W ostatnim czasie zatrważająco rozrosła mi się liczba kosmetyków do pielęgnacji włosów. Mimo, że moje włosy są trudne (łatwo dodać im miękkości blasku, ale odpowiednio dociążyć to już nie lada wyzwanie) i zależy mi, aby je ujarzmić to nie jestem tak zwaną "włosomaniaczką" (kto w ogóle wymyślił to określenie?:D). Co jakiś czas sięgam po oleje, ale nie zawsze mam czas i chęci na takie zabiegi. Szukam więc kosmetyków, które bez olejowego wspomagania okiełznaj puch dając mi gładkie, lejące włosy. Taki efekt zapewnia mi świetna linia L'Oreal Professionel Pro fiber Re-active, ale co mam w zbiorach muszę zużyć. Wzięłam się za maski Kallos (następne w kolejce będą BingoSpa) i tym sposobem kolejne litrowe pudło zostało zużyte. Miałam też kilka szamponów Kallos, ale poddałam się - litrowe, niewygodne butle całkiem zwyczajnego szamponu za dużo miejsca mi zajmują. Jak sobie poradziła z moimi włosami wersja czereśniowa Cherry?
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Prunus Avium Seed Oil, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone
Dostępność: eZebra, eKobieca, Kosmetykomania
Ano nijak. Podobnie z resztą jak wersja jagodowa Blueberry i keratynowa Keratin. Zmiękczała włosy, dodawała im połysku i tyle. A to dla mnie za mało. Nie dociążała włosów nawet używana jako szampon - myłam nią włosy a później stosowałam jeszcze jako maskę. Mam nawet wrażenie że po takim użyciu włosy były jeszcze bardziej lekkie i fruwały jak im się chciało. Jedyny plus mycia nią włosów - szybciej ją zużyłam. Maska jagodowa przynajmniej w takiej roli się sprawdzała, dając efekt prawie taki jaki chciałam, ale czereśnia to dla mnie klapa na całego.
Zapach też jest taki sobie. Czereśnię, czy bardziej wiśnię czuć w postaci kompotu zamiast świeżego, soczystego owocu. Konsystencja jest nie za rzadka, ale też nie gęsta. Ogólnie szału nie ma.
W szafie czekają jeszcze wersje - bananowa, algowa, aloesowa, mleczna i pro-tox. Może w końcu z którejś będę zadowolona?
Ja mam bananową aktualnie pod prysznicem i bardzo ją sobie chwalę. Ale ja ogólnie lubię maski Kallosa bo np. moja siostra jest średnio zadowolona ;).
OdpowiedzUsuńMoże któraś i dla mnie okaże się fajna :)
UsuńJa nie byłam zadowolona z Keratin-ale moje włosy nie przepadają za keratyną. Natomiast lubią wersję arganową oraz latte :) Cherry też mnie kusi :) ale chyba najpierw kupię Blueberry.
OdpowiedzUsuńArganową chyba wypróbuję, bo moje włosy lubią ten olej.
UsuńJa mam latte i keratin. Latte jest super, keratin nic nie zmienia :(
OdpowiedzUsuńLatte to Serical, nie Kallos :)
Usuńja się cieszę, że miałam jedynie małe opakowania kilku ich masek. taki litr zdążyłby mi się znudzić dziesięć razy. podziwiam za determinację i zdenkowanie - zwłaszcza że nie byłaś do końca zadowolona...
