Pamiętacie o konferencji Dove w
listopadzie, na której byłam? Każda z uczestniczek otrzymała wtedy
zestaw kosmetyków z nowej serii do włosów, która mnie zachwyciła (i nie,
nie dlatego, że dostałam - to tak odnośnie tematu, który wraca jak
bumerang; u mnie otrzymane nie jest jednoznaczne z zachwytem, z resztą
jeśli czytacie moje recenzje, to zauważyłyście to same) i kosmetyki
rozświetlające DermaSpa Goodness. Kosmetyki rozświetlające skórę ciała subtelnym blaskiem bardziej kojarzą
mi się z latem, kiedy drobinki uroczo połyskują w słońcu podkreślając
opaleniznę. Dziwna sytuacja, bo lubię taki efekt, ale nie lubię
smarowania się balsamami z drobinkami. Taki paradoks :D U mnie jest
wiele paradoksów, ale nauczyłam się już z nimi żyć, wszak nie mam
wyboru. Często do używania zniechęcały mnie wielkie kawałki brokatu, dlatego do nowości Dove podeszłam z dystansem i spokojem.
Seria DermaSpa Goodness obejmuje balsam, krem i suchy olejek do ciała oraz krem do rąk, ale o nim przeczytacie innym razem. Wszystkie kosmetyki mają nie tylko delikatnie połyskiwać na skórze, ale także ją nawilżać i pielęgnować czyniąc gładką i miękką. Dobrym pomysłem jest zaproponowanie różnych konsystencji, aby każda z nas mogła wybrać taką, jaką najbardziej preferuje lub w zależności od potrzeb skóry.
Zapach jest zdecydowanym atutem tych kosmetyków - delikatny, nie przytłaczający i kojarzący się z luksusem.
Balsam DermaSpa Goodness
Skład: Aqua, Glycerin, Dimethicone, Isopropyl Myristate,
Hydroxystearic Acid, Sodium Hydroxypropyl Starch Phosphate, Petrolatum,
Arachidic Acid, Caprylyl Glycol, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside,
Citrus Aurantifolia Peel Powder, Citrus Limon Peel Powder, Dimethicone
Crosspolymer, Disodium EDTA, Glucose, Glyceryl Hydroxystearate,
Hippophae Rhamnoides Oil, Palmitic Acid, Parfum, Phenoxyethanol, Sodium
Hydroxide, Stearic Acid, Tapioca Starch, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl
Alcohol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citral,
Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, CI
77891.
Pierwsze co zwraca uwagę to opakowanie - lekko spłaszczone, o delikatnie matowej strukturze zdecydowanie wyróżnia się na półce. Przywodzi skojarzenia z luksusowym kosmetykiem kosztującym znacznie więcej, a oszczędna i przejrzysta szata graficzna potęguje to wrażenie.
Balsam ma gęstą, ale zarazem lekką konsystencję dzięki której szybko się wchłania nie zostawiające tłustej ani klejącej się warstwy. Skóra jest satynowa w dotyku, a obecny w składzie silikon daje charakterystyczny efekt jaki znamy z baz pod makijaż. Ciekawostką w składzie jest także tapioka nadająca matowej gładkości. Olej z rokitnika miło widzieć, szkoda jedynie, że nie jest bliżej początku składu - nie można by zamienić go miejscami z wazeliną? Proszek ze skórki pomarańczy i cytryny nie mam pojęcia co mają robić :D
Balsam nawilża całkiem przyzwoicie, ale jednak na moją suchą skórę na nogach okazał się zbyt słaby. Rozświetla subtelnym połyskiem, bardziej opalizującym, nie ma mowy o dużym brokacie czy tandetnym efekcie.
Balsam nawilża całkiem przyzwoicie, ale jednak na moją suchą skórę na nogach okazał się zbyt słaby. Rozświetla subtelnym połyskiem, bardziej opalizującym, nie ma mowy o dużym brokacie czy tandetnym efekcie.
Suchy olejek DermaSpa Goodness
Skład: Mineral Oil, Isohexadecane,
Acrylates Crosspolymer, Ethylene/Propylene/Styrene Copolymer, PPG-14
Butyl Ether, Aluminuim Hydroxide, Aqua, BHT, Butylene/Ethylene/Styrene
Copolymer, Dimethicone, Hippophae Rhammoides Oil, Hydroxystearic Acid,
Iron Oxides, Isopropyl Myristate, Isopropyl Palmitate, Mica, Palmitic
Acid, Parfum, Silica, Stearic Acid, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl
Alcohol, Benzyl Salicylate, Butyphenyl Methylpropional, Citral,
Citronellol, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, CI 77891.
