Wczoraj poznałyście 5 opini nt. tuszu Astor Play it big,
wśród których większość stanowią te negatywne.
Liczba tych na „nie” właśnie się
powiększa – nie jestem zadowolona z tego tuszu tak jak być powinno, żeby tuszu
chętnie używać i wracać do niego, co
powoduje, że tuszu na pewno nie kupię, zwłaszcza, że mam kilka swoich
faworytów, m.in. Eveline Volume Celebrities i Bell Wow (pierwsze egzemplarze
dostałam do testów i zachwyciły mnie na tyle, że sama kupiłam; do tuszu Bell
niedługo Was zachęcę).
Nie podoba mi się jego bardzo sucha konsystencja,
jakby tusz się już kończył. Zdecydowanie wolę mokre tusze, które może na
początku są aż za mokre i łatwo sklejają rzęsy, ale po kilku użyciach są
odpowiednie.
Przez tą suchość kolor rzęs nie jest intensywny i
odbieram go jako wręcz matowy, pozbawiony „mokrego” połysku.
Na końcówkach tworzą się suche grudki co wygląda niezbyt
estetycznie i lekko się kruszy w ciągu dnia.
Posługując się nim „normalnie” trudno uzyskać
satysfakcjonujący efekt, tzn. mnie satysfakcjonujący, bo w końcu nie po to
używam tuszu, żeby rzęsy wyglądały „naturalnie”, jak nie pomalowane. Jeśli ktoś
ma rzęsy długie, gęste i chce tylko przyciemnienia to tusz się sprawdzi, ale ja
mam rzęsy krótkie, jasne, jednym słowem dosyć liche (bez tuszu wyglądam jakbym
ich nie miałam w ogóle).
Dopiero precyzyjne, cierpliwe i powolne nakładanie na
rzęsy robi z nich prawie to, czego oczekuję – rzęsy są wyraziste, wydłużone
i pogrubione, ale mogłyby robić to zdecydowanie lepiej.
Na poniższych zdjęciach widzicie efekt właśnie powolnego malowania.
Nadal pozostaje jednak niedosyt głębokiej czerni na rzęsach.
Gruba szczoteczka niestety utrudnia malowanie,
ponieważ dokładne wytuszowanie rzęs przy zewnętrznym kącikach jest nie lada
wyzwaniem. Za to łatwo pobrudzić powieki i skórę zaraz przy
rzęsach.
Tusz jest mocno średni, niezaspokajający moich tuszowych potrzeb.
Cień Manhattan - Intense Effect - Dim Brown
Pamiętacie promocję w Rossmannie: -40% na całą kolorówkę? Skusiłam
się wtedy na 2 kosmetyki Manhattan, m.in. na cień. Ten właśnie cień mam na
powyższych zdjęciach. Jestem w nim zakochana, choć zdjęcie może nie pokazywać w
pełni dlaczego.
Cień ma piękny metaliczny połysk, a kolor jest
niejednoznaczny (choć, co lubię w przypadku cieni, kredek/linerów i lakierów do
paznokci) – najczęściej daje kolor szaro-brązowy, a momentami (jak właśnie na
zdjęciu), wybijają tony lekko oliwkowe. Świetnie się rozprowadza, dobrze trzyma
się powieki i jest zaskakująco trwały.
też zakupiłam podczas tej promocji cień manhattan 96Q Carbon ;)
OdpowiedzUsuńdla mnie najlepsze tusze to MaxFactor ;)
Cień! <3
OdpowiedzUsuńMam ten tusz i przez jakiś czas mnie strasznie irytował, ale jak trochę przysechł to już lepiej się nim maluje ;)
OdpowiedzUsuńwygląda ładnie, nie widać grudek, ale skoro się pojawiają to nie jest to tusz godny uwagi
OdpowiedzUsuń