Dawno nie zapraszałam Was pod prysznic :D Oczywiście, tylko po to, aby pokazać, czego aktualnie używam do mycia ciała. Jak pisałam kilka razy w upały najlepiej spisują się u mnie naturalne mydła (np. wiśniowe z Pszczelej Dolinki - od środy jest darmowa dostawa, więc warto je wypróbować!), bo jednak tylko one dają mi uczucie stuprocentowej świeżości i czystości bez wysuszenia skóry. Nie oznacza to, że żele wylądowały w kącie - za dużo ich mam, aby tak zrobić, poza tym są żele, które lubię (np. Dove).
Przez ostatni czas używałam głównie czterech żeli, z których dwa już wykończyłam:
Fruttini Lime Mint kupiony daaaawno temu na promocji w Naturze, kiedy były w cenie ok 5 zł. Jeśli podoba się Wam zapach klasycznego płynu do mycia naczyń Ludwik to śmiało kupujcie ten żel. Mi zapach niestety nie odpowiadał, jakaś dziwna im mieszanka wyszła, nasuwając skojarzenia także z pastą bhp. Wywoływał leciutkie uczucie chłodu i wysuszał skórę. Z żeli Fruttini najbardziej podobał mi się wiśniowo-waniliowy i po ten chętnie jeszcze sięgnę.
Palmolive Aroma Therapy Sensual zmysłowy był tylko z butelki. W trakcie mycia gdzieś ta zmysłowość ulatywała ustępując miejsca aromatowi ... kompotu :D Kolor i konsystencja kojarzy mi się z za rzadkim kisielem. Ponownego zakupu na pewno nie będzie.
Bielenda Golden Oils ultranawilżający olejek pod prysznic nie wiem czemu został nazwany olejkiem. Jak dla mnie niczym nie różni się od gęstego żelu. Nie jest bardziej tłusty ani nie ma też jakiegoś specjalnego wpływu na stan skóry. Nie wysusza, ale obecności oleju makadamia, marula i kukui nie specjalnie odczuwam. Fajnie pachnie, delikatnie, typ zapachu perfumeryjnego i eleganckiego.
Jak lubię opakowania z pompką, tak akurat w tym przypadku wielokrotne naciskanie pompki lekko mnie irytuje, więc po prostu odkręcam i wylewam od razu tyle ile potrzebuję. Lepiej spisuje się u mnie jako umilacz kąpieli, bo dobrze się pieni i przyjemnie pachnie.
Oriflame Solar pochodzi z serii limitowanej, w której są też m.in perfumy. Aromat ma być mieszanką zapachu guawy, nektaru z hibiskusa i arbuza. Ciekawe :D Podczas pierwszego użycia wyczuwałam w nim wyraźne akordy brzoskwini czy bardziej moreli, później jednak z zaskoczeniem odkryłam podobieństwo z tak bardzo nielubianym przeze mnie Angel T.Mugglera. Serio! Co prawda w wersji 10000% delikatniejszej, ale jednak! Słodko-gorzkawe "coś" co bardzo odrzuca mnie w Angelu na szczęście w tym żelu jest na tyle słabsze, że nie uniemożliwia mi jego użycie. Wysusza i balsam jest niezbędny.
Znacie których z tych produktów? Jakie żele lubicie najbardziej?
Mam Bielendę, niebawem otworzę, ciekawi mnie ta linia olejowa :)
OdpowiedzUsuńLinie olejkowe z drogerii zaczynają mnie powoli do siebie przekonywać, ale mimo wszystko wole je w czystej formie. Jeżeli chodzi o żele to podoba mi sie ten Fruttini ):)
OdpowiedzUsuńZnam Palmolive, miałam wersję niebieską i różową oba są dobre :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię ta czerwona wersje palmolive za zapach : p a w kolejce mam te dwa ostatnie :)
OdpowiedzUsuńPalmolive lubię;)
OdpowiedzUsuńCzyli żaden z nich się do końca nie sprawdził....
OdpowiedzUsuńNie znam tych żeli, chociaż "ludwikowy" na początku zaciekawił mnie wyglądem :D
ja z kolei byłam bardzo zadowolona z olejku Bielendy, choć miałam inną wersję
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z nich :)
OdpowiedzUsuńFruttini Lime Mint zaciekawił mnie wyglądem. Ludwik powiadasz? Już mniej mnie przekonuje chociaż może bym zaryzykowała:)
OdpowiedzUsuńLubie Isanowskie. Zresztą lubię eksperymentować i co chwilę mieć inne. Polubiłam jednak strasznie kokoska od Nivea oraz Paloma Body Spa z olejkiem arganowym.
Bardzo lubię żele Oriflame :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego.
OdpowiedzUsuńo dziwo żadnego nie miałam :D Palmolive kocham,ale wersję fioletową,tam zmysłowość nigdzie nie ucieka :D
OdpowiedzUsuńTe dwa ostatnie jeszcze czekają na użycie... :)
OdpowiedzUsuń