Maski algowe należą do moich ulubionych, choć miałam kilka lat przerwy w ich stosowaniu. Zużyłam kilka dużych pudeł i chyba po prostu mi się "przejadły". Niesamowicie odpowiada mi ich plastyczność, łatwość ściągania i ... nie utrudnianie mówienia gdy ma się je na twarzy. Nie są to zwykłe maski peel-off. Mają postać proszku i dają duże pole do popisu przez możliwość wzbogacenia ich np. hydrolatem (do rozrobienia proszku wystarczy zastąpić nim wodę) czy kilkoma kroplami ulubionego oleju wzmacniając tym samym działanie a nawet dodając masce nowych właściwości. Polecane jest też nakładanie pod maskę ulubionego oleju lub serum - pod jej warstwą tworzy się wilgoć, która powoduje lepsze przenikanie składników wgłąb skóry.

Algowe maski Initiale są nowością na naszym rynku i można je kupić np. w Hebe. Każda z ośmiu masek jest niemal w 100% naturalna, skomponowana na bazie ziemi okrzemkowej pełnej składników mineralnych  i co ważne nie zawiera parabenów, SLS i GMO. Saszetka z 15 g proszku wystarcza na jednorazowe nałożenie na twarz i szyję, lub dwa razy na twarz, a kosztuje niecałe 10 zł.
Jako pierwszą użyłam wersję Intensywna regeneracja z papainą, enzymem rozpuszczającym białko, dzięki czemu usuwa martwy naskórek. 
Proszek rozrobiłam z ok. 50ml ciepłej wody, dokładnie rozmieszałam, aż konsystencja stała się jednolita i gęsta. Maskę trzeba szybko nałożyć bo tężeje utrudniając dokładne rozprowadzenie. 
Jak wspomniałam warstwa maski jest plastyczna i nie utrudnia np. mówienia. Zaskoczyło mnie uczucie chłodu, którego się nie spodziewałam, za to uczucie lekkiego pocenia się skóry pod maską znałam już wcześniej, więc tu nowości dla mnie nie było. Maskę trzymałam krócej niż 15 minut i zdjęłam zanim zaczęła całkiem wysychać, z prostego powodu  - w miejscach, gdzie maska stanie się całkiem sucha nie da się jej ściągnąć. Pozostaje ją zeskrobać paznokciem albo zmyć wodą. Osobiście nie lubię zmywać resztek po masce algowej zwłaszcza, jeśli użyję pod nią oleju/serum (mija się to z celem zbiegu).
Działanie maski z papainą prawie mnie satysfakcjonuje - skóra stała się wyraźnie gładka i przyjemna w dotyku, wyglądała na wypoczętą, odprężoną ALE była jednocześnie ściągnięta i od razu musiałam nałożyć krem. Za drugim razem nałożyłam pod nią olej makadamia i było idealnie :)
Skład: Solum Diatomeae, Calcium Sulfate Hydrate, Algin, Tetrasodium Pyrophosphate, Xanthan Gum, Oryza Sativa Powder, Maltodextrin, Parfum - substancje zapachowe, CI 15985, Carica Papaya Fruit Juice, Arginine pca, Magnesium Oxide, Limonene, Eugenol, Linalool, Cinnamal, Amyl Cinnamal, Citronelloll, Cinnamal, Cinnamal Alcohol, Eugenol




10 komentarzy:

  1. pocenia pod maska jeszcze nie doswiadczylam a uzywalam juz roznych algowych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja stosowałam z Ziai i Bielendy no i teraz z Initiale. Nie jest to pocenie w negatywnym sensie, czuję jak się pod maską gromadzi wilgoć co daje takie właśnie uczucie pocenia

      Usuń
  2. Ja ostatnio bardzo zaniedbałam moja skore- działam fazami- albo maseczki non stop, albo kompletnie nic. Teraz wchodzę w fazę maseczkowa wiec czas na testy;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uczucie chłodu czułam przy każdej z tych maseczek, mnie też zaskoczyło. Ale żadne pieczenie ani razu u mnie nie wystąpiło, zostały mi jeszcze dwie maseczki do przetestowania. ogólnie jestem z nich bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawiłaś mnie tymi maseczkami, jak będę w hebe to się im przyjrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega są takie maski, dają namiastkę salonu kosmetycznego w domowym SPA :)

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!