30.8.17
Makeup Revolution I Heart Makeup - nowe czekoladowe paletki Chocolate and Peaches i Chocolate Love
W tamtym roku ogarnęła mnie czekoladowa mania, w zasadzie to ogólnie MURomania. Pamiętacie moje zakupy z okresu jesieni zimy? Zdecydowanie były zdominowane przez Makeup Revolution. Mam Wam tyle do pokazania, że nie wiem, czy do końca roku zdążę ze wszystkim.
Już jakiś czas temu przygotowałam zdjęcia dwóch palet-czekolad, które wtedy dopiero co pokazały się w polskich sklepach internetowych - brzoskwiniowa Chocolate and Peaches i malinowa Chocolate Love. Z publikacją mocno się spóźniłam, miałam zamiar od razu się nimi pochwalić, póki temat był gorący. Nadal to dwie ostatnie czekoladki z kolekcji, ale już czekamy na kolejną - Rose Gold Chocolate. To znaczy tak ogólnie czekamy, bo różowe odcienie na powiekach to nie moje klimaty. Portfel oddychnie ;)
Powyższe zdjęcie, choć piękne i wzbudzające apetyt na czekoladę to zdążyło już stracić aktualność. Jasno różowej paletki już nie mam - okazała się dla mnie zbyt jasna, za nijaka, Zdążyłam zrobić zdjęcia, więc zobaczycie ją na blogu, natomiast jej miejsce w kolekcji zajęła Golden Bar. Death by Chocolate pokazywałam już ponad rok temu.
Brzoskwiniową i malinową czekoladę zamówiłam bez większego przekonania. Po prostu, żeby móc je sprawdzić na żywo i ewentualnie puścić w świat.
Chocolate and Peaches
Inspiracja paletką innej firmy jest oczywista i trudno się pomylić w tej kwestii. Przeglądałam kilka porównań wersji Too Faced i MUR i o ile pamięć mnie nie myli żadna nie skreślała tańszego odpowiednika, wręcz przeciwnie. Co prawda niektóre z kolorów nieco się różnią (no i w MUR jest ich mniej), jakościowo MUR wypada nieco gorzej, ale szczerze mówiąc zdziwiłoby mnie, gdyby było inaczej. Wszak czekoladki można kupić już za niecałe 30 zł, więc nie oczekujmy cudów. Cienie MUR mają to do siebie, że wymagają użycia bazy, jeśli makijaż ma się trzymać większość dnia, ale mimo to biorąc pod uwagę liczbę kolorów w paletkach i ich cenę to wypadają zaskakująco dobrze. Mijające lato upłynęło głównie właśnie pod jej znakiem, bo to ją
najczęściej wybierałam do makijażu i to ją zabrałam ze sobą nad morze.
Tonacja cieni w tej paletce jest ciepła, ale w porównaniu np. z dużą paletą Amplified Inspiration (jakże celna nazwa!) wydaje mi się wręcz chłodna ;) Jak w każdej paletce MUR tak i w tej są zarówno kolory lepiej napigmentowane jak i gorzej. Są maty i są cienie, opalizujące, błyszczące i jeden z drobnym brokatem. Swatche zrobiłam bez bazy i w zasadzie mówią same za siebie.
Z górnego rzędu moimi faworytami są ... zielenie. Szok! Nie przepadam za zielenią czy to w ubiorze (jak to nie blogowo i nie instagramowo zabrzmiało ... ekhm w "stylizacjach" miało być, rzecz jasna) czy w makijażu ale te są cudowne, zwłaszcza ciemniejszy odcień, który świetnie sprawdza się do zrobienia kreski i dodania makijażowi głębi.
Nie lubię zieleni, ale mimo to pojawiła się w mojej kuchni jako szkło - lakobel między górnymi i dolnymi szafkami oraz jako też szklane drzwi do mini-spiżarki (we wnęce z rurą zrobiliśmy półki i drzwi - miejsce jak znalazł na zapasy spożywcze). Zielone są też ściany w pokoju starszego syna. Odcień jest intensywny, żywy i nawet mi się podoba. Jeżeli jesteście na etapie urządzania pokoju dla dziecka, warto zajrzeć na stronę babydeco.eu. Znajdziecie tam m.in. piękne meble (łóżeczka, komody, oryginalne regały), ciekawe akcesoria i dekoracje (sprawdźcie dywany o niebanalnych wzorach) a także inspiracje dzięki zdjęciom przykładowych pokojów dziecięcych.
Najjaśniejszego odcienia w ogóle nie używam, kolejny zdarzyło mi się przemycić - wielkiego wrażenia na mnie nie wywarł, ale jak jest to niech będzie. Natomiast delikatnie opalizujący na złoto róż trochę mnie rozczarował, ponieważ lubi znikać z powieki, mimo użycia wcześniej bazy.
