Długo, długo z korektorami pod oczy było mi nie po drodze. Niby przeważnie zawsze jakiś miałam, ale z używaniem było różnie. Ostatnio zaczęłam doceniać ten niepozorny kosmetyk, podobnie jak podkład (tak, tak, dopiero w tym roku włączyłam go do codziennego makijażu, a maluję się ok 13-14 lat).
Nazbierało mi się kilka korektorów z Avonu, więc napiszę o nich co nieco. Może ułatwi Wam to wybór :)
Po kolei:
1. W sztyfcie - fair
2. Invisible light - light
3. Magix - light
4. Magix - beige
5. Calming Effects - fair
Formę aplikacji mają różną: sztyft, pędzelek i gąbeczkowy aplikator.
1. Korektor w sztyfcie przez swoją formułę nadaje się bardziej na jakieś niespodzianki/niedoskonałości (zwał jak zwał ;)) i tak w zasadzie w katalogu jest opisany. Jest suchy i zbity więc do użycia pod oczy jest niewygodny, aczkolwiek od biedy, na sporadyczne użycie ujdzie.
2. Invisible light w wygodnym pędzelku. Jest płynny, mokry, ale dosyć szybko zasycha, więc trzeba w miarę szybko nakładać. W przeciwnym razie widać smugi. Delikatnie rozświetla (widać w słońcu), a krycie ma średnie, ale mimo to widać poprawę kolorytu skóry wokół oczu.Jeśli oczekujecie spektakularnych efektów, to nie z tym korektorem ;)
Poprawa kolorytu jest, ale niestety regularnym używaniem przesuszyłam i podrażniłam sobie skórę blisko linii rzęs. Teraz uważam, żeby nakładać go tylko trochę niżej. Wtedy jest ok :)
3., 4. Magix - zdecydowanie bardziej kryją niż poprzedni, więc do zakrycia cieni pod oczy zdecydowanie się nadadzą. Mają też więcej drobinek - czy to plus czy minus to już zależy od osobistych preferencji. Jego anglojęzyczna nazwa Multi-benefit illuminator, więc może służyć do rozświetlenia wybranych partii twarzy.
Co mnie negatywnie zaskoczyło to to, że Magix nie współgra z każdą kredką :/ Ile się namęczyłam, żeby kreska zrobiona kredką Essence Stays no matter what (tą niby czarną, "niby", bo jest raczej bardzo ciemno szara ;)) była widoczna. Bardzo tępo się ją nakładało i efekt był mizerny.
5. Calming Effects - ma przyjemną, satynową i delikatną, jakby musową konsystencję, bardzo mi się ona podoba :) Kryje podobnie do Invisible light mimo, że jest gęściejszy. Nie ma drobinek (miła odmiana :))
Kolory:
Korektor w sztyfcie (fair; 1) i Invisible light (light; 2) są typowo jasne, lekko żółte, ale przy tym niezbyt ciepłe (odpowiada mi ten odcień, tego w pędzelku mam drugie czy trzecie opakowanie). Pasują też do lekko opalonej skóry - widoczny jest wtedy efekt delikatnego rozjaśnienia, nadal wyglądają naturalnie. Przy bardzo ciemnej karnacji/opalonej będą za jasne.
Magix w kolorze light (3) jest baardzo jasny, wręcz biały. Dokładając do tego dobre krycie można uzyskać niezbyt naturalny i zdrowy efekt. Sprawdzi się u posiadaczek bardzo jasnej cery, lub lubiących ekstremalne rozjaśnienie skóry pod oczami. Z kolei beige (4) jest o wiele ciemniejszy, do tego w dziwnym i brzydkim pomarańczowo-różowym odcieniu. Nie wyobrażając go sobie na twarzy - oddałam. Zdecydowanie brakuje tu koloru pomiędzy tymi dwoma :/
Calming Effects fair (5) jest ciemniejszy niż pierwsze dwa korektory i obawiałam się, że będzie dla mnie za ciemny (pod oczy lepiej wybrać za jasny odcień niż za ciemny) i za ciepły. Okazało się jednak, że dopasowuje się do skóry i wygląda fajnie (jeśli nie potrzebne jest rozjaśnienie, a jedynie wyrównanie kolorytu) zwłaszcza w okresie letnim, gdy jest choć trochę opalona.
Używanie korektora pod oczy?
Macie faworyta?