Liczba zdjęć w poprzednim wpisie, w którym pokazałam przedpokój Was nie usatysfakcjonowała (KLIK), chciałyście więcej, więc macie :D Wyszperałam w czeluściach dysku jeszcze co nie co, ale trudno było, bo nie mam zbyt wielu zdjęć tego pomieszczenia. Jest mały i tak na prawdę nie ma nic ciekawego do chwalenia się.
Jak już wiecie mieszkanie było w opłakanym stanie, zdecydowanie "do remontu". Gdy szukaliśmy czegoś odpowiedniego mieliśmy dylemat, czy kupić takie teoretycznie do zamieszkania i sukcesywnie remontować, ale za to od razu po ślubie mieszkać na swoim czy kupić ruinę, od razu wziąć się do roboty, ale przez kilka miesięcy mieszkać z moimi rodzicami. Po wielu dyskusjach, rozważań za i przeciw zdecydowaliśmy się na drugą opcję. Generalne remonty w trakcie mieszkania nie są komfortową sytuacją, a i wspólne mieszkanie mobilizowało nas do jak najszybszego uporania się z pracą. Po 5 miesiącach mieszkanie było w takim stanie, że mogliśmy się wprowadzić.
Dodam jeszcze, że mój mąż całe życie mieszkał w dużym domu i był przerażony :D Zarówno ogromem pracy (no i kasy), jakiej potrzebowało mieszkanie jak i powierzchnią, na której będziemy mieszkać. Dla mnie na odwrót - całe życie w mieszkaniu o mniejszej powierzchni (46m, nasze ma 65m, więc różnica jest zdecydowanie odczuwalna). On nie mógł sobie wyobrazić, co z tym mieszkaniem można zrobić, chciał uciekać, gdzie pieprz rośnie, a ja widziałam spore pole do manewru zwłaszcza, jeśli chodzi o metamorfozę WC i łazienki. Nooo z tego to ja jestem dumna, ale innym razem się pochwalę.
Dzięki układowi pomieszczeń i powiększeniu kuchni z najmniejszym pokojem przez poprzednich właścicieli (TUTAJ pokazałam kuchnię, ale planuję kolejny wpis, ze stanem aktualnym) mąż jednak nie odczuwa za bardzo, że jest zamknięty w bloku, w sąsiedztwie kilkudziesięciu innych mieszkań.
Tak było:
Ściany doprowadzone do jako-takiego porządku (w miarę wyprostowane), podłogi w trakcie układania:
Z drzwiami wewnętrznymi mieliśmy przeboje. Co prawda nie szukaliśmy ich długo zwłaszcza, że od razu wiedziałam, że nie będą to drzwi na jakie panował wtedy trend (z kilkoma poziomo ustawionymi szybkami), ale na wstawienie czekaliśmy długo i jakby tego było mało, drzwi do łazienki dostaliśmy lewe zamiast prawych (czy odwrotnie :D). Wprowadziliśmy się zanim zostały zamontowane.
Kolor drzwi i podłóg nie jest aż tak ciepły, jak wyszło na zdjęciach. Jakość wyszła nie najlepsza - na zewnątrz było już całkiem ciemno, do tego goła żarówka. Cóż, nawet program graficzny okazał się bezsilny.
Ścianę obok drzwi (naprzeciw domofonu) mamy jeszcze nie urządzoną tak ostatecznie. Stoi tam stara szafa od moich rodziców (ma 30 lat, a zupełnie po niej tego nie widać) i Ikeowski regalik Expedit (obecnie seria nazywa się Kallax i troszkę różni się wymiarami) z czterema półkami. Nie do końca wiem co tam chcę :D To znaczy na pewno szafa musi być, ale czy na całą długość ściany?
żróło: http://meblohand.eu
Z jednej strony przydałaby się, bo obecna typowa dwudrzwiowa jest za mała, ale z drugiej muszę mieć też takie otwarte miejsce jak teraz, żebym miała gdzie położyć torebkę czy klucze po przyjściu do domu. Jakieś pomysły? Inspiracje?
Taka duża szafa zdecydowanie by mi się przydała.
OdpowiedzUsuńEfekt jest! A szafa wiadomo- sprawa konieczna. Ja jeśli chodzi o inicjatywe własną to jestem totalna noga, dlatego bardzo lubie oglądać coś, co wymyślili ludzie bardziej kreatywni. Bardzo to pieknie wyglada. Super drzwi !
OdpowiedzUsuńNieźle wam to poszło ;) Ja od 2 lat mam problem z 30 metrami swojej sypialni, bo nie wiem co chcę zmienić ;) Szafa nie musi być na całą długość.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż sama będę pracowała nad moimi czterema kątami
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie efekt końcowy :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie i podziwiam za wytrwałość...
OdpowiedzUsuńWitam Nowy Sącz !! <3 ja też zabieram się za remont
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje ;)
OdpowiedzUsuńwow!ile pracy wow ...podziwiam zapał :) świetna metamorfoza :) 💙
OdpowiedzUsuń