Z drugiego rzędu najczęściej używam brzoskwiniowego koloru oraz fioletów. Jaśniejszy fiolet wyszedł mi dziwnie brązowy. Przyznaję, to nieoczywisty odcień, ale nie aż tak ;) Jest w niej więcej fioletu, zdecydowanie lepiej wygląda na zdjęciu otwartej palety. Ciemny to połączenie fioletu z czernią, ma subtelnie połyskujące drobinki, bardziej przypominające luźno rozrzucony drobny brokat, ale na powiece efekt jest bardzo subtelny. Nie zauważyłam, aby się osypywał czy to w trakcie nakładania czy w ciągu dnia.
W zasadzie to właśnie brzoskwinia, zielenie i fiolety najczęściej lądują na moich oczach. Dlaczego? Bo dzięki tej palecie odkryłam, jak rewelacyjnie wygląda połączenie brzoskwini z zielenią i brzoskwini z fioletem! Sama bym na to nie wpadła,a jestem szczerze zachwycona takimi duetami!Niska cena paletki sprawia, ze już dla tych 5 cieni warto było ją kupić.
Delikatnie złotawego beżu rozpoczynającego ten rząd używam do wewnętrznego kącika, natomiast ciepłe brązo-miedzie bardziej podobają mi się w palecie - na skórze mają nieco inny odcień, co widać na swatchach.
Ostatni rząd to maty i oprócz tych dwóch najjaśniejszych (nie znalazłam dla nich zastosowania, pdobnei jak dla beżu z pierwszego rzędu, dla mnie są całkowicie zbędne) zaskakująco intensywnie mi tu wyszły. Nakładam je głównie na załamanie powieki pędzlem Hakuro 77 i dają delikatniejszy efekt.
Chocolate Love
Zachwyt nad malinową czekoladką jest dużo mniejszy niż nad brzoskwiniową i wydaje mi się, że długo u mnie nie zagrzeje miejsca. Podoba mi się w niej kilka odcieni, a kilku innych równie dobrze mogłoby nie być - standard palet jest więc zachowany ;)
W paletce przeważają brązy i róże. Szczerze mówiąc widząc pierwszy raz kasetkę obstawiałam bardziej słodkie odcienie, ale te zobaczymy niebawem w najnowszej paletce Rose Gold Chocolate.
Chocolate Love to tradycyjne już połączenie matów z cieniami o wykończeniu o różnym stopniu błysku oraz odcieni lepiej napigmentowanych i gorzej.
Górny rząd - bez fajerwerków. Czasami sięgam po jasne złoto, głównie do zaakcentowania wewnętrznego kącika. Róż delikatnie opalizuje na złoto, ale jest mało widoczny no i nie do końca mi takie kolory pasują. Dużym cieniem podkreślam załamanie powieki i do tego celu dobrze się sprawdza.
W drugim rzędzie podoba mi się ostatni odcień, który jest dosyć nieoczywisty - niby to szarość, jasny grafit, ale lekko przełamany niebieskimi nutami co na zdjęciu chyba nie jest do końca dobrze widoczne. Najczęściej robię nim kreskę na górnej powiece, ponieważ jest dobrze napigmentowany.
Pozostałe odcienie są "takie sobie". Drugi cień daje fajny rozświetlający efekt, jednak przeszkadza mi osypywanie się drobinek w trakcie malowania.
Kupując paletkę najbardziej intrygował mnie mocny, malinowy róż. Chciałam używać go do robienia kreski, lub do akcentu na powiece, jednak nie nadaje się do tego. Niestety nie jest tak nasycony jak się wydaje po otwarciu paletki, zrobiona nim kreska nie jest zbyt dobrze widoczna. Do zrobienia swatcha musiałam nałożyć go kilka razy.
W dolnym rzędzie jedynie fiolet jest dla mnie interesujący. W zasadzie z całej tej malinowej paletki jest to jedyny cień, który w całości mnie przekonuje - więc trochę słabo jak na tyle kolorów. Drugi jest dla mnie odpowiedni do załamania powieki i roztarcia innego cienia. Natomiast ciemniejszy brąz dobrze się sprawdza do zrobienia kreski na dolnej powiece. Nakładam go pędzelkiem Hakuro i jest mocniejszy i trochę ciemniejszy niż widzicie na powyższym swatchu.
wizualnie dla mnie bomba :) kusi też cena! :)
OdpowiedzUsuńWyglądają fantastycznie, tylko dużo miejsca zajmują bo są grube
UsuńDużo ich masz, brzoskwiniowa chyba najbardziej mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńNiedawno doszła mi Golden Bar. Gdybym nie pozbyła się jasnoróżowej miałabym wszystkie.
UsuńJa to bym z każdej powybierała ze 3 cienie i stworzyła własną :D
OdpowiedzUsuńCałe uroki palet. Jeszcze nie spotkałam takiej, w której wszystkie kolory by mi odpowiadały, ale jednocześnie nie byłabym w stanie ich zbeszcześcić i wyjąć podobające mi się kolory i przełożyć do kasetki.
