Pamiętacie ten tekst z jakiejś reklamy sprzed lat: "jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego"? Bez wątpienia coś w tym jest, ale zdarzają się wyjątki. Jak choćby krem ziołowy Kailas.
Krem Kailas
To właśnie taki krem do wszystkiego, rozwiązanie wszelkich problemów skórnych takich jak przebarwienia, trądzik, ukąszenia owadów, otarcia, podrażnienia np. po goleniu i depilacji, łuszczyca, hemoroidy, grzybica, kurzajki, oparzenia, odleżyny i opuchnięcia. Mało? No to jeszcze: ma radzić sobie z nadmiernie wysuszoną i pękającą skórą oraz przy nadmiernym rogowaceniu skóry.
Skład: cocos nucifera, cissampelos pareira, tribulus terrestris, cynadon dactylon, azardirachta indica, camphor, talc, santalum album, shorea robusta, aqua calcis
Przyznam, że do kremu podeszłam z przymrużeniem oka, a tu zaskoczenie! Co prawda nie sprawdziłam go we wszystkich sytuacjach, w których wg producenta ma pomóc, ale w tych kilku zdecydowanie spisuje się rewelacyjnie.
Jako pierwszy kremu zaczął używać mój mąż. Dwa-trzy razy dziennie smaruje nim łokcie, które ma (a właściwie miał) suche, twarde, szorstkie i łuszczące się. Poprawa jest wyraźnie zauważalna - skóra nie jest jeszcze idealna, ale nawet jeśli na tym miałoby się skończyć działanie kremu to i tak różnica jest diametralna.
Kailasem smarowałam dziecku (20 miesięcy) miejsca ukąszenia komarów, które szybciej się goiły, a dziecko rzadziej dotykało skóry w tym miejscu.
Ja natomiast używam kremu na suchą skórę pięt. Przy pierwszych użyciach wchłaniał się ekspresowo - widocznie tak bardzo skóra potrzebowała nawilżenia i natłuszczenia. Po kilku razach wygląd pięt polepszył się, stały się mniej szorstkie, a bardziej miękkie. Smaruję nim też od czasu do czasu twarz na noc. I tu też się świetnie sprawdza. Skóra rano jest gładziutka, a małe podskórne gulki wyraźnie zmniejszone. Duże, ropne się u mnie nie pojawiają, wiec trudno mi się wypowiedzieć, jak sobie krem radzi z takimi wypryskami.
Krem ma zbitą konsystencję, ale na twarzy dosyć szybko się wchłania, zostawiając lekki połysk. Nie oblepia jej ani nie obciąża. Co ważne - nie wysusza skóry! Jest to istotne dla każdego rodzaju skóry, bo nawet tłustej nie powinno się wysuszać (robi się błędne koło - wysuszana kremami, tonikami, maseczkami produkuje jeszcze więcej sebum aby zniwelować suchość).
Czasami przy wyciskaniu widzę oddzieloną od kremu płynną maź - to woda wapniowa, która została w nim zastosowana i też wpływa na działanie, nie ma więc czym się przejmować.
W zapachu przebija kamfora, zioła wyczuwam gdzieś w tle. Zapach jest specyficzny, ale pamiętajcie, że ten krem nie ma pachnieć zwłaszcza, że w składzie nie ma nic oprócz oleju kokosowego, ziół i wody wapniowej.
Wygląda niepozornie, ale z uwagi na szerokie zastosowanie i skuteczność rzeczywiście warto go mieć.
Można go kupić w aptekach, sklepach zielarskich i na stronie producenta w dwóch pojemnościach: 8 g i 20g (cena z wysyłką kolejno 18 zł i 28 zł).
U mnie się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam chęć zakupienia tego kremiku :d
OdpowiedzUsuńwygląda całkiem dobrze :P
OdpowiedzUsuńczytałam o nim same dobre recenzje :)
OdpowiedzUsuńMusze go w końcu kupić :)
OdpowiedzUsuńTaki ostatnio był bum, wszędzie ten krem widziałam, a nie miałam pojęcia co co za specyfik. Nareszcie dostałam informacje na temat tego czym jest i jak działa i już zapragnęłam go mieć :D
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbowałabym to cudo na moje pięty ;P
OdpowiedzUsuńNo nie mam juz wyjścia- nabędę go wreszcie, bo tyle ma pozytywnych opinii, ze grzechem byłoby nie spróbować.
OdpowiedzUsuńMa wile pozytywnych opinii;)
OdpowiedzUsuńRównież zastanawiałam się czy jest wart kupna.... Widzę, że tak i chyba się skuszę!
OdpowiedzUsuńDodaję do wish listy zakupów w Polsce...
OdpowiedzUsuń