Recenzja kolejnego produktu, a raczej miniatury z pierwszego polskiego GlossBboxa - perfumowany balsam do ciała Masaki Cherry.



Opis: (z karteczki w GlossyBoxie)
Delikatnie perfumowany balsam do codziennej pielęgnacji ciała, doskonale nawilża i odżywia, pozostawiając skórę miękką, gładką i świeżą. Idealnie przedłuża zapach perfum.

Jestem wymagająca jeśli chodzi o balsamy do ciała. Ten zawarty w GlossyBoxie nie spełnia moich oczekiwań.
Po pierwsze - konsystencja. Jest bardzo rzadki, wchłania się ekspresowo nie dając w ogóle poczucia nawilżenia i pielęgnacji skóry.


Na drugi dzień skóra jest sucha, domaga się dobrego balsamu, który da jej ukojenie.

Przy każdym użyciu zastanawiałam się, dlaczego w nazwie ujęte jest "Cherry". Przecież zapach nie ma nic wspólnego z wiśnią ... Niemniej jednak podoba mi się i w moim odczuciu jest on wyrazisty, ale nie określiłabym jako mocny.

Jeśli cena, którą podano w liściku jest prawdziwa (149 zł za 150 ml) to przechodzi ona moje pojęcie. Nawet zakładając, że wydanie na niego takiej kwoty nie byłoby dla mnie problemem, to jednak wolałabym spożytkować je w inny sposób niż wydać na wodnisty balsam, nie robiący ze skórą nic pozytywnego. Dla mnie to czysty absurd i nieporozumienie.

Zużyć zużyłam, ale bez żadnych zachwytów a nawet zadowolenia.


Byłybyście w stanie wydać 150 zł za 150ml balsamu??
Jeśli tak, to jakie właściwości musiałby mieć?

13 komentarzy:

  1. używam go jako krem do rąk i fakt faktem nawilża mega słabo.

    OdpowiedzUsuń
  2. a mi przeszkadza jego zapach ;/ ale jakoś zużyję

    OdpowiedzUsuń
  3. nigdy nie miałam tego balsamu i napewno się nie skusze

    OdpowiedzUsuń
  4. ja go raz użyłam i podziękowałam;) zapach mi totalnie nie podszedł...konsystencja też nie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej :O jaka cena za balsam... Na pewno nie dla mnie tym bardziej ,że nie lubię perfumowanych kosmetyków.

    W wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Balsamy do ciała, które są zazwyczaj dodawane jako gratis do luksusowych erfum z tej samej linii zapachowej to zazwyczaj jedna, wielka pomyłka:
    http://majtkirambo.blogspot.com/2011/10/kosmetyczny-zbednik.html

    Czy byłabym skłonna zapłacić dużo za balsam? Tak, ale tylko za emolienty do skóry atopowej. Może nie kosztują aż tak dużo, ale potrafią zbliżać się do kwot trzycyfrowych (za duże 500 ml butle). Zawsze mnie też ciekawiło, jakie są w stosowaniu i efektach luksusowe kremy do ciała, np. Shiseido, La Mer, czy Clarins. Może się kiedyś skuszę na jakiejś strefie wolnocłowej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Musiałby mnie zmienić w Kate Moss chyba ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. O nie!! Nigdy bym tyle nie dała na balsam. Wolałabym tą kwotę przeznaczyć na zabieg u kosmetyczki czy pobyt w SPA.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie przepadam za balsamami perfumowanymi... Cena powala :/

    OdpowiedzUsuń
  10. za 150 zł to chyba bym wymagała, żeby balsam transportował tłuszcz z brzucha w biust :P

    ja kupuję balsamy do około 30 zł, bo przy balsamowaniu 2 razy dziennie sporo tego idzie

    może tego spróbuj, jak potrzebujesz mocnego nawilżenia: http://www.nokaut.pl/kosmetyki/efektima-pharmacare-dry-skin-cure-kuracja-dla-suchej-skory-200ml.html (cena w rossmanie zupełnie inna)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie kupilabym go napewno , ale fakt ze go dostalam mi pasuje bo podoba mi sie zapach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi się zapach tego balsamu :)

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!