Często wspominam tu na blogu lub na Instagramie, że uwielbiam peelingi kawowe. Najczęściej używam gotowych mieszanek, ale czasami się zdarza, że peeling przygotowuję sama dodając olejki eteryczne, które najbardziej lubię (niedługo Wam o nich napiszę).
Peeling kawowy Bare Care nie jest mi obcy - mam jeszcze trochę podstawowej wersji bez dodatkowego zapachu (recenzja: Bare Care Coffee Scrub). Poznałam też dwa inne - peeling kokosowy i egzotyczny i o nich właśnie teraz przeczytacie.
Peeling kokosowy ma bardzo subtelny zapach kokosa, co mi, osobie niezbyt gustującej w takim aromacie, bardzo odpowiada. Nie jest duszący czy za słodki, a przyjemny. Zapach różni się od kokosowego peelingu Love Your Body - ten miał bardziej ciasteczkowe nuty, a Bare Care kojarzy mi się ze świeżym kokosem. Kawa jest drobno zmielona, podobnie jak i w klasycznej wersji - mam wrażenie, że jest drobniejsza niż w peelingach Love Your Body, przez co nieco łagodniej wygładza skórę. Może to być też przez mniejszą ilość/drobniejszy cukier niż w LYB, w każdym razie i tak po użyciu skóra jest cudownie gładka i przyjemna w dotyku, wszelkie masła i balsamy chłonie w tempie ekspresowym. Co istotne - skóra (ani wanna) nic a nic się nie klei tym peelingu, a brązowe zabarwienie skóry po kawie łatwo zmyć żelem.
Natomiast wersja egzotyczna ... To chyba jakaś felerna wersja mi się trafiła (i nie tylko mi, bo w jednej recenzji na Wizażu też się taka opinia trafiła) - jest tak inna niż pozostałe, że aż trudno uwierzyć.
Po pierwsze - nie wiem czym pachnie, na pewno nie są to cytrusy.
Po drugie - trudno się rozprowadza bo kawa po prostu przykleja się do skóry, trzeba więc
zużyć go więcej. Przez tępą warstwę jaką tworzy trudno się masuje nim
ciało, więc skóra nie jest tak wygładzona jak znam to z działania innych
peelingów.
Po trzecie - w trakcie spłukiwania peelingu czuć, jak skóra nie ma poślizgu dla dłoni, co więcej, hamuje dłonie, jest tępa. Co za tym idzie - bardzo ciężko spłukać drobinki kawy a także brązowe zabarwienie po kawie.
Po trzecie - w trakcie spłukiwania peelingu czuć, jak skóra nie ma poślizgu dla dłoni, co więcej, hamuje dłonie, jest tępa. Co za tym idzie - bardzo ciężko spłukać drobinki kawy a także brązowe zabarwienie po kawie.
Po czwarte - peeling zostawia paskudną klejącą się, jakby woskową warstwę. Warstwa nie
daje się zmyć żelem, więc klejenie szczególnie pod kolanami, pod
piersiami, czy w łokciach sprawia duży dyskomfort.
Zmyć go z dłoni - też nie lada wyzwanie. Nie zmył go żel, ani użycie 2 razy mydła. Ciągle czułam ten tępy klejo-wosk. Gdy już mi się wydawało, że w jakiś sposób się wchłonął, to spotkanie z wodą szybko to weryfikowało - warstwa na nowo dawała o sobie znać. Coś strasznego.
Zmyć go z dłoni - też nie lada wyzwanie. Nie zmył go żel, ani użycie 2 razy mydła. Ciągle czułam ten tępy klejo-wosk. Gdy już mi się wydawało, że w jakiś sposób się wchłonął, to spotkanie z wodą szybko to weryfikowało - warstwa na nowo dawała o sobie znać. Coś strasznego.
Uwaga też na wannę - z niej też trudno mi było usunąć tę warstwę. Jeszcze następnego dnia w trakcie prysznica stopy mi się do niej kleiły, a gdy się położyłam w wannie wypełnionej wodą trudno mi się było w niej poruszyć.
Ja nie wiem, co to się podziało :o Odczucia mam gorsze niż po wybitnie parafinowym peelingu Ziai z serii Cupuacu.
A jakie Wy macie doświadczenia z tymi peelingami, a szczególnie z wersją Exotic?
uwielbiam zapach kokosa :D
OdpowiedzUsuńuuuuu faktycznie aż trudno uwierzyć,że dwa peelingi są tak różne od siebie, ten egzotyczny może faktycznie jakiś felerny ci się trafił? umordowałabym się z nim i szybko go wywaliła :P
OdpowiedzUsuńJa po jednym użyciu wyrzuciłam ... Choć tyle, że to średnie opakowanie
Usuńdobrze, że czyszczenie wanny po peelingowaniu odbywa się sprawnie i nie jest ona tłusta, dla mnie to ważne, też miałam peelingi kawowe Love Your Body, chyba wszystkie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie piszę że po tym felernym egzotycznym to nie takie proste
Usuńuwielbiam peelingi, szczególnie kawowe bo są mega dobre i dają super uczucie na ciele :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog modowy
To widzę że kokos jest ok a egzotyczny lepiej unikać .
OdpowiedzUsuńMyślę że to jakaś felerna partia. Gorzej jak w następnej kolejności trafi na inną wersję
UsuńJa je znam tych peelingow Ale chyba nie wiele tracę. Kawowy zawsze robię sama😊
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy to partia, czy faktycznie ten peeling jest tak beznadziejnie zrobiony. Trudno uwierzyć, że producent, któremu udało się stworzyć fajny produkt i wie, jak to zrobić, tworzy coś dokładnie odwrotnego. Ciekawa jestem, czy są różnice (poza zapachowymi) w składzie. Może to kwestia doboru olejów?
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Oleje są w zasadzie takie same, poza tym wątpię, że którykolwiek olej roślinny, nawet w nadmiarze mógł dać aż tak klejąco-tępy efekt :/
UsuńJestem bardzo ciekawa jak u mnie będzie bo mam go otwartego :P jeszcze kończyłam inne peelingi. Mam nadzieję że to jednak pechowa wersja a nie że on taki jest.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jaki do Ciebie trafił
UsuńMieszane mam uczucia co do tych peelingów, jeden super, a drugi nie bardzo.
OdpowiedzUsuńNie wykazali się niestety ;/
UsuńLove.
OdpowiedzUsuńNo to faktycznie nie nmajlepszy te w wersji egzotycznej. :/
OdpowiedzUsuń:/
UsuńZapachami mnie zaciekawiłaś, samych peelingów tych akurat nie znam, ale też lubie kawowe Zapamiętam żeby w razie czego nie ryzykować z wersją egzotyczną :)
OdpowiedzUsuńJa egzotyczną odłożyłam dla koleżanki,ups :D Ciekawe co napisze o niej,nie będę jej ostrzegać że to bubel :D
OdpowiedzUsuńSama nie lubię peelingów kawowych za bałagan,ale kokosową mam w zapasie jeszcze nie otwartą,nie wiem czy spróbuję,może mnie jednak najdzie :D
O kurczę :D Jestem bardzo ciekawa jak wersja jej się tarfiła :D
UsuńW takim razie wersji egzotycznej trochę się boję, ale kokosową wersję chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMam, ale jeszcze nie użyłam, muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńNie znam tych peelingów i szczerze mówiąc nie bardzo przepadam za tymi sypkimi peelingami kawowymi.
OdpowiedzUsuń