Pedantką nie jestem, zdarzają się więc dni, kiedy nie chce mi się posprzątać stoliczków salonie czy ubrań w sypialni, a w soboty umyć łazienkę (najczęściej robi to mąż, ale jak jemu się nie chce, to prostu tak zostawiam - jest w tym też chęć nauki dla niego, że nie będę go wyręczać, a skoro kąpiel w brudnej wannie mu nie przeszkadza to ja też nie będę myła za niego ;)).
Ale czasami mam zryw i napływ weny i wtedy robota pali mi się w rękach. Okresowo też moje zainteresowanie przesuwa się z kosmetyków na środki czystości i wtedy każda "specjalistyczna" pierdółka wydaje mi się niezbędna.
Taki zew poczułam w zeszłą sobotę - zabrałam się za mycie okien. Niestety w trakcie skończyło mi się "psikadło" do mycia, trzeba było się więc wybrać Lidla (jakiś czas temu polubiłam Lidla i Biedronkę - mam odczucie, że jakość i asortyment poszły sporo w górę w porównaniem z tym, co było jakieś 10 lat temu), zwłaszcza, że w gazetce wypatrzyłam kilka innych produktów, które chciałam kupić.
Wróciliśmy z całym arsenałem przeciwko zimowemu brudkowi (większość rzeczy mam po raz pierwszy stąd zakupy wszystkiego na raz), prawie wszystko jest lidlowskiej marki W5 z wyjątkiem płynu do mycia okien.
1. Clin - płyn i pianka do mycia okien
(w zależności czy ustawimy siateczkę przy dozowniku czy nie).
Niezbędny od lat. W Lidlu ma dobrą cenę - duża butelka ok 7 zł. Zastanawiałam się nad lidlowską pianką (5,99 zł/500 ml), ale jednak nie ośmieliłam się zaryzykować. Clin mam sprawdzony - psikam szyby, przecieram szmatką a zbieram i wycieram do sucha papierowym ręcznikiem. Po dokładnym umyciu ściereczką (szyby zewnętrzne często muszę spryskać dwa razy) nie zostają smugi. Dobrze sprawdza się też do mycia luster.
I reszta już W5:
2. Multi-płyn przeciw tłuszczowi (ok. 5 zł / 750 ml)
do mycia kuchenki, zlewu.
Do tej pory kuchenkę myłam płynem do naczyń, ale jednak zdarzało się to mało skuteczne. Tyle razy obiecuję sobie, że od "teraz" wycieram na bieżąco, żeby się później nie męczyć - niech ktoś wyrobi we mnie ten odruch .... Płyn radzi sobie świetnie i jest łatwy w użyciu - spryskujemy powierzchnię, czekamy ok 1 minutę i zmywamy wilgotną szmatkę. Dodatkowo kuchenkę wycieram do sucha papierowym ręcznikiem.
3. Spray przed praniem (6,99 zł / 750 ml)
Głównie do stosowania na mankiety i kołnierzyk koszul męża. Mam Vanish, ale nie lubię go używać. Wydaje mi się, że spray będzie wygodniejszy w użyciu.
W takim samym opakowaniu był jeszcze spray odświeżający ubrania (miałam taki lata temu, chyba Ariel), ale jednak nie zdecydowałam się na zakup stwierdzając, że jednak nie będzie mi teraz potrzebny - dawniej, jeszcze w trakcie studiów to miało sens - nie było wtedy zakazu palenia w knajpach, więc ubrania nie były brudne czy przepocone a właśnie przesiąknięte dymem - taki spray sprawdzał się super.
4. Pianka do czyszczenia piekarnika (7,99 zł / 400 ml)
sądziłam, że to to samo co płyn przeciw tłuszczowi, a jednak nie. Pianka jest o wiele mocniejsza i dobrze radzi sobie z zanieczyszczeniami piekarnika. Można użyć ją na zimo - spryskać wnętrze piekarnika i zostawić na ok godzinę, lub na ciepło - podgrzać piekarnik, wyłączyć, spryskać i pianę zostawić na ok 30 min. Potem należy zmyć wilgotną szmatką. Wstyd przyznać, ale miałam dosyć zaniedbany piekarnik, więc mimo użycia pianki na ciepło musiałam do zrobić 2 razy :o Pianka świetnie odmacza tłuszcz powodując, że piekarnik lśni.
Mam natomiast zastrzeżenia do samej aplikacji - pianka bardzo się rozpryskuje, co powoduje, że można się nawdychać środka, bo robi się z niego "chmura".
Gdybym miała zdecydować się tylko na piankę lub płyn opisany powyżej wybrałam piankę, ale tylko z tego względu, że można nią też myć płytę kuchenną. Natomiast spray jest zbyt słaby do piekarnika.
5. Środek do pielęgnacji skóry (9,99 zł / 375 ml)
na razie stoi w szafce i czeka na debiut.
6. Spray odświeżający do butów
nie pamiętam ceny, ale droższy niż 10 zł na pewno nie jest. W szafce mamy jeszcze spraw z Deichmanna i Rossmanna, ale używamy dosyć często, więc trzeci nie zaszkodzi. Miałam kiedyś spray z Sholla, ale że większej różnicy między nimi nie widzę - no może jedynie zapach, Sholl ma dosyć duszący, pozostałe są przyjemne, więc lepiej się ich używa, a przy tym są tańsze.
7. Chusteczki do czyszczenia WC (2,99 zł / 15szt.)
od "zawsze" miałam problem czym umyć muszlę klozetową i krawędź toalety pod nią. Szmatka z wodą niezbyt do mnie przemawiała. Teraz mam problem z głowy.
8. Chusteczki zapachowe do czyszczenia wielu powierzchni (5,99 zł / 80 szt.)
używam głównie do mycia i odświeżenie blatu w kuchni. Można przetrzeć też cukierniczkę, maselniczkę, sprzęty, umywalkę, kuchenkę czy wytrzeć nimi kurze w salonie. Są dosyć małe, więc zużywam 2-3 sztuki (blat, sprzęty). Warto mieć :)
9. Odświeżacz do zmywarek (9,99 zł / 3 szt.)
wg. znalezionych informacji 1 zawieszka ma starczyć na 60 myć, więc oferta jest bardzo dobra. Spełnia swoją funkcję jak powinna.
Dzisiaj z samego rana znowu odwiedziłam Lidla. Byłam w nim zaraz po 8, żeby kupić upatrzone
buty Kappa (88,00 zł, 3 modele damskie i 3 modele męskie). Już się nauczyłam, że jak jest coś wyjątkowo fajnego i w dobrej cenie (obejmuje to przede wszystkim ubrania i sprzęt sportowy) trzeba iść zaraz po otwarciu, bo później albo nie ma, albo z odpowiednim rozmiarze może być problem (te najmniejsze są szybko wykupione).
Przy koszach z butami dziki tłum, jak za czasów komuny jak coś tylko "rzucili".
No i kupiłam jedne z tych, które chciałam -
czarno-różowe. Jak zwykle numer 36 niedostępny (ale o tym wiedziałam z gazetki), na szczęście 37 okazały się nie być dużo za duże.
Sznurówki oryginalnie są dwie (czarna i różowa), ja zostawię jedną.
Chciałam kupić jeszcze inny model - biało-szare, na innej podeszwie - grubszej i twardszej, ale najmniejszy numer to 38 a ten był już zdecydowanie za duży.
Często robicie zakupy w Lidlu lub Biedronce?