Co jakiś czas znajduję w skrzynce mailowej prośby o więcej postów o charakterze prywatnym - jesteście ciekawi czym się zajmuję zawodowo, jak mieszkam, jak mi upływają dni.
Nie obiecuję wpisów o takiej tematyce, wszak to nie blog-pamiętnik, ale postanowiłam uchylić rąbka tajemnicy i pokazać Wam moje przysłowie cztery ściany, zwłaszcza, że jest ku temu świetna okazja - właśnie mija rok, odkąd mieszkamy tu z mężem.
Mieszkanie jest dosyć duże, ma 65 m2 i oryginalnie składało się z 4 pokoi, ale poprzedni właściciele zrezygnowali z najmniejszego na rzecz większej kuchni. Coś zaczęli w mieszkaniu robić, ale z jakiś powodów postanowili je sprzedać w stanie zupełnie rozgrzebanym.
Gdy pierwszy raz weszliśmy do mieszkania, mąż był załamany, przerażony i nie chciał słyszeć o jego kupnie. Natomiast ja od razu zauważyłam potencjał, zwłaszcza, że wychowywałam się w mniejszym (46 m2).
Remont zaczęliśmy od łazienki i WC - to były nasze priorytety, ale nie od tych pomieszczeń rozpocznę prezentację mieszkania.
Wybrałam fragment, który mam dosyć dobrze udokumentowany.
Zdjęcia robione są z kuchni w kierunku przedpokoju. Po lewej stronie zdjęć widać jeden z pokoi, a na wprost - salon.
Czekaliśmy na nie prawie 3 miesiące! Byłam strasznie zła, zapewne w sklepie mają zablokowany mój numer telefonu ;)
Kolejna wersja tego fragmentu obejmować będzie stan z lampami (nadal spod sufitu smętnie zwisają gołe żarówki) i komodą pod obrazem.
Zwróćcie uwagę na grubość ściany po prawej stronie drzwi do salonu - po wyrównaniu rura gazowa biegnie jakby nad półeczką, a popatrzcie teraz na pierwsze zdjęcie. Różnica ogromna. Niestety dalej ściany w mieszkaniu nie są idealnie równe, ale przynajmniej nie ma wrażenia jakby się waliły.
Mieszkanie nie wygląda jeszcze tak jakbyśmy sobie tego życzyli, głównie z powodów finansowych. Być może byłoby inaczej, gdybyśmy mieszkanie zastali w lepszym stanie i gdyby nie wymagało tak dużego nakładu finansowego.
Do zrobienia było WSZYSTKO - od zerwania płytek PCV i płytek w łazience (niebiesko-zielone obrzydlistwo), poprzez wylewki we wszystkich pomieszczeniach, wyprostowanie ścian, przebudowę łazienki i WC, przebudowę instalacji gazowej i elektrycznej, zamontowanie nowych parapetów po kupno WSZYSTKIEGO (łącznie z ościeżnicami i drzwiami, których nie było nigdzie, no, poza drzwiami wejściowymi ;)).
W rezultacie utknęliśmy na etapie mieszkania bez lamp (są tylko w łazience i WC), bez wypoczynku w salonie (jego funkcję spełniają 2 wersalki), bez dużej szafy w przedpokoju i bez drobniejszych rzeczy.
Gdy tylko mamy większy przypływ gotówki dokupujemy niezbędne sprzęty i meble i tak we wrześniu 2012 wersalkę w sypialni zastąpiliśmy łóżkiem, doczekaliśmy się lakobelu między meblami w kuchni, doprowadziliśmy mały balkonik do ładu (nie było na nim płytek, tylko goły beton), na początku tego roku kupiliśmy zmywarkę, a teraz czekamy na szafę do sypialni (w tym tygodniu ma być :)). Kolejnym wydatkiem będzie szafa do przedpokoju i wypoczynek do salonu. Wymiana okien musi poczekać dłużej.
Tak teraz patrzę na zdjęcia sprzed remontu i wiecie co? Drugi raz chyba bym się tego nie podjęła. Za dużo kombinowania, myślenia, roboty i pieniędzy to kosztowało. W trakcie wychodziły przeróżne dodatkowe sprawy do zrobienia - np. nie przypuszczaliśmy, że wszędzie trzeba będzie zrobić nowe wylewki - podłogi były strasznie nierówne, ułożenie paneli czy podłogi bambusowej nie wchodziłoby w rachubę.
Nie obiecuję wpisów o takiej tematyce, wszak to nie blog-pamiętnik, ale postanowiłam uchylić rąbka tajemnicy i pokazać Wam moje przysłowie cztery ściany, zwłaszcza, że jest ku temu świetna okazja - właśnie mija rok, odkąd mieszkamy tu z mężem.
Mieszkanie jest dosyć duże, ma 65 m2 i oryginalnie składało się z 4 pokoi, ale poprzedni właściciele zrezygnowali z najmniejszego na rzecz większej kuchni. Coś zaczęli w mieszkaniu robić, ale z jakiś powodów postanowili je sprzedać w stanie zupełnie rozgrzebanym.
