Jeszcze niedawno nie rozumiałam szału na mydła naturalne. Z ciekawości zamówiłam na Helfach 3 mydła - alep z karotką, z minerałami z morza martwego i ghar 40%. Spodziewajcie się niedługo recenzji tego marchewkowego - używam go już ponad 3 miesiące (średnio co 2-3 dzień, czasami codziennie) i w zasadzie od niedawna mam wyrobioną o nim opinię.
Zaczęłam bardziej interesować się tym tematem i gdy na jakimś blogu przeczytałam o Lawendowej Farmie ... przepadłam :-D Wydrukowałam sobie całą ofertę, czytałam opinie w internecie, zaznaczałam na wydrukach kolejne mydełka, skreślałam, znowu zaznaczałam i tak w kółko. Gdy lista w miarę się wyklarowała poczułam się gotowa do złożenia zamówienia :D Wielkopomna chwila miała miejsce w późny niedzielny wieczór, w poniedziałek zrobiłam przelew i w piątek paczuszka była u mnie.
Gdy otworzyłam kartonik oszołomił mnie piękny miks zapachów mydełek, a później urocze kosteczki z równie uroczymi banderolkami.
Zamówiłam 4 pełnowymiarowe mydełka: jogurtowe, zdrowe stopy - głównie dla męża, który nie wiem czemu stopy myje tylko mydłem, podczas gdy resztę ciała - żelem ..., Kleopatry i orzeźwiające Maroko i 4 mini: skarb ogrodnika (przesłany w zamian za brakujący, a zamówiony przeze mnie żywokostowy), miodowy rumianek, lawendowa farma i migdałowy dotyk, a także plastelinkę Muminka do oczyszczania twarzy.
Eksperymenty rozpoczęłam od mydełka jogurtowego - zapowiada się całkiem przyzwoicie :) Natomiast mąż porwał do kąpieli plastelinkę, śmiejąc się, że to raczej "kupka Muminka" hahahaha.
Przyznam się, że czekam jeszcze na mydełkową przesyłkę z Mydlarni Tuli - w poniedziałek/wtorek powinna być.
Lubicie naturalne mydła? Macie swoje ulubione? A może któreś wyjątkowo Wam nie odpowiada?