OdpowiedzUsuńMałych opakowań się nie opłaca, dlatego kupiłam litrowe. Jakoś to idzie :)
Usuńuu szkoda że się nie sprawdziła ...Bo ja się nad nią zastanawiam tylko wersja podajże z kokosem
OdpowiedzUsuńI teraz się muszę zastanowić czy kupić czy nie..A na promo jest teraz u mnie po 7,99
Fajna cena :)
Usuńto jednak nie kokos tylko mleczna ...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa tam lubię Kallosy, ale jako zwykłe odżywki na co dzień, cudów faktycznie nie czynią :)
OdpowiedzUsuńMi brakuje dociążenia, może któraś jednak się spisze pod tym względem
UsuńSpróbuj Pro-Tox, dla mnie to na razie "najsilniejszy" Kallos :)
UsuńNo właśnie wiążę z nią największe nadzieje :)
UsuńJa nie miałam jeszcze żadnej maski Kallos :P
OdpowiedzUsuńJa się długo opierałam :)
Usuńdla mnie te maski sa zbyt ogromne, a mniejsze pojemności się nie opłcają :D
OdpowiedzUsuńEhh no właśnie :/ 500ml w cenie 250ml byłoby optymalnie :p
UsuńJa używam jedynie Bananowej:)
OdpowiedzUsuńMoże i dla mnie okaże się dobra :)
UsuńMam bananową i jest super! Moim zdaniem super obciąża włoski i nadaje im niesamowitej miękkości :) Chciałabym spróbować jeszcze jagodowej, jednak muszę wykończyć ten litrowy pojemnik bananowej haha
OdpowiedzUsuńNastępną wyciągam banana, może i u mnie dobrze się spisze :)
UsuńPo wypróbowaniu kilku Kallosów tak mi się znudziły, że postanowiłam więcej nie kupować i chyba dobrze zdecydowałam czytając Twoją opinię na temat tej wersji
OdpowiedzUsuńW sumie to warto próbować, trudno za pierwszym razem trafić na tę najlepszą dla swoich włosów.
UsuńU mnie Aloe fajnie się sprawdza. To moja póki co jedyna maska Kallos, ale już się kończy i przede mną problem jaką kupić następną..
OdpowiedzUsuńMoże i ja którąś polubię
UsuńZ Kallosów miałam latte oraz keratynową i obie były słabiutkie.
OdpowiedzUsuńA tyle dziewczyn się nimi zachwyca :/
UsuńTej nie miałam, obecnie próbuje zużyć bananową ale chyba nigdy się nie skończy :D
OdpowiedzUsuńZużyj do mycia, szybciej zużyjesz.
UsuńTej wersji akurat nie miałam.
OdpowiedzUsuńZ Kallosa nigdy nie miałam żadnej maski i raczej mieć nie będę. Ale wiem, że sporo dziewczyn je sobie chwali. Wszystko zależy od rodzaju włosów. Mam nadzieję, że któraś z tych wersji w końcu dobrze się u ciebie sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję :)
UsuńJa lubię wszystkie maski kallos :) ogólnie aż jakoś specjalnie między sobą się nie różnią (przynajmniej większość) i jeśli mam być szczera to mi osobiście najbardziej odpowiada wersja czekoladowa z wszystkich które już przetestowałam :)
OdpowiedzUsuńA co lubisz w czekoladowej?
UsuńJa miałam wersję w pomarańczowym opakowaniu bodajże z olejem lnianym i też jej nie polubiłam.
OdpowiedzUsuńTo chyba wersja do włosów farbowanych
UsuńA ja szczerze pisząc, nie miałam ani jednej maski Kallosa... Moja kuzynka bardzo je sobie chwali, więc może za jakiś czas skuszę się na którąś z nich, ale po Twoim wpisie wiem, że na pewno nie będzie to czereśnia ;)
OdpowiedzUsuńCzereśnia jest ogólnie chwalona, podobnie jak borówkowa. U mnie się nie sprawdziły.
Usuńtej wersji jeszcze nie miałam, jak do tej pory najlepiej sprawdziła się u mnie wersja multivitamin :)
OdpowiedzUsuńZapewne wypróbuję :)
UsuńMiałam chyba wszystkie z tej serii i każda była bardzo fajna - ta też;) Lubię je zwłaszcza ze względu na cenę;)
OdpowiedzUsuńJa bym wolała lubić za działanie a nie cenę :D Gdyby były dla mnie fajne to i 50zł mogłabym zapłacić. Cena to nie wszystko
UsuńDla mnie to za duże pojemności. Szybko bym się znudziła, więc nie kupuje
OdpowiedzUsuńJa tą wersję lubiłam, miałam po niej ładne włosy :)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję testować tylko jedną wersję masek Kallos, ale chyba będę musiała kupić następną, bo tak wiele osób je poleca a ja z wersji vanilla byłam całkiem zadowolona :D
OdpowiedzUsuńJa bardzo polubiłam maskę bananową tej marki, świetnie też spisywała się u mnie wersja czekoladowa.
OdpowiedzUsuń