Zostały mi jeszcze jedne zakupy lutowe do pokazania.
W Biedronce wykukałam ostatnie 2 trzypaki żeli kremowych z Luksji, wzięłam więc 1. Mąż nie oponował, wręcz zachęcał, gdy powiedziałam mu cenę: 7,49 zł :D W zestawie jest żel: oliwka+aloes, róża+mleko i awokado+witamina B5.
Kredki z Avonu w zasadzie mogę kupować w ciemno, zwłaszcza, gdy są z serii SuperShock. Nie inaczej było w przypadku 2 najnowszych kolorów: Blackberry i Golden Fawn. Nie chcę zbyt dużo zdradzać przed opublikowaniem osobnej recenzji, pokuszę tylko stwierdzeniem, że są cudownie miękkie (w pozytywnym sensie) i diabelsko trwałe.
Ostatnio poczułam konieczność (czy to na pewno konieczność? ;)) posiadania koralowego cienia. Moją ciekawość rozbudził jeden z cieni z paletki The Balm Shady Shady vol. II - Mischievous Marissa (o dziwo, cień, który najmniej mi się podobał, a teraz okazuje się, że to jeden z moich faworytów, zwłaszcza w połączeniu z szarym cieniem!). Chciałam coś w jego stylu, ale intensywniejszego, mocniejszego, z delikatnym dodatkiem różu. Wybrałam cień z Essence - Shrimp me up. Powiedzmy, że tego szukałam. "Powiedzmy", bo mimo iż w opakowaniu cień wydaje się być intensywny, tak na powiece kolor znika i jest bardzo delikatny :(
W Biedronce wykukałam ostatnie 2 trzypaki żeli kremowych z Luksji, wzięłam więc 1. Mąż nie oponował, wręcz zachęcał, gdy powiedziałam mu cenę: 7,49 zł :D W zestawie jest żel: oliwka+aloes, róża+mleko i awokado+witamina B5.
Kredki z Avonu w zasadzie mogę kupować w ciemno, zwłaszcza, gdy są z serii SuperShock. Nie inaczej było w przypadku 2 najnowszych kolorów: Blackberry i Golden Fawn. Nie chcę zbyt dużo zdradzać przed opublikowaniem osobnej recenzji, pokuszę tylko stwierdzeniem, że są cudownie miękkie (w pozytywnym sensie) i diabelsko trwałe.
Ostatnio poczułam konieczność (czy to na pewno konieczność? ;)) posiadania koralowego cienia. Moją ciekawość rozbudził jeden z cieni z paletki The Balm Shady Shady vol. II - Mischievous Marissa (o dziwo, cień, który najmniej mi się podobał, a teraz okazuje się, że to jeden z moich faworytów, zwłaszcza w połączeniu z szarym cieniem!). Chciałam coś w jego stylu, ale intensywniejszego, mocniejszego, z delikatnym dodatkiem różu. Wybrałam cień z Essence - Shrimp me up. Powiedzmy, że tego szukałam. "Powiedzmy", bo mimo iż w opakowaniu cień wydaje się być intensywny, tak na powiece kolor znika i jest bardzo delikatny :(
nie mogę się doczekać recenzji tych kredek :D kuszą mnie okropnie :P
OdpowiedzUsuńa podobno byłaś na odwyku? :D zakupu żeli pod prysznic to bym się nie spodziewała tu ujrzeć po tym jak pokazywałas swoje zbiory :]
OdpowiedzUsuńObsession:
OdpowiedzUsuńjestem dalej. Kurcze, taka promocja ...
Nie da się jednak ukryć, że kupuje zdecydowanie mniej i mniej impulsywnie.
czekam na recenzję kredek :)
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki Luksji :) A cień wygląda fajnie, choć nie mój kolorek ;)
OdpowiedzUsuńS.
Luksja oliwkowa jest obłędna!!!
OdpowiedzUsuńmusze te zele kupic słyszłam ze fajne a wybieram się do biedronki
OdpowiedzUsuńKurdę, narobiłaś mi ochoty na te żele z Luksji;p
OdpowiedzUsuńFajne zakupy :)
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję tych kredek...zaciekawiły mnie te, które pokazałaś:)
OdpowiedzUsuńLubię te żele :)
OdpowiedzUsuńNie używałam żeli z Luksji ale nic do stracenia.
OdpowiedzUsuńmam ten cień xD
OdpowiedzUsuńMiałam kredkę z avonu, ale mnie nie przekonała. Czekam więc na recenzję :)
OdpowiedzUsuńTeż mam cień z essence i też znika jego intensywnośc na powiece, na szczęscie to bez którego używam jako "bazy", więc aż tak na intensywności mi nie zależy;)
OdpowiedzUsuń