliwej || Dwa warte uwagi polskie kosmetyki o przyzwoitych składach
Jeśli szukacie kosmetyków do pielęgnacji skóry twarzy o delikatnych składach z naturalnymi składnikami to przyjrzyjcie się kosmetykom Fitomed. Nie są one całkowicie naturalne ani też pozbawione składników, których często się unika, ale są całkiem przyzwoite składowo, co też się przekłada na działanie.
W tamtym roku pisałam o kremie Mój krem no 3, który moja skóra zdecydowanie polubiła. Dziś kilka słów o Mój krem no 5 i żelu do mycia twarzy dla skóry suchej i wrażliwej.
Mija rok odkąd wprowadziłam małą zmianę w pielęgnacji włosów. W zasadzie to nie mam się czym chwalić, bo nie chodzi tu o skomplikowane zabiegi jakie wykonują tzw. włosomaniaczki, a o rzecz całkiem podstawową jaką jest systematyczne używanie odżywki do włosów. No tak. Uwierzycie, że ograniczałam się do szamponu, a z dobrodziejstw masek czy odżywek korzystałam co kilka myć. Jak to się mówi lepiej późno niż wcale. Włosy wyglądają teraz zdecydowanie lepiej, nie są takie sztywne i matowe. Jednak nie bez przyczyny ktoś wymyślił coś więcej niż szampon. Co jakiś czas lubię również wybrać się do salonu fryzjerskiego, aby w profesjonalny sposób (na który składają się m.in. mocno odżywcze kosmetyki, fryzjerki wiedzące co robią, relaksujący wystrój, wygodne fotele fryzjerskie) zadbać o włosy. A na co dzień sięgam po to, co oferują drogerie i sklepy internetowe. Ostatnio z pudła z zapasami wyciągnęłam rosyjski szampon i odżywkę z masłem shea marki Planeta Organica, przeznaczone do włosów suchych. Masło shea uwielbiam, więc pokładałam wielkie nadzieje w tym duecie. Z jakim skutkiem?
Gdy przychodzi czas osłabionej odporności i przeziębień nie tylko jesienią a także teraz przy świrującej pogodzie, większość z nas sięga po witaminę C. Odkąd pamiętam witamina C w tabletkach była w moim rodzinnym domu, później już będąc "na swoim" też. Gdy z nosa kapało była też gorąca herbata z cytryną, lub sokiem malinowym, a jakże, wszak to popularne domowe sposoby. Ale czy mające sens? Ile z nas dało się nabrać na te środki? Jakiś czas temu zaczęłam przyglądać się naturalnej witaminie C, przeczytałam wiele artykułów na ten temat i pokrótce napiszę najważniejsze aspekty. Zobaczcie, w czym tkwi błąd i dlaczego warto zmienić swoje prozdrowotne przyzwyczajenia.
Jaki to był trudny wybór! Tak wiele głoszeń i rewelacyjnych odpowiedzi wysłałyście, że musiałam poprosić męża o pomoc w wyborze jedynie dwóch. Bo tylko tyle mam zestawów nagród.
Jeszcze jesienią 2015 zapowiadałam start kuracji suplementami Pharma Nord - Bio-Chrom i Bio-C.L.A. Na lutowym spotkaniu blogerek w Krakowie ponownie otrzymałam opakowanie z chromem. Mogłam więc przedłużyć stosowanie, ale szybko okazało się, że muszę odstawić wszelkie suplementy.
Etykiety:
Szał na konturowanie twarzy trwa w najlepsze (ogarnął także mnie, a byłam przecież tak bardzo na "nie"). Co dopiero pojawiły się dwie wersje potrójnych paletek Kobo i Sensique a tu kolejne propozycje tych marek do konturowania, tym razem w formie kredek. Jako, że konturowanie wciągnęło mnie na dobre, jestem niezmiernie ciekawa tych wynalazków.
11.5.16
Żele pod prysznic Dove - słodka śmietanka z piwonią, Purely Pampering z olejkami, Gentle Exfoliating i Caring Protection
Żele pod prysznic Dove należą do moich ulubionych żeli, ale nie było tak od zawsze. Dostępne ok 10 lat temu zupełnie nie przypadły mi do gustu, a teraz zawsze jakiś muszę mieć pod ręką :D Moim zdecydowanym faworytem na czas zimowy jest żel masło shea z wanilią a na lato polubiłam wersję z mandarynką i tiare.
