11.11.17
Nivea Essentials Urban Skin Detoks || Krem na dzień, na noc i maseczka || Jak się sprawdziły?
Nowości gonią nowości, w drogeriach nie wiadomo na czym wzrok skupić. Tak sobie myślałam ostatnio, że firmy kosmetyczne jednak mają niełatwy orzech do zgryzienia. Śmiało można powiedzieć, że klienci są rozkapryszeni, więc wciąż trzeba ich czymś zaskakiwać i proponować coś nowego. Aby stan konta się zgadzał nie można stać w miejscu licząc się z łaską i niełaską klientów. Ale to dobrze, niech specjaliści głowią się i wymyślają coraz to nowe rozwiązania i receptury, nie ma tak łatwo. Co z tych kombinacji wynika - doskonale wiemy. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej, ale nic to, niedługo znowu pojawi się jakaś świeżynka.
Specjaliści z marki Nivea też nie próżnowali i opracowali nową linią Essentials, w którą wchodzi krem na dzień, na noc i maseczka Urban Sin Detoks.
Maseczkę do twarzy polubiłam już od pierwszego użycia. Zawiera oczyszczającą białą glinkę, parę innych fajnych składników - masło shea i ekstrakt z magnolii, ale także i mniej fajnych jak alkohol denaturowy, parabeny czy EDTA. Skutecznie oczyszcza skórę i mimo alkoholu nie podrażnia ani nie wysusza mojej i tak już suchej skóry. Wyraźnie wygładza także z powodu drobinek, które ma w sobie - chcąc nie chcąc nakładając i później zmywając maseczkę peelingują one skórę. Typowego peelingu mi nie zastępuje, ale pozwala oszczędzić czas, gdy nie mam go za dużo na wszystkie etapy pielęgnacji. Po zmyciu twarz jest odświeżona, zdrowo matowa, zrelaksowana, bardziej promienna a i makijaż ładniej na niej wygląda.
Kremy niestety się u mnie nie sprawdziły. Nie przepadam za kremowo-żelową formułą, przeważnie jest dla mnie za słaba, jak jest i tym razem. Co ciekawe, krem na noc jest lżejszy niż na dzień, wchłania się w mig i już po chwili czuję, że skórze brakuje nawilżenia. Muszę wtedy sięgnąć po coś innego. Myślę, że skóra mieszana lub tłusta bardziej polubi się z tym kremem. Wersja na dzień ma dziwną formułę - konsystencja też jest kremowo-żelowa, ale przy tym jest śliska, klejąca i zostawia błyszczącą warstewkę na skórze. Moja sucha skóra w ogóle go nie chłonie. Podkłady gorzej się trzymają i skóra dosyć krótko wygląda świeżo.
Trudno jest mi ocenić, czy seria rzeczywiście pomaga w walce o dobrą kondycję skóry mimo miejskich zanieczyszczeń powietrza, na jakie ją codziennie narażam. Obecnie dochodzi jeszcze kwestia smogu, który jest dużym problemu miasta w którym mieszkam i jego okolic. Niestety mimo znacznie mniejszej powierzchni i zaludnienia niechlubnie dorównuje Krakowowi. Samochody samochodami, ale ludzie palą w starych piecach czym popadnie a i ukształtowanie terenu sprawy nie ułatwia - z kotliny trudno jest wywiać zanieczyszczenia, wszystko się kumuluje w zagłębieniu co niestety czuć w bezwietrzną pogodę.
Moja skóra nie przepada za Nivea, ale córka uwielbia. Może sprawię jej taki prezent :)
OdpowiedzUsuńMaska zbiera wiele pozytywnych opinii :)
OdpowiedzUsuńAkurat tej serii nie miałam, ale obecnie używam Q10 plus C i jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńtylko ta maseczka mnie interesowała z całej serii wiedziałam, że te kremy to też nie dla mnie
OdpowiedzUsuńKremy niekoniecznie, ale maseczkę chętnie bym sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńNo ja jeszcze nie znam tej serii, chociaż maska kusi mnie, ale jeszcze jej nie otwierałam :P
OdpowiedzUsuńTej serii nie znam.
OdpowiedzUsuńseria bardzo fajna:)!
OdpowiedzUsuńU mnie ten zel - krem na noc jest rewelacyjny :D Dodaje blasku skorze i czuc nawilzenie.
OdpowiedzUsuńZ tego co czytam, to prawie nikt z kremów zachwycony nie jest, za to z maseczki jak najbardziej :P
OdpowiedzUsuńMaseczkę polubiłam, ale i tak mam mieszane odczucia :)
OdpowiedzUsuń