Olejek wywołał u mnie prawdziwe zaskoczenie. Byłam przekonana, że skóra po jego użyciu będzie tłusta, wręcz nieprzyjemnie oklejona, a okazuje się, że ... jest sucha (a przy tym odpowiednio nawilżona). Dokładnie tak! Olejek świetnie się wchłanie, nie zostawiając tłustej warstwy. Myślę, że to właśnie ta konsystencja okaże się najpraktyczniejsza w lecie, bo kosmetyk nie będzie spływał pod wpływem ciepła. Sprawdzi się też, gdy połysk balsamu czy kremu uznamy za zbyt słaby, bo zdecydowanie bardziej się błyszczy na skórze i dodaje jej sutelnego złocistego koloru.
Jedwabistość i gładkość skóry zapewnia krzemionka (tu uwaga - stosowana długofalowo do suchej skóry może dodatkowo ją przesuszyć), która również wpływa na jej świetlistość.
Oprócz oleju mineralnego jest tu też olej z rokitnika.
Krem do ciała DermaSpa Goodness
Skład: Aqua, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol,
Dimethicone, Isopropyl Myristate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate,
Stearic Acid, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Brassica
Campestris Seed Oil, Caprylyl Glycol, Cetyl Palmitate, Disodium EDTA,
Hippophae Rhamnoides Oil, Hydroxystearic Acid, Palmitic Acid, Parfum,
Phenoxyethanol, Sodium Cetearyl Sulfate, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl
Alcohol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citral,
Citronellol, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.
Krem ma nieco cięższą konsystencję niż balsam i w porównaniu z nim lepiej radzi sobie z bardzo suchą skórą na nogach, ale nadal to nie do końca "to". Ale dla skóry na rękach jest wystarczający. Szybko się wchłania bez klejącej i tłustej warstwy, a połysk jest równie dyskretny jak po użyciu balsamu.
W kremie też użyto silikon i olej z rokitnika. Jest tu też drugi olej - oleju rzepakowy. Być może jestem uprzedzona i niezbyt mnie przekonuje w składzie kosmetyków, ale co poradzę, że kojarzy mi się ze smażeniem.
Jak nie trudno się Wam domyślić, mam mieszane odczucia na temat tych kosmetyków - podoba mi się efekt jaki dają a skórze, subtelne rozświetlenie, gładkość i brak lepkiej tłustości, ale z pewnością nie są to kosmetyki do stosowania do codziennej pielęgnacji. Dla mojej suchej skóry są za słabo nawilżające, poza tym drobinki po wieczornym prysznicu ukrywające się pod piżamą i kołdrą są zbyteczne. Natomiast stosowane na odsłonięte nogi czy ręce w celu ożywienia kolorytu skóry i ładnego efektu w słońcu czy sztucznym oświetleniu (w trakcie wesela, studniówki czy z innej okazji) spiszą się jak najbardziej satysfakcjonująco.
Nie lubię takich kosmetyków z drobinkami.
OdpowiedzUsuń:)))). Co do dove - tej jego odmiany nie znam, ale jestem wielką fanką ich kostek myjących. A kosmetyki z drobinkami w sumie nie budzą we mnie żadnych emocji, poza jakimś smarowidlem no name przeciw pomarańczowej skórce, który był upiększony brokatem! Widok mojego cellulitu ozdobionego tak świetliście - no bezcenny:)
OdpowiedzUsuńoj racja - wyglądają jakby kosztowały baaardzo dużo :) z checią bym je wszystkie wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie olejek :)
OdpowiedzUsuńLubię takie rozświetlające kosmetyki, ale raz na jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńja już część tych kosmetyków zużyłam, póki co używam balsamu Dove w tym okrągłym opakowaniu, i faktycznie nawilżenie nie utrzymuje się długo na suchej skórze :-(
OdpowiedzUsuńSuchy olejek muszę koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńOlejek o tak tak
OdpowiedzUsuńNowości Dove jeszcze nie próbowałam, ale rzeczywiście wyglądają dosyć luksusowo. Ja jednak nigdy do tej marki nie pałałam miłością, choć znam ją dobrze, bo siostra uwielbia ich produkty. Co do tematu, który wraca jak bumerang to nie ma on na celu szykanowania osób, które współpracują, a zwrócenia uwagi na to, że coraz częściej chwalone jest to co nie powinno i takie osoby jak Ty właśnie muszą się teraz tłumaczyć, choć nie powinny, bo zawsze piszą rzetelnie. Zarabianie na blogu nie jest złe, tylko trzeba to robić z głową, bo przestaną nas w końcu czytać :)
OdpowiedzUsuńNiezbyt przepadam za balsamami tej firmy, za to bardzo lubię ich żele pod prysznic.
OdpowiedzUsuńOlejek bym wyprobowala
OdpowiedzUsuńOlejek bym wyprobowala
OdpowiedzUsuń