Etykiety:
Palety cieni Makeup Revolution to obok palet Sleek najczęściej spotykane tanie paletki na blogach. Sleekomanię mam za sobą (w szczytowym etapie miałam 9 paletek, teraz mam jedną) i po czasie, na spokojnie, stwierdzam, ze to wiele szumu o nic. Owszem, kolory, częste nowości kuszą, ale większość cieni się osypuje co zdecydowanie osłabia mój zapał.
Palety Makeup Revolution ani trochę nie powodowały szybszego bicia serca - większość kolorów wydawała mi się zupełnie nijaka, bardzo podobna do siebie i dla mnie za ciepła. No ale :D Ciekawość zwyciężyła i mogąc wybrać dwa kosmetyki tej firmy ze sklepu internetowego Perfumesco.pl zdecydowałam się na paletę Death by Chocolate i Romantic Smoked. Miałam okazję sama się przekonać o co tyle szumu i czy słusznie? Słusznie :D
Gdy około 10 lat temu pierwszy raz natknęłam się na temat nakładania olejów na twarz podeszłam do niego z entuzjazmem, jednak dostać stacjonarnie coś innego niż olej rycynowy czy jojoba graniczyło z cudem. Przynajmniej u mnie w mieście w aptekach i sklepach zielarskich patrzyli jak na ufoludka, gdy pytałam o olej z awokado lub ze słodkich migdałów. Trend szybko chwycił, "olejujemy" twarz, włosy, ciało, paznokcie, a nawet rzęsy i brwi, dodajemy olej do gotowych kremów, balsamów, czy nawet sami możemy zrobić smarowidło do ciała. Uważam, że warto mieć zawsze w zanadrzu "jakiś" olej, choćby by posmarować nim wysuszone stopy.
Oleje, w przeciwieństwie do olejków eterycznych, o których pisałam wcześniej, najczęściej tłoczone są z pestek lub nasion, przez to w większości nie pachną charakterystycznie dla rośliny z której pochodzą. Wyjątkiem jest olej kokosowy (czy jeszcze jakiś - nie wiem), który pachnie wiórkami kokosowymi. Z reguły olej pachnie jak ... olej, może mieć lekko orzechową nutę, czy ziołowo-liściastą (np. olej z malin). Nie będą nam zatem pięknie pachniały jak eteryczne, ale dzięki nienasyconym kwasom tłuszczowym i witaminom mają zbawienny wpływ na stan skóry czy włosów, są też idealne jako baza do olejków eterycznych, jeśli chcemy używać je na skórę.
Przegląd olejków eterycznych już był, pora na oleje tłoczone, które mam, także z bogatej oferty firmy Etja.
Zużyć było mało, ale w nowości wręcz obrodziło. Gdyby nie promocje w Super Pharm, Naturze i Rossmannie, to sama niewiele bym kupiła.
Końcem kwietnia tak wyglądało pudełko, do którego odkładam wszystkie nowe kosmetyki, aby później, przygotowując wpis nie latać po całym mieszkaniu ryzykując zapomnienie o czymś. Nie znaczy to, że nie używam ich przez ten czas - po użyciu muszą wrócić do pudła :)
No tak, niby wszystko wraca do pudła, a właśnie widzę, że jeden kosmetyk nie wrócił i nie ma go na zdjęciu.
Oj marnie mi idzie w ostatnim czasie z wykańczaniem kosmetyków. Zużywam około o połowę mniej niż zwykle, ale taki stan chyba nie będzie trwał wiecznie? Trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, bo samo nic się nie zużyje.
Etykiety:
Kolastyna od ok 20 lat kojarzy mi się głównie z kosmetykami do opalania - jeżdżąc na kolonie nad morze zawsze królowały olejki czy balsamy tej firmy (nie wiem, czy w ogóle było coś innego dostępnego), później nadeszła pora na pierwsze kosmetyki z serii Nastolatki (krem był świetny), a na przełomie liceum i studiów regularnie kupowałam całą ziołową serię Piękno Natury. Mam też mniej przyjemne wspomnienia z kosmetykami tej firmy, jak choćby balsam brązujący o bardzo brzydkim zapachu nieświeżych skarpetek :D Brzmi dosadnie, ale to było coś strasznego. Może teraz zapach jest lepszy, bo tamten balsam miałam ok. 10 lat temu.
Jakiś czas temu trafiły do mnie dwa kosmetyki Kolastyny z serii Young, dedykowanej nastolatkom z trądzikiem. "Young" nie jestem, trądziku nie mam, ale testów się podjęłam po czym odłożyłam dla mojej Young siostrzenicy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)