Gdy pierwszy raz weszliśmy do mieszkania, mąż był załamany, przerażony i nie chciał słyszeć o jego kupnie. Natomiast ja od razu zauważyłam potencjał, zwłaszcza, że wychowywałam się w mniejszym (46 m2).
Remont zaczęliśmy od łazienki i WC - to były nasze priorytety, ale nie od tych pomieszczeń rozpocznę prezentację mieszkania.
Wybrałam fragment, który mam dosyć dobrze udokumentowany.
Zdjęcia robione są z kuchni w kierunku przedpokoju. Po lewej stronie zdjęć widać jeden z pokoi, a na wprost - salon.
Ver. 1.0 - stan na "dzień dobry"
Na podłodze leży już jakiś kabel, więc musieliśmy się przymierzać do jakiejś roboty.
Ver. 2.0 - coś zaczyna się wyłaniać
(na tym etapie łazienka i WC były już gotowe, dopiero wtedy zabraliśmy się za resztę mieszkania)
Ściany wyprostowane (na ile się dało ...), wyszpachlowane, pomalowane, panele do przedpokoju i kuchni wybrane,
podobnie jak podłoga do pokoi (bambus - do salonu ciemny, a do dwóch
pozostałych pokoi jasny), więc po uprzednim zrobieniu nowych wylewek można je układać :)
Ver 3.0 - mamy w końcu ościeżnice i drzwi!
Czekaliśmy na nie prawie 3 miesiące! Byłam strasznie zła, zapewne w sklepie mają zablokowany mój numer telefonu ;)
Ver. 3.1 - stan obecny, utrzymujący się od marca 2012
Kolejna wersja tego fragmentu obejmować będzie stan z lampami (nadal spod sufitu smętnie zwisają gołe żarówki) i komodą pod obrazem.
Zwróćcie uwagę na grubość ściany po prawej stronie drzwi do salonu - po wyrównaniu rura gazowa biegnie jakby nad półeczką, a popatrzcie teraz na pierwsze zdjęcie. Różnica ogromna. Niestety dalej ściany w mieszkaniu nie są idealnie równe, ale przynajmniej nie ma wrażenia jakby się waliły.
Mieszkanie nie wygląda jeszcze tak jakbyśmy sobie tego życzyli, głównie z powodów finansowych. Być może byłoby inaczej, gdybyśmy mieszkanie zastali w lepszym stanie i gdyby nie wymagało tak dużego nakładu finansowego.
Do zrobienia było WSZYSTKO - od zerwania płytek PCV i płytek w łazience (niebiesko-zielone obrzydlistwo), poprzez wylewki we wszystkich pomieszczeniach, wyprostowanie ścian, przebudowę łazienki i WC, przebudowę instalacji gazowej i elektrycznej, zamontowanie nowych parapetów po kupno WSZYSTKIEGO (łącznie z ościeżnicami i drzwiami, których nie było nigdzie, no, poza drzwiami wejściowymi ;)).
W rezultacie utknęliśmy na etapie mieszkania bez lamp (są tylko w łazience i WC), bez wypoczynku w salonie (jego funkcję spełniają 2 wersalki), bez dużej szafy w przedpokoju i bez drobniejszych rzeczy.
Gdy tylko mamy większy przypływ gotówki dokupujemy niezbędne sprzęty i meble i tak we wrześniu 2012 wersalkę w sypialni zastąpiliśmy łóżkiem, doczekaliśmy się lakobelu między meblami w kuchni, doprowadziliśmy mały balkonik do ładu (nie było na nim płytek, tylko goły beton), na początku tego roku kupiliśmy zmywarkę, a teraz czekamy na szafę do sypialni (w tym tygodniu ma być :)). Kolejnym wydatkiem będzie szafa do przedpokoju i wypoczynek do salonu. Wymiana okien musi poczekać dłużej.
Tak teraz patrzę na zdjęcia sprzed remontu i wiecie co? Drugi raz chyba bym się tego nie podjęła. Za dużo kombinowania, myślenia, roboty i pieniędzy to kosztowało. W trakcie wychodziły przeróżne dodatkowe sprawy do zrobienia - np. nie przypuszczaliśmy, że wszędzie trzeba będzie zrobić nowe wylewki - podłogi były strasznie nierówne, ułożenie paneli czy podłogi bambusowej nie wchodziłoby w rachubę.
piękny jest ten obraz na scianie :) a moja mama tak samo jak TY w sklpeach budowlanych jest juz znana klientka upominajacą się o swoje :D
OdpowiedzUsuńświetnie to wygląda ! czyli rozumiem że teraz dzięki tej "półeczce" nie widać rury gazowej jak się patrzy od dołu ? A jak się zapatrujesz na ściany, nie brudzą się koło wyłączników ?
OdpowiedzUsuńFajnie patrzeć na takie zmiany :) Bardzo ładnie sobie urządziliście swoje gniazdko :)
OdpowiedzUsuńbardzo przytulne mieszkanko :)
OdpowiedzUsuńAswertna:
OdpowiedzUsuńjak słyszę słowo "fachowiec" to nóż mi się w kieszeni otwiera ... Ten obecny, od szafy do sypialni też się do tego kwalifikuje - szafa miała być pod koniec stycznia, ewentualnie na początku lutego :] Mamy prawie połowę marca ...
