Kosmetyki Sensique na pewno dobrze znacie, jeśli nie z własnego gruntownego ich używania, to przynajmniej z wizyt w Naturze. Na blogach też często się przewijają, więc dorzucę co nie co od siebie :) Część z nich dostałam na spotkaniu blogerek w Nowym Sączu, a część dostałam wcześniej od Pani Agaty.
Podkład, cienie i tusz to kosmetyki najczęściej używane w makijażu - czy warto poszukać ich w szafie Sensique?
Cienie z serii Velvet Touch kosztują niewiele, bo niecałe 7,00 zł, a wybór jest całkiem duży i przeważają w nich wesołe, letnie kolory. Kasetki są proste, zgrabne i sprawiają wrażenie bardzo solidnych, zamknięcie dobrze się trzyma - może nie są zbyt wyszukane, ale podobają mi się. Na blogach znalazłam w zasadzie same pochwały i zachwyty, ja natomiast mam do nich nieco chłodniejszy stosunek, co nie oznacza jednak, że cienie są złe.
Nr 155 to ciemna, chłodna śliwka z delikatnymi drobinkami (z tym, że sama fioletowa "baza" jest matowa), nie dającymi jednak tandetnej perłowej poświaty. Zetknęłam się z opiniami, że ma świetną pigmentację a dla mnie jest ona średnia, więc bardziej odpowiada mi nałożony na bazę. Lubię mocne kolory, więc odbiór nasycenia będzie zależny od osobistych preferencji. Trwałość ma raczej normalną, nieco blednie w ciągu dnia, więc tu znowu baza jest niezastąpiona.
Nr 156 to z kolei intensywny pomarańcz, który nieco łagodnieje na skórze. Pigmentacja jest lepsza niż śliwki, więc można obyć się bez bazy.
Mimo małych mankamentów dających się rozwiązać bazą pod cienie polubiłam je i chętnie zerknę na inne dostępne kolory.
Cień z serii Diamond Shine nr 107 w przeciwieństwie do poprzednich niczym mnie nie ujął, no może poza wyglądem w opakowaniu.
Cień jest jaśniutki, prawie biały, delikatnie przełamany wrzosem z mnóstwem dosyć dużych świecidełek a jego krycie jest słabiutkie. W opakowaniu zdecydowanie bardziej zachęcająco się prezentuje. Wg mnie nadaje się wyłącznie do rozświetlenia wewnętrznych kącików, bo na całą powiekę to tak nie za bardzo ciekawie wygląda.
Jeśli lubicie tusze wydłużające (ja preferuję pogrubiające) to Lash Extension powinien Wam się spodobać.
Rzeczywiście dobrze wydłuża, bez dodatkowego pogrubienia, a czerń jaką daje nie jest smolista a jaśniejsza. Dla mnie osobiście im czarniejszy tusz tym lepiej, ale zwolenniczek delikatniejszego odcienia na pewno nie brakuje. Bardzo podoba mi się opakowanie - smukłe z dodatkowym przewężeniem i dobrze się je trzyma w dłoni.
Tusz należy do tych z mikrowłókienkami i do tego mogę się trochę przyczepić, bo o ile efekt jakiego oczekujemy od tuszu i nasycenie czerni to kwestia indywidualna, tak nie sądzę, aby ktoś lubił widok włókienek na skórze pod oczami zamiast przyczepionych do rzęs.
Krem CC nie wiem za bardzo w jakich kategoriach mam rozpatrywać - kremu czy podkładu?
Bez wątpienia jest to coś więcej niż krem tonujący i coś więcej niż klasyczny podkład. Problem mam z nim jednak taki, że użyty bez wcześniejszego kremu trochę za słabo nawilża moją skórę (a producent obiecuje je i odżywienie), a po nałożeniu na krem dochodzę do wniosku, że mam za dużo na twarzy. Natomiast konsystencja skłania się bardziej ku kremowi niż standardowemu podkładowi (choć wiadomo, podkład podkładowi nie równy), bo jest dosyć treściwy i zbity.
Kolor 302 jest dla mnie ciut za jasny, ale podoba mi się jego tonacja - nie jest ani za żółty, ani tym bardziej nie jest różowy. Dobrze radzi sobie z matowieniem skóry, więc nie widzę potrzeby używania pudru (kiedyś pisałam, że zrezygnowałam z matowienia skóry, bo bardziej podoba mi się lekki, naturalny glow i na podkład przeważnie nie nakładam pudru, a jak już, to miejscowo na brodę czy środek czoła). Dobrze wyrównuje koloryt, kryje dosyć dobrze (może inaczej - dla mnie wystarczająco), choć korektor w razie niedoskonałości nie okazuje się zbyteczny.
Jeśli nie macie zbyt suchej skóry to ten produkt może przypaść Wam do gustu :)
Lakier do zdobień Art Nails nr 203 Sea green ujął mnie morskim kolorem, w którym jest kropla zieleni, której niestety na zdjęciu nie widać.
Lakier jest gęsty i dobrze kryje, więc do zrobienia np. kresek na lakierze podkładowym dobrze się spisze. Muszę jednak zaznaczyć, że przez gęstość lakieru zrobienie cienkich kresek jest dla mnie trudne, choć może raczej przez to, że nie mam zbytnio doświadczenia z takimi lakierami.
Co najbardziej lubicie z oferty Sensique?
Mam kilka rzeczy tej firmy- turkusowy lakier, turkusowy cień, jakieś beże. Są ok, ale nie przekonują mnie jakoś do siebie. Powiem szczerze, że bałabym się nałożyć jakichś ich podkład. Może jestem troszkę stereotypowa lub coś w tym stylu. Ogólnie mają całkiem bogatą ofertę w niskich cenach, ale mimo to nie darzę ich wielką sympatią.
OdpowiedzUsuńWieki już nie kupiłam nic z Sensique ale swego czasu bardzo lubiłam ich cienie do powiek:)
OdpowiedzUsuńKrem tonujący mnie zaciekawił, o ich cieniach też słyszałam już wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie siegalam po kosmetyki tej marki ale może na coś się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńPigmentacja śliwki dosyć słaba, ale bardziej podoba mi się ten odcień niż pomarańczowy. :)
OdpowiedzUsuńmam ten krem cc, czeka na lato, bo jest za ciemny :D
OdpowiedzUsuńjakoś ich kolorówka mnie kompletnie nie przekonuje, dla mnie są tanie i niedobre niestety :(
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor lakieru. Nigdy nie używałam kosmetyków tej marki, ale z tego co piszesz niska cena wiąże się z niską jakością.
OdpowiedzUsuńjeszcze nie miałam żadnego kosmetyku z tej firmy, ale na pewno na coś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam z nimi do czynienia. W sumie to do Natury wchodzę baaaaardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńPokazana przez Ciebie maskara u mnie się nie sprawdziła, ale ubóstwiam tusz wodoodporny. Mam obecnie trzecie opakowanie :) Posiadam też kilka lakierów, mapkę brązującą i pomadkę :)
OdpowiedzUsuńakurat używam tego tuszu - jest całkiem ok, choć po pierwszym użyciu myślałam, że się nie polubimy, bo musiałam sie sporo namachać, żeby cokolwiek było widać :) a krem CC też gdzieś czeka w zapasach
OdpowiedzUsuńLubię ich lakiery :) Zainteresował mnie ten cień numer 155 :)
OdpowiedzUsuń