Na pewno wiecie, czego w moim kosmetycznym królestwie nie brakuje. MYDEŁ! Najwięcej mam tych naturalnych, kilka sztuk mniej naturalnych i dokładnie cztery sztuki mydeł, a właściwie kostek myjących (to spora różnica, głównie w pH) Dove. Wiosną pojawiły się w sprzedaży kostki z udoskonalonym składem tak, aby jeszcze delikatniej myły skórę bez naruszania naturalnej warstwy lipidowej naskórka i co ciekawe - aby nadawały się też do zmywania makijażu, w tym z okolic oczu bez powodowania szczypania.
O trzech nowych kostkach: z masłem shea i wanilią, Fresh Touch i klasycznej kremowej pisałam już wcześniej. W sierpniu wzbogaciłam się o wersję Silk Cream Oil, która uwodzi mnie swoim eleganckim zapachem.
Dove Silk Cream Oil
Kremowa kostka myjąca Dove silk cream oil zawiera ¼ kremu nawilżającego oraz delikatne substancje myjące, dzięki czemu nie wysusza skóry, jak zwykłe mydło. Idealnie usuwa zanieczyszczenia, jak i makijaż. Kostka sprawia, że po myciu skóra jest aksamitnie gładka i delikatna. Kostka zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia skóry. Dodatkowo jest wzbogacona w olejek pielęgnacyjny, dzięki czemu zapewnia intensywną pielęgnację suchej skóry i nadaje jej jedwabistą gładkość
Z nienaturalnych mydeł, to właśnie te z Dove podobają mi się najbardziej (z wyjątkiem klasycznego granatowego - wysusza mi skórę). Choć pozostałe wersje całkowicie nadają się do mycia twarzy i ciała nie wywołując żadnego dyskomfortu, to jednak preferuję tu całkiem naturalne mydła.
Czy tylko ja mam wrażenie, że dłonie są często dyskryminowane? Co mi z różnych względów nie odpowiada do mycia twarzy i ciała, to ląduje na umywalce do mycia rąk. I w tej roli mydła Dove bardzo dobrze zdają egzamin. Nie wysuszają, nie podrażniają, nie pienią się na taką klasyczną puchatą pianę, a bardziej tworzą gęstą, kremową emulsję.
W poprzednim wpisie o mydłach Dove wspomniałam o ich kształcie - dobrze trzyma się je w dłoni, ale z kolei mokre lubią się ześlizgiwać z mydelniczki czy wanny niezależnie, którą stroną je położymy.
Wersja Silk Cream Oil ma zapach charakterystyczny dla serii Silk, ale w subtelniejszym wydaniu, co dla mnie jest dużym pozytywem. Pachnie elegancko, powiedziałabym, że luksusowo. Na jesienny i zimowy czas pasuje idealnie :)
Tak. Z kostkami Dove z pewnością zostanę na dłużej. Naturalnych mydeł po prostu szkoda mi do mycia rąk (za szybko by się zużywały), więc zamiast wybierać Luksję (choć mój mąż dziwnym trafem lubi) czy inne Palmolive - będzie Dove.
Lubię kostki Dove ;)
OdpowiedzUsuńA którą najbardziej?
Usuńja ostatnio wersje z ogorkiem mam:)
OdpowiedzUsuńFajna na lato :)
UsuńGdybym używała mydełek skusiłabym się na wariant shea butter. :)
OdpowiedzUsuńtej jeszcze nie miałam, a chętnie spróbuję, bo uwielbiam Dove
OdpowiedzUsuńLubię Dove, bardzo delikatne są te mydelka :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki dove!
OdpowiedzUsuńFajne kostki, zawsze lubiłam kosmetyki dove. Zapraszam do mnie : http://ma--ry.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMoje ulubione drogeryjne :)
OdpowiedzUsuńLubię kostki Dove :)
OdpowiedzUsuńKtórą najbardziej?
UsuńNiestety nie jest to tylko wrazenie...
OdpowiedzUsuńDove lubię, ale tylko ich mydła. Reszta kosmetyków jest nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńa żeli nie lubisz?
UsuńSkusiłam się ostatnio w Biedronce na dwa dwupaki klasycznego. Coś czuję, że pozostałe również zjawią się w mojej magicznej łazienkowej szafie bez dna;)
OdpowiedzUsuń