Weronika:
no brudzą się niestety ... Nadal jestem zagorzałą zwolenniczką tapetowania, niestety uległam ogólnemu trendowi malowania.
Co do "półeczki" to nie była zamierzona - pokazuje, ile trzeba było nadłożyć regipsu, żeby ściana była prosta w pionie.
Panna Em:
dziękuję
O rany, ile roboty musiało przy tym być. Mimo wszystko, nieźle sobie poradziliście, zmiany wyglądają genialnie. Ładny kolor na ścianach, mieszkanie urządzone w świetnym stylu. Gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie to wygląda:)
OdpowiedzUsuńo, jaka różnica !
OdpowiedzUsuńśliczne mieszkanko :) teraz tylko zostało Ci zrobić parapetówkę :) he he
OdpowiedzUsuńFajny obraz:)
OdpowiedzUsuńPiękna przemiana!!! Widać ogrom pracy. Pozrawiam
OdpowiedzUsuńJako pani inżynier, chciałam zwrócić uwagę, że nie ma czegoś takiego jak PCV (!!!).. PVC
OdpowiedzUsuńEfekt jest bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńSuper :) Kosztowało to wiele pracy, ale efekt bardzo ładny! Wiem co to znaczy mieszkanie w remoncie i robienie wszystkiego od zera. A pseudo fachowcy to jest istna masakra...
OdpowiedzUsuńMnie straszną frajdę sprawiało urządzanie mieszkania i chętnie zrobiłabym to jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wygląda :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAnonimie:
OdpowiedzUsuńpowszechnie mówi się PCV, nawet producenci używają tego skrótu. Każdy wie o co chodzi.
oj my też wykańczaliśmy i teraz wiem, że wiele rzeczy bym zmieniła, bo w praktyce niektóre pomysły okazały się niepraktyczne
OdpowiedzUsuńSuper, nie ma to jak byś na swoim. Rożnica jest wielka. Na pewno sporo pieniędzy i pracy musieliście w to włożyć :)
OdpowiedzUsuńAnydalla:
OdpowiedzUsuńgdyby nasz remont miał się ograniczyć do przemalowania i umeblowania na nowo - nie mam nic przeciwko, mogę to powtórzyć.
Po zdjęciach łazienki to dopiero będzie widać ogrom pracy.
Delishya:
OdpowiedzUsuńwiem o czym piszesz - ja się wściekam za każdym razem gdy się kąpię - co z tego że wanna jest długa, skoro jest bardzo wąska. Zupełnie nie pomyślałam o tym wybierając ją :(
świetnie teraz wygląda:) hehe drzwi takie same jak moja sis ma u siebie w mieszkaniu, więc tym bardziej wydaje mi się taak przytulnie:D i jasno! a nie tak zimno i smutno;)
OdpowiedzUsuńMoje mieszkanie niestety nie jest tak jasne. Zazdroszczę Ci:) Widać, że dokonaliście generalnego remontu. Różnica pomiędzy stanem zastanym a obecnym jest ogromna.
OdpowiedzUsuńKarminowe Usta:
OdpowiedzUsuńmieszkanie nie jest już aż tak jasne: szyby (oprócz okien kuchennych) mamy przyciemnione specjalną folią i są założone rolety.
Dimipedia:
jedyne drzwi, jakie mi się podobały :)
Cudnie wygląda...poproszę o więcej fotek.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście włożyliście bardzo duzo pracy w remont, ale widac efekty :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładne, więc się nie dziwię;)
OdpowiedzUsuńPiękne macie mieszkanko gratuluję:)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńTa remontowa męczarnia dopiero przede mną... Ehh...
My w sumie wprowadzaliśmy się w nowe mieszkanie spółdzielcze, ale też trzeba było zrobić dosłownie wszystko. Po 5 latach wreszcie będę miała wymarzoną łazienkę ;)
OdpowiedzUsuń:) czesto sie okazuje po wykonczeniu mieszkania, ze cos nie pasuje, ze jednak zrobiloby sie inaczej :) dlatego warto korzystac z porad architektow. :) finanse to niestety jest problem, zeby isc z trendami trzeba wydac spora sume pieniedzy, ... ale pociesze Cie- 10 lat temu rodzice budowali dom i wszystko bylo kilka razy drozsze niz obecnie :( a po ukonczeniu moich studiow wymoglam na nich, zeby wszystkie wnetrza zmienic ;) hehe bezwzgledna jestem :P
OdpowiedzUsuńMoni:
OdpowiedzUsuńmam siostre architekta i jej pomoc była niezbędna m.in. do przebudowy łazienki i sugestii niektórych rozwiązań
Fajnie Wam to wyszło. My mamy wszystko do wykończenia i zakładamy ze dokonamy tego w miesiąc :) hehehe. Takie pobożne życzenia. Ale też niedawno się zorientowałam, że na sofę łóżko stół i krzesła potrzebowałabym drugiej sakiewki której nie mam :d także ten... bez mebli będziemy żyć ;)
Usuń