Po pierwszym żelowym pojedynku (KLIK) pora na drugi.
Obecnie najczęściej sięgam po 5 żeli widocznych na zdjęciu:
Trafniejszą nazwą byłoby mleczko, ponieważ nie przypomina on w ogóle żelu - ani pod względem konsystencji (jest gęsty, lekko tłusty) ani pienienia (po prostu się nie pieni, tylko bez tego efektu rozprowadza po skórze).
Konsystencja i sposób zachowania na skórze za każdym razem dawał nadzieję, na brak wysuszenia skóry. Niestety, po prysznicu balsam był konieczny.
Lepiej pod tym względem wypadł wiśniowy, który opisałam w pierwszym "Pojedynku".
Do gustu przypadł mi za to zapach - ciepły, otulający, delikatnie aromatyzujący skórę jeszcze przez jakiś czas po użyciu.
To już moja któraś butelka a w zapasie jeszcze jedna.
Nie lubię konsystencji żeli Luksja, zarówna wersje "żelowe" jak i "kremowe" mają w sobie coś z glutowości :/
Zapach jest przyjemniejszy z butelki, bardziej delikatny niż pod prysznicem.
Mimo, że go lubię, to ciągle jest mi z nim nie po drodze i wybieram coś innego.
Muszę się w końcu zawziąć, bo żel już trochę u mnie jest :)
Obecnie najczęściej sięgam po 5 żeli widocznych na zdjęciu:
1. The Body Shop - Shea
Żel zdążyłam już zużyć ;)Trafniejszą nazwą byłoby mleczko, ponieważ nie przypomina on w ogóle żelu - ani pod względem konsystencji (jest gęsty, lekko tłusty) ani pienienia (po prostu się nie pieni, tylko bez tego efektu rozprowadza po skórze).
Konsystencja i sposób zachowania na skórze za każdym razem dawał nadzieję, na brak wysuszenia skóry. Niestety, po prysznicu balsam był konieczny.
Lepiej pod tym względem wypadł wiśniowy, który opisałam w pierwszym "Pojedynku".
Do gustu przypadł mi za to zapach - ciepły, otulający, delikatnie aromatyzujący skórę jeszcze przez jakiś czas po użyciu.
2. Luksja - Refresh
Faworyt na letnie upały. Niesamowicie odświeża, relaksuje. Idealny po gorącym dniu, opalaniu, rowerze, czy innej aktywności.To już moja któraś butelka a w zapasie jeszcze jedna.
Nie lubię konsystencji żeli Luksja, zarówna wersje "żelowe" jak i "kremowe" mają w sobie coś z glutowości :/
3. AA - Creme Brulee
Żele AA nie należą do moich ulubieńców. Miałam kilka, ale są dla mnie za rzadki i wysuszające skórę. Podobnie jest z tą wersją.Zapach jest przyjemniejszy z butelki, bardziej delikatny niż pod prysznicem.
4. FlosLek - Emoleum
Recenzowałam go TUTAJ. Zdecydowanie godny polecenia posiadaczkom suchej skóry.5. Camay - Passion
Opisałam go w poprzednim "Pojedynku".Mimo, że go lubię, to ciągle jest mi z nim nie po drodze i wybieram coś innego.
Muszę się w końcu zawziąć, bo żel już trochę u mnie jest :)
nie miałam żądnego z tych żeli ;)
OdpowiedzUsuńBalea <3
OdpowiedzUsuńNivea - lubię go za zapachy ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że żel AA wysusza :(
OdpowiedzUsuńAA wrażliwe ciało, to seria żeli którą bardzo lubię. za to luksję kupiłam raz, i konsystencja totalnie mi nie odpowiada. innych z wymienionych przez Ciebie wyżej nie miałam.
OdpowiedzUsuńŻaden z nich jeszcze u mnie nie gościł...
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio Organique i Fa
OdpowiedzUsuńja używam teraz żelu pod prysznic z Isany gruszka i mango
OdpowiedzUsuńJa mam z Fa z efektem balsamu do ciała - rewelacja :D
OdpowiedzUsuńA ten z luksji wygląda fajnie na lato :>
Original Source Mango i Makadamia. Pachnie przepięknie i mojej skóry nie wysusza.
OdpowiedzUsuń~a-grafika.pl~
uwielbiam żele pod prysznic:)
OdpowiedzUsuńMartusia:
OdpowiedzUsuńteż lubię Niveę :)
Patusia:
miałam coś z Fa ale jakos mi nei przypadło do gustu :/ Pamiętam za to żel kiwi, który był w sprzedaży ponad 10 lat temu. Rewelacja :)
Blanka:
OdpowiedzUsuńkilka lat temu zamówiłam na Allegro 2 żele Balea, chyba arbuzowy i mango. Nie spodobały mi się :/
W tej chwili zachwycam się Luksją o zapachu shea - cudo. Pod prysznicem mam też makową Isanę i Dove w wersji Beauty Blossom i Purely Pampering - wszystkie lubię.
OdpowiedzUsuń