Kolejny miesiąc ograniczania zakupów się nie powiódł :/ Chyba nic mi już nie pomoże.
Sukcesem jest jednak to, że jeśli chodzi o pielęgnację, to kupuję tylko w przypadku wyjątkowej promocji, a nie prawie każdą nowość, która mnie zaciekawi (jak to było jeszcze w tamtym roku).


Pielęgnacja:

* zmywacz Isana - przedstawiać nie trzeba

* balsam Perfecta - co prawda chciałam inny rodzaj, który w nazwie miał S.O.S. (miałam próbkę i był super gęsty, pachnący Alienem *.*), ale likwidują pobliską drogerię (a buuuu ... szkoda :( ), cały asortyment mają -30% więc się skusiłam

* balsam Nivea - kupiony w Rossmannie w ofercie CND - już wypróbowałam, zapach skojarzył mi się z Neutrogeną. Ma dosyć lekką konsystencję ale o dziwo dobrze nawilża i nie ściąga. Za tą cenę warto wypróbować :) (cena: 8,79)

* krem do rąk Dove - również z Rossmannowskiego CND - (cena: 4,79)

* krem Olay z podkładem - po Bielendowym kremie zaciekawiły mnie takie wynalazki. Obecnie jest promocja w Naturze na całą serię Complete i kremy kosztują 15,99 :) Jako że ten z Bielendy jest ciut za jasny, zdecydowałam się na wersję do "średniej skóry". Żal nie brać, a krem okazał się bardzo fajny :) Recenzja się pojawi wraz z porównaniem do kremu Bielendy.
Zastanawiam się, czy by jeszcze wersji do jasnej nie kupić :p Bo to średniej lekko ciemnieje na twarzy, a Olay nawilża lepiej niż z Bielendy.

Wzięło mnie znowu na maseczki saszetkowe:

* anty stress - Ziaja - genialna maseczka!! Razem z regenerującą stała się moim  #1!! świetnie nawilża, skóra rzeczywiście wygląda na wypoczętą i zrelaksowaną i odzyskuje ładny koloryt :)

* nawilżająca - Ziaja - kupiłam, ale po niezbyt pochlebnych opiniach boję się jej użyć hahaha
maseczki w Rossmannie kosztują 1,49 :)

* maseczka z mlekiem, miodem i olejkiem migdałowym i z orzeszków makadamia - Rival de Loop - taka sobie. Zapach ma bardzo mocny i do tego, jakiego nie lubię w kosmetykach mleczno-miodowych (a zdarzają się też piękne wersje). Ciężka, więc i skóra wygląda na "obciążoną" tą maseczką, nawet po starciu. No nie wiem,. Mam jeszcze połówkę, może akurat będzie lepiej ;) Podoba mi się, że saszetka jest podzielona na pół, choć jak dla mnie to mogłaby być podzielona na 4.


Kolorówka:

* baza diamentowa - Celia - podobnie jak balsam Perfecta kupiąłm go w likiwdowanej drogerii. Skusiła więc niższa cena, a poza tym się przyda jak zużyję inną bazę Celii, którą obecnie używam.

* tusz Volume Flash - Rimmel - kupiony jako sprawdzony pogrubiający tusz, w promocji za 16,99. Miałam wcześniej 2 czy 3 razy i wydaje mi się, że szczoteczka była wtedy grubsza?

* róż Catrice light burgundy - kilka razy przymierzałam się do zakupu czegoś z Catrice (do tej pory miałam tylko 1 lakier, bo nic innego nie wpadło mi w oko), aż w końcu zdecydowałam się na ten róż. Jest to chłodnawy jasny brudny beżo-róż, delikatnie opalizujący. U mnie jest delikatnie widoczny, subtelnie ożywia. Podoba mi się :) (cena: 13,99)

* cienie Essence z serii Metallics - zachwyciły mnie zupełnie spontanicznie :) Wcześniej kupiłam szarą paletkę, a ta brązowo-złocista wydała mi się byle jaka. Podczas kolejnej wizyty w Douglasie doznałam olśnienia, że one są piękne. I co ciekawe - najbardziej zachwycona jestem kolorem, który na początku od razu skreśliłam hahaha - w górnym prawym rogu, a mało podoba ten, który mnie w sklepie zachwycił (w dolnym lewym rogu). Nie lubię miedzianych odcieni, ale ten jest wyjątkowo piękny. Stosuję je na bazę Virtual i na niej lepiej się spisują niż na bazie pod cienie Lumene. Na Virtualu są zdecydowanie bardziej trwałe, kolor jest mocniejszy a i połysk bardziej widoczny. Lepiej też się nakładają.
Za to liner jest taki sobie. Pędzelkiem z tej samej serii nakłada się świetnie, odcień brązu jest chłodny i ładnie komponuje się z cieniami, ale co z tego, skoro pod koniec dnia kolor jest mniej intensywny, a kreska na dolnej powiece rozmazana. 
Lepsze zdjęcie paletki:

Przesyłkę z Golden Rose już pokazywałam, więc nie będę się powtarzać - http://lakierowo.blogspot.com/2011/02/paczka-pena-golden-rose.html

Co prawda kosmetyki kliknęłam i zapłaciłam w styczniu, ale że dostałam w lutym, to zaliczam do lutowych zakupów.



5 komentarzy:

  1. gdzie Ty kupujesz rzeczy catrice:>? bo ja chyba cosik slepa jestem:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Shop: w Naturze w Europie jest szafa :p

    OdpowiedzUsuń
  3. jaka ja slepa jestem to jest nieprawdopodobne! bylam tam w niedziele ostatnio....przechodzilam kolo szaf essence, my secret i calej reszty i normalnie nie widzialam! ale porazka!
    dzieki;) podoba mi sie pare rzeczy z catrice:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezmiernie miło jest czytać ,że któś jeszcze oprócz mnie choruje na tą chorobę- zakupocholizm!
    Tacy jak my muszą się trzymać razem :D:D
    I to wytłumaczenie- promocja bo promocja. Cienie mają piękne kolorki!
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie
    www.aniolus7.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!