Uffff, wyrzuciłam w końcu butelkę po śmierdziuchu, jakim okazał się żel pod prysznic Fruttini w wersji Milky orange.
Mleczna pomarańcza brzmi kusząco, niestety producent zapach spartolił i zamiast dołączyć do uwodzącego zapachem żelu Wiśnia+wanilia podziela niezbyt zaszczytny tytuł śmierdzicha z żelem Mleczna malina (klik).
Spodziewałam się i liczyłam na coś zgoła innego niż słodko-gorzko-kwaśne "coś", co bardziej kojarzy się z syropem na kaszel dla dzieci niż mający umilić codzienną przyziemną czynność mycia ciała. A i z tym jest problem. Mam wrażenie niedomytej skóry, co jeszcze potwierdza niecałkiem czysty wacik po przemyciu szyji tonikiem (ale brudas ze mnie, żel nie daje rady :p).
Nie pominę faktu, że nawet mój niezbyt wymagający pod zapachowym względem mąż niezbyt chciał mnie ratować używając tego żelu i przyczyniając się tym do szybszego zużycia :/
No ale. ... butelka z żelowo-kremowym słodko-gorzko-kwaśnym "myjadłem" wylądowała w koszu.
Znacie podobne śmierdziuchy, które w zamyśle miały ładnie pachnieć?