Dzięki słynnej akcji firmy Decubal na Facebooku mam możliwość zapoznania się z tymi kosmetykami i jest już odpowiedni moment, abym podzieliła się z Wami moimi spostrzeżeniami.
O piance do mycia twarzy już pisałam (KLIK) - wtedy sama ją kupiłam, teraz druga, z paczki, czeka w kolejce. Zdziwił mnie inny kolor produktu - ta, którą już zużyłam była zupełnie bezbarwna, natomiast druga jest żółtawo-zielonkawa.
Pianka, jak piszę w recenzji, jest taka sobie, nie zachwyciła mnie niczym szczególnym i odbieram ją jako dosyć przeciętny produkt, ale nadal godny wypróbowania zwłaszcza, że zbiera raczej pochlebne opinie.
O kremie do twarzy niestety nic dobrego napisać nie mogę i już myślę, jak by go tu wymęczyć, bo skóry twarzy nie mam zamiaru dłużej nim katować.
Zacznę z "grubej rury". Krem jest głównie na glicerynie i o ile osobiście nic do niej nie mam, nie unikam jej w kosmetykach podobnie jak Caprylic/Capric Triglyceride, który jest na 2 miejscu, tak brak dodatków jakiegokolwiek oleju czy ekstraktów powoduje, że z góry założyłam, że z kremu nie będę zadowolona. Ok, jest tu lanolina, ale dalej to biednie ... Nie będę tu nic analizować, bo tego nie umiem, ale co powyżej napisałam wyłapało moje laickie oko.
Składniki (INCI): Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cetyl Alcohol, Sorbitan Stearate, Glyceryl Stearate, Citric Acid, Lanolin, Polysorbate 60, Cetearyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Carbomer, Tocopherol, Ethylhexylglycerin, Sodium Gluconate, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate.
Wspominałam nie raz, że specjalistką od składów ani ich fanatyczką nie jestem, nie skreślam z góry produktów przez posiadanie jakiś substancji - ważniejsze jest dla mnie działanie. Jednak w tym przypadku nawet mi rzucił się w oczy ten sztuczny skład, który jak się okazało rzeczywiście u mnie się nie spisuje.
Po pierwsze - po nałożeniu się klei i to dosyć długo, co nie jest komfortowe.
Po drugie - skóra sprawia wrażenie dosłownie oklejonej tym kremem, duszącej i pocącej się pod nim.
Po trzecie - nawilżenie jest bardzo kiepskie. Nawet w cieplejsze dni zdarzało się, że musiałam nałożyć drugą warstwę kremu, bo niestety skóra była nieprzyjemnie napięta. W zimniejsze dni jest jeszcze gorzej.
Po czwarte - skóra po jego użyciu nie jest przyjemnie gładka ani miękka, a wręcz szorstka.
Po piąte - dla mnie jest to oczywiste, że "bezzapachowy" nie oznacza dosłownie kosmetyku bez zapachu a brak substancji zapachowych, jednak zapach mixu tych składników jest męczący.
I jak na złość kremu jest aż 75 ml (w brzydkim, dużym nieporęcznym pudle z grubego plastiku) :/
Nie kosztuje wiele, bo ok 20 zł, ale szkoda i tej kwoty. Znam o wiele lepszy krem w podobnej cenie - o nim niedługo :)
Zużyję go do łydek, bo do mojej twarzy zupełnie się nie nadaje.
Póki co nie jestem z niego szczególnie zadowolona, a co do punktu drugiego - mam identyczne odczucia.
OdpowiedzUsuńA jaką masz cerę, bo ten krem to chyba tylko do suchej jest?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził, widocznie nie pasuje do Twojej cery.
OdpowiedzUsuńJoanna:
OdpowiedzUsuńsuchą (jak wynika z recenzji ;))
U mnie też się nie spisał, przede wszytskim jest za ciężki, bardziej natłuszcza niż nawilża... i ten okropny chemiczny zapach... Ja zużywam go do stóp ;)
OdpowiedzUsuńKasia:
OdpowiedzUsuńdla mnie to on nawet nie natłuszcza (lubię natłuszczenie), a raczej "okleja", fuj.
W kierunku tego kremu nawet nie spoglądałam, ponieważ ze względu na mieszaną cerę unikam tłuściochów. W moim przypadku najlepiej spisują się lekkie formuły, które wchłaniają się do matu, ewentualnie czyste masło shea.
OdpowiedzUsuńkarminowe.usta:
OdpowiedzUsuńeh, gdyby on chociaż on był tłusty :/ i natłuszczał :/
kiepsko. bede go unikac.
OdpowiedzUsuńZnam ten krem ale dałam go mojego facetowi i on jest z niego bardzo zadowolony.
OdpowiedzUsuńJak sie go pozbyć ? a posmaruj sobie nim stopy :D
Blond Szatynka:
OdpowiedzUsuńzużyję raczej na łydki :)