UsuńBardzo ciekawe są te czekoladki i niedrogie :)
OdpowiedzUsuńTYm bardziej warto je wypróbować :)
Usuńzachwycające są , chyba różowa w moim przypadku byłaby bardziej praktyczna. cudne obie
OdpowiedzUsuńWarto się przekonać :)
Usuńmam jasnoróżową czekoladkę ale teraz mam ochotę na brzoskwiniową :-)
OdpowiedzUsuńSkoro podoba Ci się jasnoróżowa, to brzoskwinka tym bardziej Ci się spodoba :)
UsuńNie za dużo? :D
OdpowiedzUsuńa to tylko czekoladki :p Oprocz nich mam jeszcze inne :p
UsuńOpakowania mają niesamowite.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda :) Świetnie sie prezentują i są solidne
UsuńJa mam wszystkie poza białą i mam wrażenie, że te pierwsze czekolady były jakościowo lepsze. Też ostatnio pisałam o Chocolate Love u siebie, a posta o brzoskwini dopiero szykuję, jednak żadna mnie tak nie ujęła.Zrobiłam porównanie z Too Faced i te ostatnio jakościowo absolutnie wygrywają.
OdpowiedzUsuńNie mam palet TF ale podejrzewam, że nie ma nawet co porównywnać ich jakości z MUR. Jednak palety MUR są i tak przyzwoite jakościowo, lepsze niż niejedne cienie dostępne w Rossmannie czy Naturze.
UsuńMam tylko Too Faced Chocolate Bar, od oferty MUR trzymam się z daleka :P Nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńDomyślam się :D Za mną chodzi teraz brzoskwiniowa TF. Z wersji MUR jestem szczerze zadowolona, choć nie wszystkie kolory mi się podobają (zatem z paletką TF też by tak było)
UsuńJa mam tylko białą i ją lubię ale od momentu kiedy kupiłam paletę zoevy troszkę poszła w odstawkę :P
OdpowiedzUsuńPalety Zoevy są świetne, mam 5 :)
UsuńSporo ich zgromadziłaś. U mnie jedna już trafiła do kosza, bo zmaltretowana do reszty ;)
OdpowiedzUsuńAch, ileż dobra <3 Mam kilka paletek tej firmy, ale żadnej czekoladki.
OdpowiedzUsuńLubię czekoladowe palety MUR i bardzo się ciekawię na nową paletę Rose Gold :D
OdpowiedzUsuńMam jedną czekoladkę i myślę, że zakupię jeszcze kilka :D
OdpowiedzUsuńMój blog
piekna masz kolekcje, kocham mur ♥
OdpowiedzUsuńMam jedną czekoladową paletkę i całkiem się z nią polubiłam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czekoladki z MUR, używam ich w codziennym makijażu. Niestety, do bardziej skomplikowanych pomysłów się nie nadają ze względu na średnią pigmentację.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPrezentuja sie pieknie, sama nie wiem ktora wybrac. Z przyjemnoscia obserwuje <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam wszystko, co wiąże się z czekoladą. tutaj co prawda jest to tylko kształt, ale i tak :)
OdpowiedzUsuńWow jaka pokaźna kolekcja. Ja posiadam jedną ale nie ostatnią bo w planach mam zakup jeszcze innych bo rewelacyjnie na niej mi pracuje.
OdpowiedzUsuńKolory piękne a i cena kusi, jednak ja nie mogę się przekonać do cieni MUR - nie wiem dlaczego :/
OdpowiedzUsuńFajne są te czekoladki, mam tylko jedną - Naked Chocolate i uwielbiam, Na więcej się nie skuszę, bo mam też oryginalną czekoladkę z Too Faced i mi wystarczy :P
OdpowiedzUsuńMam karmelową i ją lubię, ale inne jakoś mnie nie ciągną, choć wyglądają ślicznie :)
OdpowiedzUsuńCudowne kolorki <3
OdpowiedzUsuńagnesssja.blogspot.com
leczę się z palet właśnie ze względu na to że pół cieni z niej używam :) czekolady nie mam żadnej! szok :D ale z tego co kojarzę,to wnętrze białej podoba mi się najbardziej :) Peaches też widzę że jest niezła :)
OdpowiedzUsuńOglądałam te palety już wielokrotnie, ale jakoś mnie nie kręcą. Wolę odłożyć pieniądze i kupić oryginalne Too Faced.
OdpowiedzUsuńJa bardzo rzadko używam cieni, ale te paletki są tak urocze że chciałoby się je mieć :)
OdpowiedzUsuńZ MUR nie mam żądnej ale ta Peach cudna!
OdpowiedzUsuńMam 3 ich czekoladki: czarną, białą i death by chocolate i wszystkie lubię, choć ostatniej używam najrzadziej. Podoba mi się brzoskwiniowa, ale póki co nie kupiłam ;)
OdpowiedzUsuńMam ich 3 palety i uwielbiam każdą :D
OdpowiedzUsuńMam wersję brzoskiwinkową i uwielbiam ją. To z tą paletą polubiłam ciepłe brązy no i właśnie brzoskwinię na powiece :)
OdpowiedzUsuń