Walka z zapasami trwa i idzie całkiem nieźle :) Kolejne puste opakowania traktuję jako mały sukces, aby w ostateczności osiągnąć większy.
Zrobiłam ostatnio przegląd zapasów, do osobnego pudła włożyłam kosmetyki, które muszę zużyć w pierwszej kolejności jeszcze w 2014 roku/na początku 2015, aby nie minął termin ważności. W szczególności musiałam to zrobić z żelami pod prysznic - tu będzie ostro, mam jednak nadzieję, że pozostając przy spokojnym zużywaniu a nie na siłę (typu 1 żel na 3-4 użycia ;)) uda mi się wszystko wykończyć w terminie.
10 zużytych kosmetyków to mój "normalny" wynik, każde opakowanie mniej to gorszy miesiąc, a każdy więcej - lepszy. Wrzesień był standardowy pod tym względem.
1. Green Pharmacy - cukrowo-solny peeling do ciała Masło shea i zielona kawa
Warto go wypróbować, jeśli nie przeszkadza Wam parafina i delikatna warstwa jaką pozostawia na skórze.
Dobrze ściera i wygładza, drobinki cukru i soli nie rozpuszczają się za szybko, więc zdążą zadziałać. Możliwe, że wypróbuję jeszcze jakąś inną wersję.
recenzja
2. Dove - szampon do włosów farbowanych
Z kosmetykami do włosów Dove było mi nie po drodze, głównie dlatego, że nie wzbudzały mojego zaufania. Jakiś czas temu zakwalifikowałam się do testów na Wizażu i muszę przyznać, ze miło mnie zaskoczyła seria do włosów farbowanych. Szampon nie przesuszył włosów, nie podrażnił skóry głowy, nie wywołał swędzenia. Nawet po użyciu samego szamponu włosy były miękkie i gładkie.
3. Uroda - krem do rąk Melisa
Zużyłam z przyjemność aczkolwiek nie jestem z niego całkowicie zadowolona. Nawilżenie jest zbyt krótkotrwałe i jak dla mnie niewystarczające. Natomiast mojej siostrzenicy, której żaden z kremów do tej pory nie podszedł o dziwo pomógł i dopytywała co to z krem aby móc kupić.
4. Biały jeleń - żel pod prysznic Kozie mleko
Przyjemny, niewysuszający żel o delikatnym, perfumowym zapachu. Nie pachnie niczym konkretnym, trochę słodko, trochę świeżo. Niezbyt przypadło mi do gustu, ale sam żel wart jest wypróbowania
5. Avon - maseczka do twarzy z minerałami Morza Martwego Planet Spa
To 5? 6 opakowanie? Nie pamiętam, pogubiłam się. Seria Planet Spa nie grzeszy dobrymi składami (mimo dosyć wysokich cen), wszystko co wartościowe jest zawsze na szarym końcu, jednak maseczki bardzo lubię, tą także. Dokładnie oczyszcza a przy tym nie ściąga skóry. Po zmyciu twarz jest gładka, przyjemna w dotyku i odświeżona. Wyciągnęłam już kolejną tubkę.
6. Avon - antyperspirant Invisible protection On Duty
Od dawna używam antyperspirantów w kulce, jednak czasami mam ochotę się popsikać. Ten z Avonu spisał się bardzo dobrze, nie mam zastrzeżeń z wyjątkiem dosyć intensywnego zapachu.
7. Sahar - olej arganowy
Nie jest to czysty olej arganowy, w zasadzie to parafina z 10% oleju arganowego. Na włosach spisał się bardzo dobrze. Zapach jest mocny, jakby orzechowy - nie przypadł mi do gustu.
8. Ralph Lauren - Pure Turquoise
Mocny, zdecydowany zapach, kojarzył mi się z zapachem burzy, czy choćby samego deszczu. Nie jest to bynajmniej zapach świeżości, którą ów burza przynosi a raczej wilgoci. Ma w sobie męską nutą.
9. Minimydło różane kupione we Włoszech
a dokładniej na Monte Cassino, na etykiecie jest nawet zdjęcie klasztoru.
Pozytywnie mnie zaskoczyło! Absolutnie nie wysuszało skóry, a zapach róży był delikatny, nie duszący.
Kupiłam w zestawie z mydłem oliwkowym i lawendowym. Mam nadzieję, że będę równie fajne.
10. Mydło arganowe
Natomiast tego mydła nie polubiłam. Spodziewałam się pozytywnego działania na skórze, a zamiast tego musiałam szybko ją nawilżać.
Październik zapowiada się lepiej :)
A jak u Was? Dużo kosmetyków udało się Wam zużyć?